Kluczyk czy smartfon? Sprawdzamy, czy przyszłość jest lepsza od tradycji
Kluczyk samochodowy - świetna sprawa, nieprawdaż? Symbol posiadania, kontroli, wolności i przede wszystkim nieodzowny sprzęt do obsługi naszego pojazdu. Tylko czy w tych czasach nie powinniśmy już zacząć myśleć o jego zastępstwie lub choć uzupełnieniu możliwości?
Powiedzmy to już na wstępie - kluczyk samochodowy od momentu powstania przeszedł bardzo długą drogę. Od prostego kawałka metalu aż do momentu, w którym stał się niczym innym, jak pełnoprawnym, zaawansowanym komputerem.
Patrząc jednak na to, jak wiele jesteśmy dziś w stanie zdziałać za pomocą smartfonów, tabletów i smart zegarków, to wciąż mało. I nie, pomysł na tworzenie kluczyków o funkcjonalności zbliżonej do smartfona nie jest czymś, co wydaje się być rozwiązaniem tego problemu. Za to przystosowanie smartfona do tego, żeby był w stanie niemal całkowicie zastąpić kluczyk to już co innego.
Tak, wielu z was zapewne stwierdzi, że to zbędna komplikacja, nikomu niepotrzebny gadżet.
A jako że w redakcji jesteśmy zupełnie innego zdania, postanowiliśmy udowodnić naszą rację. Nie, nie jakąś wydumaną filozofią, gadką o przyszłości, Internecie Rzeczy (pisanym, nie wiedzieć czemu, z wielkich liter) i cyfryzacji wszystkiego. Nie tym razem.
Tym razem wybraliśmy kilka prostych, codziennych sytuacji i przypadków, których chyba każdy, kto posiada samochód, doświadczył. Zobaczmy, jak poradzi sobie z nimi osoba, która ma zwykły kluczyk, a jak poradzi sobie ktoś, kto oprócz kluczyka wspomaga się... smartfonowym kluczykiem.
Ok, to na pewno zna każdy - wchodzisz do domu, przypominasz sobie, że zapomniałeś czegoś z auta, więc wracasz. I co? I zapomniałeś zabrać ze sobą kluczyka.
W przypadku samochodu ze zwykłym kluczykiem doskonale wiemy, co nas wtedy czeka:
Złość, rozczarowanie, bezsilność, smutek, rezygnacja, a na końcu... marsz z powrotem do domu. I to wciąż powracające pytanie: czy w 2016 roku nie da się tego zrobić inaczej?
Oczywiście, że da się to zrobić inaczej. Tym bardziej, że w obecnych czasach prędzej wyjdziemy z domu bez portfela i właśnie kluczyka, niż smartfona. A ze smartfonem (i aplikacją Mercedes Me) całość wyglądałaby mniej więcej tak:
Lepiej? No jasne, że lepiej. Ale wyciąganie telefonu z kieszeni i klikanie na nim jest takie... powiedzmy, że mocno 2015. Jeśli też tak uważacie, to znak, że powinniście zerknąć na to, jak otwieranie samochodu może wyglądać w przypadku najnowszej generacji klasy E.
Magia? Prawie - NFC.
Kiedy ja właściwie ostatni raz byłem na przeglądzie? I kiedy powinienem pojechać tam znowu?
Jedna z najprostszych rzeczy w kwestii utrzymania auta w dobrym stanie - terminowe przeglądy. Tyle tylko, że żeby w normalnym samochodzie trzymać rękę na pulsie, trzeba monitorować parametry wyświetlane na samochodowym komputerze, czyli pamiętać o tym wtedy, kiedy siedzimy w środku auta. A co jeśli szykujemy się np. na długą podróż albo po prostu chcemy sprawdzić, kiedy najlepiej umówić się do serwisu?
W moim samochodzie niestety udogodnień z testowanego niedawno Mercedesa klasy E nie ma. Co mogę zrobić? Cóż, poszukać książki serwisowej i tych wszystkich świstków...
A gdybym miał Mercedesa? Cóż, zupełnie inna bajka - nawet będąc na wyjeździe daleko od domu i samochodu mógłbym np. sprawdzić, kiedy jest serwis i... wysłać na niego dziewczynę. Bo i dlaczego nie?
Tym bardziej, że serwis może otrzymywać na bieżąco dane dotyczące stanu naszego samochodu. Nie tylko więc my mamy świadomość tego, co się z nim dzieje, ale i serwis. Więc kiedy przyjedziemy, na miejscu będą już prawdopodobnie wiedzieli za co się zabrać.
Ech, chciałbym mieć coś takiego u siebie...
Za zimno w aucie? Za ciepło w aucie? Phi, żaden problem.
To znaczy w większości samochodów jest to spory problem. Wsiadamy w lecie - wszystko jest nagrzane. Wsiadamy w zimie - wszystko jest lodowato zimne. Można sobie jakoś radzić ogrzewaniem postojowym, ale czy zawsze wsiadamy do auta o tej samej porze? I czy zawsze jesteśmy na tyle blisko, żeby takie ogrzewanie włączone z pilota dało radę ogrzać samochód, zanim do niego wsiądziemy?
Sporo pytań, ale jako odpowiedź wystarczy właściwie jeden GIF. Zresztą idzie zima, więc już niedługo będzie to można w większości samochodów przetestować na własnej skórze:
A gdyby tak wszystko było spięte z internetem i wszystko dało się obsłużyć za pomocą smartfona? Ach, oczywiście, że się da. Siedząc sobie wygodnie na kanapie, szykując się do podróży i mając świadomość, że kiedy wsiądziemy do samochodu, będzie w nim panować dokładnie taka temperatura, w jakiej najbardziej lubimy jeździć.
Tak, będę o tym marzył przez najbliższe kilka mroźnych miesięcy. A potem znowu w trakcie upalnego lata.
Przygotowanie przed podróżą potrafi zająć godziny. A potem zapominamy o jednym.
O przygotowaniu samochodu do jazdy, nawet takiego absolutnie podstawowego. Początek mojego ostatniego weekendowego wyjazdu wyglądał mniej więcej tak:
I zamiast ruszyć prosto w drogę, musiałem zmarnować trochę czasu na poszukiwanie stacji benzynowej i uzupełnianie baku. A przecież da się tego w łatwy sposób uniknąć, nawet nie wychodząc specjalnie z domu, żeby sprawdzić poziom paliwa. Jak? Tak:
Naprawdę, powinno być w 2016 roku zabronione, że żeby sprawdzić poziom paliwa w aucie trzeba się do tego auta udać. A tutaj znów - możemy być gdziekolwiek, a i tak dowiemy się, czy przypadkiem spiesząc się na jutrzejsze spotkanie nie zostaniemy uziemieni gdzieś na poboczu z powodu braku paliwa. I wiedząc np. o rezerwie, odpowiednio inaczej zaplanujemy sobie nasz wyjazd.
Wsiadamy do auta, czas wpisać cel podróży...
Kolejne stracone sekundy i minuty. I w ogóle to którędy mieliśmy jechać? Zaraz to znajdę na mapie:
A przy Mercedes me wystarczy w domu, w trakcie planowania podróży kliknąć jeden przycisk i już - nasz wakacyjny albo służbowy wyjazd wyświetli się w nawigacji wtedy, kiedy wsiądziemy do auta. Od razu gotowy do drogi:
Ok, jesteśmy na miejscu, zatrzymaliśmy się na parkingu. Co dalej?
W normalnym samochodzie - wiadomo. Jeszcze raz wpisujemy adres nawigacji, tym razem na telefonie...
Ale w Mercedesie, o ile mamy np. Apple Watcha, wskazówki podróży pieszej do celu zostaną automatycznie przeniesione na nasz zegarek.
Rewelacja, musicie to przyznać.
A gdy już trafimy na miejsce, skończymy spotkanie... cóż, gdzie my właściwie zaparkowaliśmy samochód?
Ręka w górę, kto np. na wakacjach w obcym mieście zaparkował samochód tak, że potem nie był go w stanie przez dłuższą chwilę znaleźć. Mi akurat zdarza się to dość regularnie...
W tym samym czasie Dawid Kosiński, który nowego Mercedesa klasy E wcześniej nie widział na oczy, porzucił testowy samochód gdzie bądź, po czym bez problemu trafił do niego z powrotem. Tak, uprzedzam pytania - pomógł mu w tym smartfon i aplikacja:
Nie wspominając już o tym, że nawet nie musiał zastanawiać się nad tym, czy zostawił samochód zablokowany, czy też nie. Wszystkie te informacje miał w programie na telefonie - wystarczyło jedno przytrzymanie palca na ekranie, żeby ewentualnie samochód zamknąć, jeśli nie zrobiło się tego wcześniej. Ba, w ten sposób mógł go zdalnie odblokować, żeby Marcin Połowianiuk mógł wsadzić do środka swój sprzęt foto.
Teraz wyobraźmy sobie, że np. przyjeżdża do nas znajomy z paczką, a nas nie ma w domu, bo np. wyszliśmy pobiegać i najwcześniej wrócimy za godzinę. Co zrobilibyśmy normalnie? Przeprosili go i odwiedzili go później, przy następnej okazji. Co moglibyśmy zrobić mając Mercedesa klasy E? Po prostu wybralibyśmy odpowiednią opcję na smartfonie, on zostawiłby paczkę w bagażniku, a my chwilę potem spokojnie zablokowalibyśmy drzwi pojazdu. Brzmi świetnie!
Smartfon, smartfon, smatfon... a jeśli nie chce się go nam wyciągać z kieszeni?
No cóż, i na to jest konkretna odpowiedź:
Kluczyk? Jaki kluczyk?