To sztuczna inteligencja zadecyduje co z tobą zrobić, gdy wejdziesz w konflikt z prawem
System sądownictwa. Jeden z najważniejszych filarów nowoczesnej cywilizacji. I, jak zawsze, jego najsłabszym ogniwem jest człowiek. Skłonny do błędów czy wręcz korupcji. Ale czy oddanie tego maszynom to świetny pomysł?
To, że żyjemy na skraju wielkich przemian ekonomicznych jest oczywiste. Sztuczna inteligencja i automatyzacja powodują, że wiele zawodów stanie się już niedługo niepotrzebnych. I to nie tak, jak do tej pory, gdy woźnica konny znika, a na jego miejsce wkracza kierowca automobilu. Za naszego życia świat będzie musiał przebudować cały model swojego funkcjonowania. Bo założenie, że wynagrodzenie pochodzi od pracy przestanie mieć zastosowanie w rzeczywistości. Ostateczny triumf socjalizmu? Jako skrajnie wolnorynkowa dusza ostrożnie stwierdzam, że „zobaczymy”. Nie zmienia to jednak faktu, że to problem, z którym będziemy musieli się zmierzyć.
Są jednak szczególne rodzaje zawodów. Nadzorcy społeczeństwa, którzy pilnują praworządności. Jednostki teoretycznie posiadające najwyższy autorytet, dzięki którym wiemy, że morderca, złodziej czy innego rodzaju przestępca zostanie surowo ukarany za swój występek. Dzięki którym mamy czuć się bezpiecznie. Czy będziemy się tak czuli, gdy ci nadzorcy również zostaną zastąpieni przez maszyny?
Elektroniczny sędzia wsadzi cię do więzienia.
Absurd z komiksów? Nie, jeśli weźmiemy na poważnie pracę naukowców z londyńskiego UCL. Ci opracowali algorytm, który sięga do bazy danych, jaką jest prawo, przetwarza wszystkie informacje na temat czynów karalnych, zabronionych i tak dalej, i jest w stanie błyskawicznie wydać wyrok na podstawie dowodów i zarzucanego podejrzanemu czynu, czerpiąc również wiedzę (a może przede wszystkim) z historii innych spraw sądowych.
Przetestowano go na 600 sprawach związanych z prawami człowieka, torturami i tak zwanymi sprawami zwykłymi. W 79 proc. przypadków maszyna wydała takie same wyroki, jak ludzcy sędziowie, którzy te sprawy prowadzili.
Sami twórcy nie uważają, by ich sztuczna inteligencja (SI) miała całkowicie zastąpić sędziów czy prawników. Postrzegają ją raczej jako narzędzie pracy, które ma ułatwić przewidywanie przebiegu sprawy i odpowiednie się do niej przygotowanie.
To jednak pierwszy krok do budzącej oczywisty niepokój rewolucji.
Zawsze jest ten pierwszy krok, a w tym przypadku jest to narzędzie analityczne. Nietrudno sobie jednak wyobrazić całkiem nieodległą przyszłość, w której sądownictwo zostaje „odkorkowane” przez sztuczną inteligencję, gdzie rozprawy przebiegają błyskawicznie, gdzie przedstawione dowody są analizowane, dokumentacja sprawy przetwarzana w sekundy zamiast w dni, a podejrzani są zwalniani lub skazywani właściwie w kilka chwil. Tak samo jak nietrudno sobie wyobrazić linie produkcyjne całkowicie zarządzane przez SI i roboty, co do niedawna było fikcją, a dziś w niemałej liczbie zakładów jest już rzeczywistością.
Logika, a więc to samo narzędzie, którym posługują się maszyny, podpowiada, że to zmiana ku lepszemu. Maszyny nie da się przekupić (choć oczywiście można przekupić programistę, ale to już dużo trudniejsze). Maszyna nie ma osobistych uprzedzeń, nie przeszkadzają jej w wydawaniu sprawiedliwego wyroku. Zna prawo najlepiej ze wszystkich, niczego nie zapomina, nie potrzebuje ekspertów do konsultacji.
Ale oprócz logiki jest jeszcze ta nienamacalna intuicja. No i fakt, że większości z nas, ze mną włącznie, brakuje doświadczenia w prowadzeniu dziesiątek spraw, a co za tym idzie, nie znamy wszystkich niuansów z tym związanych.Ta niewiedza i intuicja powodują niepokój, a na dodatek karmieni jesteśmy dystopijnymi opowiadaniami z gatunku science-fiction, w których to przyszłość kreowana przez bezduszne maszyny zawsze kończy się źle dla człowieka.
Automatyzacja zadań, likwidacja wielu zawodów (w tym, z czasem, również i niektórych zajęć, na których ja zarabiam)… cóż, nie mam z tym problemu. To postęp, któremu wszyscy musimy stawić czoła. W tym układzie maszyny zawsze pozostają niewolnikami, nad którymi mamy kontrolę i władzę. Ale elektroniczny sędzia, który ma decydować o reszcie czyjegoś życia?
Jakoś nadal nie potrafię pogodzić się z tą koncepcją.