Chińczycy wkraczają na rynek foto! Poznajcie Yi M1 - pierwszego bezlusterkowca Xiaoyi
Należąca do Xiaomi chińska firma Xiaoyi, znana także jako Yi (young innovators) coraz śmielej sobie poczyna na rynku kamer sportowych, rzucając wyzwanie GoPro w znacznie niższej od GoPro cenie. Teraz Yi ma ambicję zagrozić rywalom w innym segmencie - bezlusterkowców. Oto Yi M1.
Yi M1 celuje w konkretną niszę rynku fotograficznego. Ma to być aparat dla tych, którzy chcą czegoś lepszego, niż zdjęcia ze smartfona, a jednocześnie nie mają zamiaru wydawać kilku tysięcy złotych na drogiego bezlusterkowca czy podstawową lustrzankę Nikona lub Canona.
Widać to zwłaszcza od strony fizycznej urządzenia, które obsługujemy niemal w 100% dotykiem - na całym korpusie są tylko dwa fizyczne przyciski. Resztę obsługujemy 3-calowym wyświetlaczem LCD, który nie jest niestety uchylny.
Według pierwszych opinii korpus jest całkiem nieźle wykonany, gdyż mamy tu do czynienia z konstrukcją wykonaną z tworzyw sztucznych i metalu, a nie tylko samego plastiku. Wizualnie widać tu sporą inspirację kultowymi aparatami Leica, po części tę inspirację widać i w nazwie produktu...
Sercem pierwszego bezlusterkowca Yi jest matryca CMOS produkcji Sony (model IMX259 konkretnie), o rozdzielczości 20 MPix i rozmiarze micro 4/3.
Jej natywna czułość ISO to 100-25600 i pozwala ona nie tylko na fotografie w formatach RAW i JPEG, lecz także na filmowanie z rozdzielczością 4K/30p.
Specyfikacja Yi M1 nie zaskakuje. Zaskakują za to obiektywy.
Parametry nowego aparatu Yi M1 raczej nie przyprawią nikogo o szybsze bicie serca. Czas migawki: od 60 sek. do 1/4000 sek. (synchronizacja flasha przy 1/125 sek.). Autofocus oparty o detekcję kontrastu z 81 punktami. Tryb seryjny - do 5 klatek na sekundę.
Zdjęcia nagrywamy na pojedynczą kartę SD. Oprócz tego Yi M1 zaoferuje tylko złącza USB 2.0, microHDMI i gorącą stopkę, do podłączenia zewnętrznej lampy błyskowej. Mamy tu oczywiście też łączność bezprzewodową Wi-Fi i Bluetooth, przez które łączymy się ze smartfonem.
Innymi słowy - specyfikacja tego bezlusterkowca prezentuje się dość standardowo, nie ma tu ani przesadnych braków, ani przesadnych zaskoczeń. Ciekawie za to prezentują się obiektywy kitowe, które znajdziemy w zestawie z Yi M1.
Pierwszy z nich to standardowy, spacerowy zoom o ogniskowej 12-40 mm (ekwiwalent 24-80 przy formacie MFT) i świetle f/3.5-5.6. Drugi zaś to… stałoogniskowy obiektyw macro, o ogniskowej 42,5 mm (ekwiwalent 90 mm przy MTF) i stałym świetle f/1.8. Trzeba przyznać, że dobór kitowych obiektywów jest tu dość specyficzny, ale za to bardzo użyteczny. Zoom zaoferuje uniwersalność, zaś stałka 42,5 mm lepszą jakość optyki i lepsze światło, gdy będą one potrzebne.
Szkoda tylko, że przy swoich możliwościach macro, obiektyw 42,5 mm nie oferuje manualnej nastawy ostrości. Widoczny na zdjęciu pierścień jest tam tylko dla ozdoby. Tutaj też widać, do jakiej publiki kierowany jest bezlusterkowiec Yi. Na szczęście format MTF oferuje takie bogactwo wspaniałych, niedrogich szkieł, że znalezienie czegoś lepszego nie będzie żadnym problemem.
Cena - nie tak niska, jak mogliśmy się spodziewać.
Aparat zadebiutuje w Chinach już 23 września, a jego ceny mają się zaczynać od ok. 329 dol. za zestaw z obiektywem 12-40 mm, zaś zestaw ze szkłami 12-40 mm i 42,5 mm macro to już koszt ok 449 dolarów. Zapewne przełoży się to na kwotę 1999 zł za ten drugi, jeśli kiedykolwiek trafi on oficjalnie do Polski.
A to już są kwoty, przy których śmiało możemy rozglądać się wśród bezlusterkowców Fuji czy Olympusa, choć tam zazwyczaj czekają nas większe wydatki na obiektywy. Jeśli ktoś będzie szukał relatywnie niedrogiego zestawu ze szkłami w komplecie, to Yi M1 może okazać się ciekawą propozycją. Ale czy przyciągnie kogoś więcej? To już zależy od jego użyteczności i jakości zdjęć, a te poznamy dopiero wtedy, gdy aparat trafi na rynek.