3 technologiczne bajery, bez których nie kupiłbym dziś nowego samochodu (plus 1 bonusowy)
Tablety, podwójne, a nawet potrójne interaktywne ekrany, asystent parkowania, czy inny bezkluczykowy system zapłonu - to wszystko fajne bajery w nowych samochodach. Ja jednak nie kupiłbym dziś nowego samochodu bez 3 innych technologicznych bajerów.
Zanim jednak o nich, kilka słów tak zwanego wstępu.
Zapytaj pierwszego lepszego sprzedawcę samochodów o to, co dziś jest najważniejsze dla klientów. Otóż dziś to technologie sprzedają samochody. Tak jak kiedyś ludzie jarali się osiągami samochodów (ok, dziś też się jarają, ale wozy sprzedają inne aspekty), a potem komfortem w postaci wygodnych siedzeń (najlepiej skórzanych), czy wspaniałym systemem audio, tak dziś jarają się technologicznymi bajerami instalowanymi w pojazdach.
I producenci wychodzą na przeciw temu trendowi. Samochód osobowy jest dziś coraz częściej kolejnym urządzeniem podpiętym do naszego osobistego ekosystemu. Mamy aplikacje mobilne, w których można podejrzeć wszystkie elementy statusu naszego wozu, mamy naszpikowane bajerami inteligentne systemy bezpieczeństwa, mamy półautonomiczne systemy tzw. aktywnego tempomatu, które nie tylko będą trzymać odległość od poprzedzającego nas samochodu, ale także utrzymywać samochód w pasie, nawet na łukach.
To wszystko mniej lub bardziej istotne funkcje. Pewnie, są ważne, ale tak po prawdzie nie są jeszcze niezawodne i pewnie dla wielu klientów nieniezbędne.
Jednak 3 inne technologiczne opcje w nowych samochodach uważam dziś za bezwzględny must-have.
1. Integracja smartfonu z samochodem
Ok, nie mówię, żeby od razu inwestować w Apple CarPlay, czy Android Auto, ale każdy nowy samochód powinien dziś pozwolić łączyć się naszym smartfonom ze swoim komputerem pokładowym via Bluetooth i oferować:
- możliwości zestawu głośnomówiącego;
- możliwość odtwarzania muzyki ze smartfonu, także z różnych aplikacji (np. Spotify, czy Tidal)
- jeśli do tego dojdzie integracja wiadomości SMS, to super, jeśli nie, to też przeżyjecie
2. Sygnalizacja martwego punktu
Każdy, kto prowadzi samochód, wie, że zawsze, ale to zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że nie zauważymy pojazdów nadjeżdżających z lewej strony. W każdym lusterku bocznym istnieje bowiem tzw. martwy punkt, gdy kompletnie nie widać innych pojazdów.
Wiele było prób poradzenia sobie z tym problemem. Zakrzywione lusterka, odpowiednio wygięte szkło - żadne nie spełniało jednak dobrze swojego zadania.
Teraz w nowych samochodach instalowane są specjalne czujniki ruchu w lusterkach (lub centralnie na dachu), które wysyłają informację do lusterek i te sygnalizują świetlnie pojawienie się pojazdu w martwym punkcie.
To wspaniałe rozwiązanie, które niweluje jeden z najważniejszych problemów z bezpieczeństwem prowadzenia pojazdu.
3. Kamera cofania
Ja wiem - dziś najgorętsze są kamery 360 stopni, które pozwalają dostrzec podejrzeć wszystko to, co dzieje się wokół całego samochodu. Tak po prawdzie jednak, to wystarczy dobrze pomyślana tylna kamera.
Cofanie i parkowanie tyłem to najtrudniejsze elementy samochodowego rzemiosła. Także te najbardziej niebezpieczne, bo ogranicza nas pole widzenia oka ludzkiego. Kamera cofania z nakreślonymi cyfrowo liniami przesuwania się pojazdu nie tylko zwiększa bezpieczeństwo tych trudnych manewrów, ale także podnosi komfort ich wykonywania (nie trzeba się wykrzywiać przez ramię).
To tyle. Wystarczą wam te 3 technologiczne bajery, by wycisnąć z nowego samochodu znacznie więcej, niż daje on fabrycznie. Jak to mówią - gwarantuję, będzie pan zadowolony.
Ok, w tytule obiecałem też bonus.
I przyznaję - to już taka lekka fanaberia, ale naprawdę przydatna i - jeśli musisz żonie wytłumaczyć dodatkowy wydatek w wysokości ok 10 tys. zł - wpływająca na bezpieczeństwo prowadzenia opcja.
Head-up display
Jedną z najgorszych rzeczy związanych z prowadzeniem samochodu jest to, że ciągle trzeba zerkać na rozsiane po całej desce rozdzielczej ekrany i wskaźniki.
Ekran przezierny (ależ ta polska nazwa HUD jest beznadziejna…) załatwia tę sprawę. Z wykorzystaniem AR (augmented reality) lub hologramu dostajemy najważniejsze informacje nt. naszego samochodu tuż nad maską samochodu, patrząc stale na drogę.
Aktualna prędkość samochodu, dozwolona prędkość na danym odcinku, informacje o znakach drogowych, komendy nawigacji - wszystko to możesz mieć w Head-up Display. W kolorze, w dopasowanej do twojej wady wzroku ostrości. Bajka.
Ile to wszystko kosztuje?
Wbrew pozorom wcale nie tak dużo. Jeśli dobrze skonfigurujesz swój nowy wymarzony pojazd, to te 3 wymienione przeze mnie bajery możesz kupić łącznie za ok 10 tys. zł. Drugie 10 tys. musiałbyś wyłożyć na HuD. Ale zapewniam, warto.