Tak prezentuje się Quake Champions w akcji. Wygląda wiernie oryginałom, ale…
…ale zastawiam się, czy dzisiaj jest jeszcze miejsce na tego typu sieciowe strzelaniny. Trendy sieciowe w 2016 znacząco różnią się od roku 2000, kiedy to w Polsce pojawił się Quake 3 Arena.
Moje wątpliwości spotęgował najnowszy DOOM. Znamienita większość graczy i znajomych kupiła tę grę dla kampanii. Rozgrywka online była dla nich jak egzotyczny dodatek. Jak ciekawostka, którą można włączyć na kilkadziesiąt minut, ale nic więcej. Pomijając dyskusyjną jakość trybów multiplayer w DOOM-ie, moi koledzy wychodzili z prostego założenia - od zmagań wieloosobowych mają zupełnie inne tytuły.
Znacznie wolniejsze, mniej intensywne i nie tak bezwzględne, jak Quake Champions.
Rozgrywka w Quake Champions znacząco różni się od tej z Battlefielda czy Call of Duty. To stara szkoła multiplayera. Akcja jest piekielnie dynamiczna. Wracają rocket jumpy. Najważniejsza jest celność i refleks, nie poziom postaci i odblokowane skórki. Nim się obejrzysz, zginiesz już piętnaście razy - ot, kwintesencja starego Quake’a czy Unreal Tournamenta.
Dla starszych graczy, pamiętających czasy (przynajmniej) Quake’a 3 Arena to doskonała wiadomość. Podobnie jak ja, weterani bali się, że producenci Champions zrobią z tej gry potworka Free2Play na modłę jakiegoś MOBA, z masą mikro-transakcji i toksyczną społecznością sfrustrowanych 14-latków.
Na ten moment zdaje się, że jest zupełnie odwrotnie. Pierwszy materiał wideo pokazujący rozgrywkę z Quake Champions pozwala sądzić, że będzie naprawdę dobrze.
Mimo dobrego wrażenia, zastanawiam się, czy dzisiaj jest w ogóle miejsce dla Quake Champions.
Grupa starszych graczy, miło wspominających czasy tak zwanych LAN Party, gdzie połowę weekendu zajmowało samo podłączenie komputerów, powinna być zachwycona. Ale to nie ta grupa odbiorców rozdaje dzisiaj karty na rynku gier wideo. Nie ona sprawia, że tytuł staje się wielkim sukcesem na międzynarodową skalę.
Jeżeli Quake Champions ma być wielkie, musi przyciągnąć do siebie zupełnie nową generację sieciowych strzelców. Tę, która nie pamięta MS-DOS, ale wychowała się na Battlefieldzie i Call of Duty. W przeciwnym wypadku producenci zapewnią sobie nie sukces, a co najwyżej przetrwanie.
Bardzo mnie ciekawi, jak producenci Quake Champions będą chcieli to osiągnąć. No i przede wszystkim - czy nie straci na tym sama gra.