Chińskie podróbki są lepsze niż oryginały?
Jack Ma, twórca grupy Alibaba pochwala podróbki, ale jednocześnie chce z nimi walczyć. Czy jest hipokrytą, czy może "system" zmusza go postępowania wbrew sobie?
W Hangzhou we wschodnich Chinach odbył się tzw. dzień inwestora Alibaby - firmy, która od dwóch lat jest notowana na amerykańskiej Wall Street. W trakcie dnia inwestora wystąpił twórca całej grupy Jack Ma, który mówił m.in. o podróbkach:
Wypowiedz ta wywołała prawdziwą burzę na arenie światowego e-commerce, który przecież z podróbkami walczy.
Co ciekawe od maja Alibaba jest członkiem IACC (Międzynarodowej Koalicji Przeciwko Podróbkom) – dodajmy, niechcianym członkiem. 250 pozostałych członków IACC mocno skrytykowało akceptację Alibaby, w szczególności Gucci America, Michael Kors i Tiffany. Kors tak wypowiedział się na temat Taobao - platformy Alibaby:
Przedstawicie IACC, aby udobruchać opinię publiczną, informowali wówczas, że Alibaba posiada dane, technologię i chęci do pozbycia się podróbek ze swojej platformy. Deklaracja stała się również pokłosiem akcji z 2015 roku, kiedy to w Chinach aresztowano 300 osób i zlikwidowano 46 miejsc produkcji podróbek.
Czyżby teraz chiński gigant się rozmyślił?
Wygląda więc na to, że Ma szanuje do pewnego stopnia podróbki, ale jednocześnie chce podjąć z nimi walkę.
Skala zjawiska jest ogromna. Z zeszłorocznego raportu chińskich regulatorów wynika, że tylko 37,25 proc. produktów sprzedawanych na Taobao było oryginalnych. Dla porównania na innej platformie grupy – T-mall, znaleziono tylko 14,3 proc. podróbek, natomiast na konkurencyjnej JD, także wywodzącej się z Chin, zaledwie 10 proc.
Niedługo po opublikowaniu raportu Taobao opublikowało oświadczenie, w którym czytamy:
Nie wiadomo niestety jaka część towarów ze szczególnie popularnego u nas Aliexpress to podróbki. Podejrzewam, ze niemała.