Każdego dnia mimowolnie pracujemy na to, żeby zastąpiła nas sztuczna inteligencja
Nie ma nic bardziej ironicznego niż fakt, że ludzie uczą sztuczne inteligencje w nadziei, że ułatwią im życie.
Pewien profesor użył sztucznej inteligencji opartej na Watsonie od IBM jako asystenta odpowiadającego na pytania studentów, bez wiedzy tychże. Studenci myśleli, że odpowiada im żywa osoba, a profesor na końcu stwierdził, że ich wzmożone zaangażowanie, gdy dowiedzieli się że rozmawiają z robotem, jest pięknym sposobem na uczenie sztucznej inteligencji. Bardzo piękne, drodzy studenci, jak go nauczycie wszystkiego, to wasz dyplom będziecie mogli wyrzucić do śmieci.
Przesadzam, ale w głowie zapala mi się czerwona lampka za każdym razem, gdy w kolejnych artykułach o użyciu sztucznej inteligencji w komercyjnych zastosowaniach czytam wypowiedzi oficjeli że “sztuczna inteligencja nie zastąpi pracowników”. To trochę jak współczesne zapewnianie górników, że wszystko będzie dobrze, gdy Niemcy potrafią już w niektóre dni czerpać 90 proc. energii z odnawialnych źródeł, a cena energii słonecznej w Indiach stała się niższa, niż ze źródeł zanieczyszczających środowisko.
To puste frazesy powtarzane trochę dlatego, byśmy nie panikowali ale także dlatego, że sami nie chcemy wierzyć, iż można nas zastąpić.
Kancelaria prawnicza zatrudniła pierwszego wirtualnego prawnika nazwanego ROSS, również stworzonego na podstawie IBM Watson. ROSS potrafi przyjmować polecenia i pytania zadawane językiem naturalnym, w taki sposób też się porozumiewa. W dziale upadłościowym będzie działał obok 50 prawników-worków na mięso. Oczywiście ich nie zastąpi. Będzie dzielnie pomagał, uczył się zawodu, stawał się coraz zręczniejszy i bardziej przydatny. Nie zastąpi jednak ludzi.
Tak samo, jak IBM Watson wykorzystywany w służbie zdrowia przez lekarzy i pielęgniarki do pomocy w diagnozowaniu chorych, nie zastąpi pracowników służby zdrowia. Oczywiście, że nie.
Niemal dwa lata temu IBM wypuściło filmik, w którym pięknie prezentuje Watsona. Słyszymy jak Watson współpracuje z lekarzami, bankierami, badaczami, operatorami sprzętu i jak z jego zdolności poznawcze powiększają się z każdym zadaniem, które dostaje do wykonania. Słyszymy o tym, jak wspaniała będzie przyszłość, w której silnik sztucznej inteligencji pomoże nam w rozwoju i że Watson cię potrzebuje.
Watson needs you. Temu tekstowi towarzyszy obraz oczu i napis na ekranie. Za każdym razem, gdy to widzę, przechodzą mnie lekkie ciarki.
Jesteśmy w momencie, w którym dostajemy informację o tym, że potrzebuje nas najpotężniejszy chyba superkomputer stworzony na podobieństwo człowieka. Potrzebuje nas, by nauczyć się myśleć tak jak my, poznawać świat tak, jak poznają go ludzie, ale jednocześnie potrafić przetwarzać o wiele więcej informacji i nie mieć ludzkich słabości.
Sztuczna inteligencja na dobrą sprawę jeszcze nie istnieje i jest w powijakach, ale niektóre tuzy jak Elon Musk czy Stephen Hawking już ostrzegają przed jej możliwościami przejęcia świata.
Każda wielka firma chce mieć swoje maszyny i algorytmy do deep learning, sposobu przetwarzania informacji niezbędnego do powstania prawdziwej sztucznej inteligencji, tych samych, które odpowiadają też za zdolności uczenia się i ulepszania dzięki interakcji z ludźmi. Robi to Google, robi to Facebook, robi to IBM i projekt Muska OpenAI.
Jednym z zagrożeń może być to, że firma, która stworzy w końcu pełnoprawną sztuczną inteligencję zachowa ją dla siebie lub będzie sprzedawać dostęp tylko tym, których stać. Trochę jak z Watsonem - to niesamowite narzędzie ma przyspieszyć rozwój i dać ludziom niespotykane dotychczas możliwości, jednak jeśli chce się go użyć, potrzebne są nie tylko umiejętności, ale i zasobna kieszeń.
Google i Facebook udostępniają część algorytmów oraz projektów komputerów idealnych do deep learning , jednak mówi się, że to bardziej po to, by zwabić talenty i przyspieszyć rozwój AI. Przyspieszenie jest przecież przydatne wszystkim firmom, które potem mogą wykorzystać rezultaty.
OpenAI stworzone przez Muska i Altmana z Y Combinatora z kapitałem ponad miliarda dolarów ma pracować nad sztuczną inteligencją ale tak, by każdy mógł wykorzystać wyniki prac. Otwarta sztuczna inteligencja ma stanowić przeciwwagę dla zamkniętych projektów. Czy tak będzie nie wiadomo.
Każdego dnia my, zwykli ludzie, przyczyniamy się troszeczkę do powstania potężnej sztucznej inteligencji. Korzystając z sieci, zostawiając dane o zachowaniu, o tym czego szukamy, co robimy, wypowiadając się czy nawet wysyłając maile sprawiamy, że algorytmy stają się coraz lepsze. Jesteśmy takimi mimowolnymi pracownikami-mrówkami pracującymi na to, by w przyszłości pojawiło się coś lepszego od nas. Z podobnymi zdolnościami, ale pozbawione tych najbardziej ludzkich słabości.
Pracujemy w zamian za dostęp do usług, powtarzając sobie hasło “ludzie nie zostaną zastąpieni”.