Pamiętacie konferencję Google I/O z 2016 roku? - list z przyszłości
Cześć. Piszę do Was z przyszłości. Pamiętacie tę konferencję Google I/O z 2016 roku, gdy pokazano tę skrzyneczkę Google Home? Pamiętacie jak byliście zachwyceni tym, jak połączy się z Waszym domem, jak ułatwi Wam życie? Piszę żeby Was ostrzec - ta skrzyneczka zawładnie Waszym życiem i sprawi, że nie będziecie potrafili uciec od Alphabetu!
W 2016 roku wyglądało to niewinnie. Amazon miał swoją skrzyneczkę-szpiega Echo, wszystkim się to podobało, a gdy Google - o wiele potężniejsza, bardziej obeznana w przetwarzaniu big data i deep, machine learning firma - pokazał Home, wszystkim wydawało się, że to zapowiedź wspaniałej przyszłości.
Nie winię Was, ludzie z 2016 roku. Karmieni propagandą science-fiction i nadzieją, że wielkie korporacje pomyślą o Was, małych mróweczkach, byliście wygłodniali, chcieliście wszystkiego tu i teraz. Gdy Google pokazał to małe urządzenie, które budował przez lata zbieranymi i analizowanymi terabajtami danych dostarczanymi przez użytkowników, zapłonęła w Was chęć posiadania.
Oto malutkie coś, co nasłuchuje Waszego głosu 24 godziny na dobę, słucha co mówicie, rozumie Wasze polecenia, nie ma humorów, łączy wszystkie inteligentne urządzenia w domu, jest też takim bieda-Sonosem i sprawia, że czujecie się jakbyście mieli asystenta, na którego żywą wersję Was nie stać zwariowaliście na punkcie Home.
Szybko jednak przekonacie się, że wygoda to nie coś, co powinniście brać lekko w erze technologii rozwijających się w błyskawicznym, niemożliwym do śledzenia tempie.
W 2016 roku wciąż wydawało Wam się, że Google jest fajnym młodym startupem.
Dlatego zachwyciliście się nawet komunikatorem, który nie tylko podgląda co piszecie i wysyłacie znajomym w czasie rzeczywistym, ale który analizuje każdą treść i podpowiada Wam, co chcecie wysłać. Jak dzieci.
Piszę by Was ostrzec, bo lata później nie jest już tak wesoło i ekscytująco.
Dziś nikt nie jest w stanie uciec od algorytmów Google’a, które analizują każdy ruch, słowo, zdjęcie, dotknięcie ekranu. Czasem boję się nawet zrobić zdjęcie krajobrazu, bo telefon zaraz trąbi, że powinnam wysłać je dwóm znajomym, którzy są w złym humorze i rozweseli ich ładne zdjęcie.
Wczoraj chciałam napisać komuś, że nie podoba mi się ten nowy świat, w którym gdy odcinasz się od Google’a to stajesz się renegadem, tracisz tożsamość i przestajesz istnieć, ale wszystkie komunikatory i edytory tekstu zmieniały mi wiadomość na “jak się masz? Ja w domu, u mnie super!”.
Znalazłam więc ten stary, nieskażony Alphabetem komputer, tylko tu mogę pisać prawdę. Prawda jest taka, że zachwyceni nowościami przestaliśmy zwracać uwagę coraz bliższe powiązania korporacji z rządami, pozwoliliśmy na wprowadzanie kolejnych ustaw, które w zamyśle miały nas bronić przez zagrożeniami, ale w rzeczywistości pozwalały na grzebanie we wszystkich danych, jakie zostawiamy na urządzeniach i rzuciliśmy się na nowości takie jak Home.
Nie popełnijcie tego błędu, proszę.
Naciśnięcie guzika “play” i wymyślenie własnej odpowiedzi na wiadomość nie jest takie skomplikowane i powinniście przy tym pozostać dopóki nie uporządkujecie spraw prywatności i monopoli.