Dark Souls 3 to dla mnie najlepsze „soulsy” w historii. Z przynajmniej 7 powodów
Przeszedłem Dark Souls 3. Zrobię to ponownie. Potem jeszcze raz. I jeszcze jeden. To były dla mnie najlepsze „soulsy” w historii From Software. Z przynajmniej 7 powodów:
Powód nr 1 - Dark Souls nareszcie wygląda!
Gry od From Software zawsze wydawały mi się piękne, ale na swój własny, unikalny sposób. Ich siła drzemała w surowości przełamywanej niesamowitym przywiązaniem do detali. Każdy herb, każdy pomnik, każda rycina przedstawiała jakąś historię, będąc częścią większej opowieści. Problem polegał na tym, że zdawali sobie z tego sprawę jedynie najwięksi fani. Cała reszta nie przebierała w słowach, oceniając jakość warstwy wizualnej, zagospodarowanie przestrzeni czy wykonanie tła.
Dark Souls 3 powstało na silniku kapitalnego Bloodborne'a. „Soulsy” nareszcie wyglądają. W dodatku jak! W przeciwieństwie do poprzednich odsłon, DSIII usiane jest drobnymi elementami dekoracji. Masa mebli, posągów, korzeni, wystających belek, kępek trawy - to wszystko przekłada się na zupełnie nowe doznania graficzne.
Lokacje jeszcze nigdy nie były tak szczegółowe. Widać to zwłaszcza na przykładzie Wioski Nieumarłych, która wręcz ugina się pod liczbą detali, ozdobników i smaczków, które wychwycą najwięksi fani serii. Na płaszczyźnie grafiki dokonał się wyraźny, odczuwalny skok. W dodatku gra nie gubi klatek tak chętnie, co Bloodborne. Nie oznacza to jednak, że jest idealnie. From Software w dalszym ciągu naprawdę daleko do mistrzów optymalizacji.
Powód nr 2 - Dark Souls 3 to najbardziej przystępna odsłona w serii.
Lubię, kiedy jest trudno. Doceniam odpowiednio wyważoną mechanikę, która wyciska z gracza siódme poty. Doskonale rozumiem jednak tych, którzy narzekali na przesadzony poziom trudności, zwłaszcza w pierwszej odsłonie. Ostatnia część trylogii jest tą najłatwiejszą, co na pewno ucieszy wielu mniej niezłomnych i mniej zdeterminowanych graczy.
Podczas eksploracji niebezpiecznego królestwo nieustannie napotykałem kolejne ogniska, przy których mogłem bezstresowo odpocząć. Ścieżka do każdego bossa jest wygodna i usiana minimalną liczbą pomniejszych wrogów. Skróty w poszczególnych lokacjach są teraz znacznie łatwiejsze do odnalezienia, z kolei obszary, na których wrogowie zalewają nas liczebnie, praktycznie nie istnieją.
Dla weteranów, Dark Souls 3 będzie niczym spacerek. Dla pozostałych to świetna, wymagająca gra, którą w końcu można przejść zupełnie samemu, bez korzystania z pomocy internetowych graczy.
Powód nr 3 - świetnie stopniowane wyzwanie.
Powyższy punkt nie oznacza, że Dark Souls 3 jest grą łatwą! A tak może się wydawać, rozgrywając kilkadziesiąt początkowych minut. Pierwsi przeciwnicy oraz bossowie to autentyczny banał. Zamiast walki, dosłownie pastwimy się nad bezradnymi wrogami. Są całkowicie bezsilni.
Im dalej w las, tym więcej... śmierci. W porównaniu do poprzednich odsłon, a nawet w porównaniu do Bloodborne, Dark Souls 3 posiada znacznie bardziej linearną strukturę. Co za tym idzie, producentom łatwiej kontrolować poziom trudności. Twórcy po prostu wiedzą, gdzie powinieneś się znaleźć i jaki powinieneś mieć wtedy poziom doświadczenia.
To pozwala im na odpowiednią regulację trudności. Dark Souls 3 jest pierwszą odsłoną, w której wyzwanie rośnie równomiernie. Boss po bossie, robi się coraz trudniej i ciekawiej. W końcowej fazie rozgrywki mamy do czynienia z rasowymi „soulsami”, które w poprzednich odsłonach wycierały graczem podłogę już po pokonaniu samouczka.
Weterani mają prawo kręcić nosem. Jednak większość graczy powinna być zadowolona. Narastający stopień trudności sprawia, że nigdy nie da się utknąć na dobre, pomiędzy ultra trudnym bossem oraz lokacją z przesadnie potężnymi, pomniejszymi przeciwnikami. Niedzielny spacerek, lekki jogging, bieg, sprint - mniej więcej tak można rozrysować Dark Souls 3 pod względem trudności.
Powód nr 4 - kapitalne decyzje dotyczące mechaniki walki
Bloodborne pokazało, że walka w grach From Software może być niezwykle szybka i dynamiczna. Gra na wyłączność dla PlayStation 4 wyeliminowała możliwość korzystania z tarcz, w zamian oddając graczom lepsze uniki oraz niezwykle efektowne starcia, z wykorzystaniem alternatywnych, specjalnych ataków.
W Dark Souls 3 gracz staje przed bardzo, bardzo ciekawym wyborem. Możemy ponownie chwycić za tarczę, chować się za nią i grać zachowawczo. Tracimy jednak wtedy dostęp do specjalnych ataków, które przywędrowały do nowej gry From Software prosto z Bloodborne.
Specjalne ataki są kapitalne. Nawet podstawowe miecze i topory pozwalają na stosowanie ciekawych taktyk, takich jak rozbrojenie przeciwnika czy wir ciosów w obrębie 360 stopni wokół naszej postaci. Aby korzystać z tego typu ruchów, musimy mieć wolną lewą rękę. Czyli kończynę, w której zazwyczaj trzymamy tarczę.
Albo wachlarz ciosów poszerzony o arcyciekawe pchnięcia, albo większa defensywa. Gracz staje przed możliwością wyboru, którego dotychczas brakowało. Świetny pomysł, świetne wykonanie, świetna alternatywa.
Powód nr 5 - wojownicy nareszcie nie mają pod górkę!
Każdy fan Dark Souls zgodzi się ze mną, że postaci czarujące zazwyczaj mają łatwiej w grach From Software. Mogą miotać magicznymi pociskami, korzystać z przewagi terenowej, leczyć się własnymi zaklęciami, przywoływać potężne deszcze ognia i tak dalej. Dotychczas najlepszą odpowiedzią na problem „nie potrafię przejść Dark Souls” było - „zrób sobie maga!”.
To nareszcie się kończy. Wraz z DSIII, do systemu został wprowadzony nowy system many. Od teraz musimy ją odnawiać za pomocą butelek leczących, przekształconych w fiolki z magicznym płynem. Przykładowo, posiadając 5 leczących ampułek, to my decydujemy, że 3 z nich odnawiają pasek życia, a 2 pozostałe pasek many. Każdorazową zmianę tych proporcji musimy zatwierdzić u postaci niezależnej.
Nowa mechanika jest bardzo korzystna dla postaci walczących wręcz, które nie mają nic wspólnego z magią. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby przemienić wszystkie fiolki na te regenerujące pasek życia. Dzięki temu, w środkowej fazie gry będziecie biegać z kilkunastoma leczącymi eliksirami, co w Dark Souls 3 jest prawdziwym błogosławieństwem. In your face, magowie i kapłani!
Powód nr 6 - Dark Souls 3 to jedno, wielkie fan-service i mruganie w kierunku fanów.
Żadna inna gra From Software nie posiada tylu odniesień do poprzednich odsłon „soulsów”. Gracz ponownie ściera się z ikonicznymi oponentami, odwiedza dawne lokacje i może korzystać z kultowych zbroi, szat, zaklęć i broni. Dla znawców serii, DSIII to prawdziwa kopalnia wiedzy, poszlak i dodatkowych historii.
Byłem w gigantycznym szoku, gdy nagle odkryłem, że bagno, które akturat przemierzałem, jest pozostałością po dawnym mieście. Mieście, w którym byłem już wcześniej! Mieście, w którym nabiłem wiele poziomów i stoczyłem mnóstwo walk, bawiąc się z jedną z poprzednich odsłon Dark Souls. Tego typu smaczki doceni każdy miłośnik serii.
Gdy się nad tym dłużej zastanowię, Dark Souls 3 to taka długa, piękna, nostalgiczna wycieczka. No i wspaniała okazja, aby poszerzyć znane już legendy o nowe wątki, postacie i zwroty akcji. Fabuła Dark Souls 3 jest ściśle zespolona z poprzednimi odsłonami, co czuć już od pierwszych minut z grą.
Powód nr 7 - tryby wieloosobowe znowu zdają egzamin
Gdy Bloodborne debiutowało na rynku, warstwa PvP oraz Co-Op była w gigantycznym nieładzie. Problemy z serwerami, problemy z połączeniem, nie do końca określone zasady przyzywania innych graczy - cóż, lekko nie było. Na całe szczęście producenci uczą się na błędach.
Multi w Dark Souls 3 jest niezwykle przyjemne. Inwazje na obce światy dokonują się natychmiastowo. Gdy postawię znacznik przyzwania, non stop ktoś chce skorzystać z mojej pomocy. Po włączeniu ustawień dobierania graczy na podstawie regionu, lagi nie psują rozgrywki, w której liczy się każda setka sekundy.
Twórcom ewidentnie przydał się przedpremierowy test kodu sieciowego. Cieszy mnie również, że rozgrywka wieloosobowa znowu jest silnie powiązana z przymierzami, a także przypisana do konkretnych lokacji, umotywowanych fabularnie. Każda inwazja jest logiczna. Każda pomoc innemu graczowi z Przymierza ma sens. Wszystko tutaj pięknie zagrało.
Dark Souls 3 to dla mnie najlepsza odsłona w historii serii.
Oczywiście musicie zdać sobie sprawę, że dla części weteranów wymienione przeze mnie zalety będą wadami. Odczuwalnie obniżony poziom trudności, bardziej linearny świat i prostsza architektura poziomów to elementy, na które najwięksi miłośnicy gier From Software mają pełne prawo kręcić nosem.
Nie zmienia to faktu, że jeszcze z żadnymi „soulsami” nie bawiłem się tak dobrze. DSIII to z jednej strony bezczelne powielenie utartego schematu, ale z drugiej kapitalne poprawki w mechanice rozgrywki i rozwoju postaci. Gra dla zdecydowanie szerszej publiczności, świetna zarówno w trybie offline, jak i online.
From Software odnalazło złoty środek