REKLAMA

To, co dzieje się teraz pod hasztagiem #Teleexpress to dowód, że internauci nie wybaczają żadnych wpadek

Internet nie raz już udowodnił, że potrafi podchwycić każdą błahostkę i nadmuchać ją do niewyobrażalnych rozmiarów. Teraz padło na popularny program informacyjny TVP - Teleexpress - którego hasztag na Twitterze przeżywa prawdziwe oblężenie… choć nie wiem, czy kierownictwo TVP jest z tego powodu przesadnie szczęśliwe.

#Teleexpress uczy internet kinematografii.
REKLAMA
REKLAMA

Leonardo dostał statuetkę, uważana do niedzieli za nieprzebraną skarbnica memów wyschła, więc Internet musiał znaleźć sobie - przynajmniej na moment - inny punkt zaczepienia. Co znajdziemy dziś pod #Telexpress na Twitterze? Zapowiedź kolejnego wydania? Informacje o prowadzących? Dyskusję na temat podanych tam wiadomości? No, to ostatnie prawie pokrywa się z prawdą. Hasztag #Teleexpress przeistoczył się dziś bowiem w małe kompendium wiedzy o kinie. Kompendium, którego nie powstydziłby się ASZdziennik.

Możemy tam znaleźć takie perełki, jak na przykład:

#Teleexpress czyli #dobrazmiana w pełni.

Takich wpisów pod hasztagiem znajdziemy setki, jeśli nie tysiące, bo z każdą minutą kolejnych interpretacji filmów przybywa. A skąd taki odzew internautów? Cóż, aż chciałoby się powiedzieć, że TVP zbiera pokłosie własnej #dobrejzmiany i trzymania niektórych tematów na cenzurowanym.

No bo z jakiego innego powodu w przygotowanym materiale Katarzyny Piwońskiej o oscarowej gali, film “Spotlight” miałby zostać opisany jako film o… pedofilii w Bostonie? Dokładnie tych słów użyto we wczorajszym wydaniu Teleexpressu, by opisać dokument, który traktuje o śledztwie Boston Globe, które obnażyło plagę pedofilii w Kościele Katolickim. Być może w kierownictwie TVP ktoś uznał, że lepiej nie wywoływać wilka z lasu, a nuż ktoś jeszcze opatrznie zrozumie przesłanie, odbierze je jako atak na instytucję religijną… bezpieczniej więc powiedzieć, że film traktuje po prostu o pedofilii w Bostonie. Po co ludziom niepotrzebnie mieszać w głowach.

Internauci nie pozostali więc dłużni i postanowili przyłączyć się do kampanii Telewizji Publicznej, polegającej na maksymalnym uproszczeniu fabuły filmu, tak, aby każdy zrozumiał. Zasada jest prosta - tłumaczenie nie może być zbyt skomplikowane i lepiej, żeby nie zdradzało prawdziwej treści, bo jeszcze wywoła protest przeciwników spoilerów.

Jak widać, Internet stanął na wysokości zadania. Bardzo ciekawe, czy przypadkiem w dzisiejszym wydaniu Teleexpressu tematem ostatniej, podawanej wiadomości (tej na rozluźnienie atmosfery) nie będzie właśnie Twitterowa akcja. W końcu od tego jest Telewizja Publiczna, żeby podawać do wiadomości, kiedy ludzie się jednoczą w szczytnym celu, prawda? A trudno o bardziej szczytny cel, niż edukacja obywateli w zakresie kinematografii. Może nawet ktoś z TVP się czegoś nauczy.

Żarty żartami, ale cała sytuacja to raczej śmiech przez łzy. Nie wiem, czy spłycenie fabuły “Spotlight” było celowym nakazem realizatora, czy czyjąś pomyłką, ale jak widać Internet nie przegapi żadnej okazji, żeby dostarczyć sobie tzw. “lolcontentu”. Maciej Orłoś wyjaśnia, iż to z jego winy podano nieprawidłową informację, gdyż... nie widział jeszcze filmu, a szczegóły tej "aferki" mamy poznać w Teleexpressie Extra. Prowadzący nie uważa jednak, żeby podanie informacji w ten sposób było błędem. Cóż... Internet uważa inaczej.

REKLAMA

Na szczęście dla Teleexpressu Internet zapomina o takich rzeczach równie szybko, jak je podłapuje, więc jutro pewnie już nikt nie będzie pamiętał o tej żenującej wpadce. Zanim to jednak nastąpi, z Twittera dowiemy się pewnie jeszcze wielu ciekawych rzeczy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA