O najważniejszej rzeczy z konferencji Microsoftu my, Polacy, możemy tylko pomarzyć
Nowości, jakie do tej pory zostały zaprezentowane na konferencji Build 2016, właściwie ograniczają się do dwóch rzeczy. Jednej dość nudnej (choć dla deweloperów potencjalnie arcyciekawej), a drugiej dość odważnej i… problematycznej, o czym my, Polacy, wiemy od dawna.
Microsoft zdecydowanie nie wie jak robić konferencje. Zaprezentowano multum ciekawych informacji w takiej formie, że każda jedna osoba przynajmniej kilkukrotnie ziewnęła. Forma prezentacji: dno. Ale liczy się treść, nieprawdaż? Z tą treścią jest również kilka problemów. Nie, nie dlatego, że pomysły są złe lub źle wykoncypowane. Wręcz przeciwnie, zaprezentowano przełomowe narzędzia deweloperskie i coś, co kolega Piotrek Górecki z Tabletowo.pl w prywatnym czacie ze mną podczas konferencji pięknie określił jako SNaaS (SkyNet as a service).
Po raz pierwszy w historii mojej bytności na Build wyszedłem jednak pełen wątpliwości. Mało było rzeczy typowo „konsumenckich” (co na Build nie jest jakąkolwiek niespodzianką, wszak to konferencja dla twórców), dużo było wielkich marzeń i aspiracji. Co więcej, nie prezentowano wizji, a konkretne platformy i narzędzia. Na co więc kręcę nosem? Przyjrzyjmy się dwóm najważniejszym ogłoszeniom. Nie to, bym ignorował nowości związane z Xboxem czy HoloLens, ale te są drugorzędne przy prawdziwym „mięsku” i te omówię w późniejszym tekście. To co to są za rewolucje?
Prawdziwie uniwersalne aplikacje a programowanie na Macbooku
To co, te obecne nie są wcale a wcale uniwersalne i znowu nas „oszukano”? Niezupełnie. Do tej pory twórcy mogli tworzyć aplikacje na dowolne urządzenia… pod warunkiem, że pracują pod kontrolą Windows 10. Konsole do gier, tablety, telefony, komputery PC… jedna aplikacja zadziała na wszystkim, ale musi być to Windows 10. Teraz, gdy technologia Xamarin została zakupiona przez Microsoft, sytuacja się znacząco zmienia.
Programiści mogą bowiem tworzyć jedno rozwiązanie nie tylko na platformę Microsoftu, ale również i na iOS-a czy Androida. Rozwiązanie to nie jest idealne i jeszcze przez pewien czas nie będzie, ale pokusa dla twórcy jest znacząca. Oto bowiem ma jeden wspólny kod i projekt dla wszystkich systemów i wydzielone podwersje dedykowane poszczególnym systemom, urządzeniom i ich specyfice.
Sęk w tym, że to nie pierwszy raz, kiedy Microsoft zapewnia deweloperom świetne rozwiązania, ci z uznaniem kiwają głowami, po czym odpalają Xcode by stworzyć kolejną aplikację na platformę, na której ludzie faktycznie chcą wydawać na te aplikacje pieniądze. Xamarin wydaje się być bronią ostateczną („stwórz aplikację UWP nawet jak piszesz na zupełnie inny system!”) i, w teorii, brzmi to po prostu pysznie. W praktyce… no właśnie. Visual Studio? Windows 10? Mam duże obawy jeżeli chodzi o zainteresowanie ze strony twórców, choć bardzo chciałbym się mylić.
Sztóczna inęligiencja Microsoftó
Dużo ciekawsze wydaje się udostępnienie platformy sztucznej inteligencji Microsoftu dla wszystkich zainteresowanych twórców. Czy to w formie botów, czy też do przetwarzania danych, czy też w jakimkolwiek innym celu. I tu trafiamy na problem, którego być może siedzący obok mnie amerykańscy dziennikarze nie dostrzegają, a który dotyczy… no cóż, znacznej części świata. Chodzi o język. I nie mam tu na myśli języka programowania.
Nie bez powodu Google Now jest w naszym kraju mocno ograniczone, Siri z nami gaworzy po angielsku a Cortana, tak po prostu, nie działa. To dobrze, że twórcy będą mogli sami zarządzać słownikiem i go ulepszać, to świetnie, że potęga Azure będzie dla nich dostępna, by mogli wymyślać i tworzyć fantastyczne usługi. Obawiam się, że my, Czesi, Rosjanie, Szwedzi, Grecy, (tu wstaw kilkadziesiąt państw) nieprędko będą mogli z tych udogodnień korzystać. Edycja słownika przyda się do stworzenia bardzo prostego bota, ale „prawdziwa” sztuczna inteligencja, taka co porozumiewa się z nami językiem naturalnym, zostanie ograniczona do kilku rynków. Prestiżowych, istotnych, ale z naszego punktu widzenia, równie dobrze możemy dyskutować o usługach na Jowiszu.
A to nie koniec
Microsoft nadal nie odpowiedział też na wiele wątpliwości, jakie pozostawił po zeszłorocznym Buildzie, ale jest ciut za wcześnie, by go za to rugać. Konferencja potrwa trzy dni, a jesteśmy dopiero po mowie otwierającej. Będę szukał tych odpowiedzi u przedstawicieli firmy i na sesjach tematycznych.
Na razie jednak mam wiele wątpliwości. Plan jest dobry, robi wrażenie i może wynieść Microsoft na nowe wyżyny. Pod jednym, drobnym warunkiem: zakładając, że wypali…