Nareszcie możemy się przekonać, jak wygląda interfejs użytkownika gogli Hololens
Nawet gogle do rozszerzonej rzeczywistości doczekały się dedykowanej sobie edycji Windows 10. Ale jak wpakować wywodzący się z komputerów osobistych system operacyjny w tak odmienne od wszystkiego co znaliśmy do tej pory urządzenie? W dużym uproszczeniu: podobnie jak w konsoli Xbox One.
Windows ma być systemem działającym wszędzie, w podobny sposób. Od urządzeń typu IoT, przez telefony komórkowe i tablety aż po wielkie stacje robocze. To jednak nie oznacza, że wszędzie wygląda w identyczny sposób. Microsoft od dawna już próbuje unifikować urządzenia przez chmurę i oprogramowanie i nauczony doświadczeniem z czasów Windows 8 wie, że unifikacja ma sens tylko wtedy, gdy… no właśnie, ma sens. Dlatego też zarówno „uniwersalny” Windows 10, jak i działające na nim „uniwersalne” aplikacje mają kilka widoków, a za ich zmianę odpowiada moduł nazywany przez Microsoft Continuum.
To Continuum wykrywa, że od laptopa dotykowego z Windows 10 odłączono klawiaturę, więc należy system i aplikacje przeobrazić do trybu tabletowego. To samo Continuum wykrywa, że drugi ekran podłączony do telefonu ma wymiary pozwalające wyświetlać na nim interfejs desktopowy. Wszystko przeobraża się płynnie i nie wymaga działań ze strony użytkownika. Dzięki temu nie musimy już stosować znanych z Windows 8 kompromisów a zarazem możemy zmaksymalizować potencjał formy urządzenia, jaką w danej chwili ono przybiera.
Nawet konsola Xbox One zachowuje „bebechy” Windows 10 i jego filozofię nawigacji, w tym aktywne kafelki i ich przypinanie. Po prostu system ten działa w trybie interfejsu dla dużego telewizora. Nie inaczej jest z goglami HoloLens.
Interfejs HoloLens to…. Menu Start, aktywne kafelki i Cortana
Z goglami HoloLens nie miałem już styczności od dawna. Jednak nawet kiedy ostatnio Microsoft mi je udostępnił do testów, interfejs użytkownika nie był gotowy, lub nie zdecydowano się mi go zademonstrować. Jedyne co mogłem robić, to obcować z uruchomionymi już aplikacjami. Dziś dowiadujemy się nieco więcej, dzięki filmowi promocyjnemu jednego z twórców aplikacji dla Windows 10 zgodnej z HoloLens.
Na filmie widać interfejs nie tylko aplikacji, ale również i systemu. Nawigacja po tym interfejsie odbywa się w podobny sposób, co po samych aplikacjach i co miałem okazję już przetestować. A więc jest to połączenie poleceń głosowych, kierowania wzroku w dany punkt i gestów za pomocą palca. Na tym jednak specyfika HoloLens się w gruncie rzeczy kończy, a całość wygląda bardzo, bardzo znajomo.
Ponownie więc mamy poprzypinane aktywne kafelki w menu startowym i najważniejsze informacje (dostępność Wi-Fi, stan akumulatora, godzina, itd.) w górnej części ekranu. Cortana z niejasnych przyczyn została przeniesiona z dolnej na górną część interfejsu. Proste, logiczne, znajome i, jak zgaduję posiłkując się dotychczasowymi doświadczeniami z nawigacją po interfejsie aplikacji dla HoloLens, również i wygodne.
Microsoft wyraźnie trzyma się swojej wizji unifikacji wszystkiego, a ta ma swoich zwolenników i przeciwników. Ci drudzy są zdania, że wyspecjalizowane rozwiązania oferują mniej kompromisów, przez co sprawdzają się lepiej. Patrząc po aktualnej sytuacji na rynku, mogą mieć rację. Z drugiej jednak strony, jak wytłumaczyć nieśmiałe eksperymenty w postaci iPada Pro, Pixel C i coraz większej ilości konwertowalnych urządzeń? Apple i Google mogą okazać się odpowiednikami Palma, IBM-a, BlackBerry czy Nokii: bogatych gigantów zupełnie nieprzygotowanych na kolejną rewolucję w świecie elektroniki użytkowej.