Klonowanie psów a śmierć
O klonowaniu psów słyszę od dobrych dwóch lat. Specjalizują się w tym laboratoria z Korei Południowej, które wabią klientów z Europy. Tym razem pewna para z Wielkiej Brytanii wydała około 100 tys. dol. na sklonowanie swojego zmarłego boksera. Sprawa jest przełomem, bo udało się stworzyć nowego klona z tkanki zmarłego od 12 dni psa, choć wcześniej uważano, że to niemożliwe. Mnie intryguje jeszcze coś innego: co mówi o nas jako o społeczeństwie coraz większa chęć do klonowania psów?
Nieśmiertelność intryguje ludzkość od dawna
Jesteśmy jedynymi stworzeniami, które znamy, które tak mocno obawiają się istnieć i robią co mogą, by zatrzymać nieuchronność śmierci. Nawet Google dokłada swoje trzy grosze do tematu, nie mówiąc o setkach innych bardziej i mniej znanych naukowych projektów. Próbujemy zmieniać geny, przenosić świadomość do postaci cyfrowej, czy nawet przeszczepiać całe głowy. Podobno za 25 lat życie do 1000 lat w ciele 20-25 latka będzie możliwe.
Ciężko mi w to uwierzyć, zwłaszcza gdy tak po ludzku widzę, co dzieje się dookoła. Nie wierzę, że nawet jeśli pojawi się jakieś remedium na starość, choroby i umieranie, dostaniemy je wszyscy, po równo i sprawiedliwie.
Mimo to, klonowanie psa jest niesamowite.
Każdy kto miał ulubionego pupila wie, jak łatwo się do niego przywiązać i jak smutna jest myśl, że będzie żył o wiele krócej niż my. Sama ta myśl jest straszna, co dopiero moment, w którym pupil odchodzi. Łatwo wykorzystać tę słabość. Obietnica przywrócenia go do życia zwierzęcia w postaci klona może wydawać się wspaniała i wzbudzać nadzieję, że “nowy-stary” pies lub kot będzie miał podobne zachowania, że będzie bardzo podobny nie tylko z wyglądu ale i z charakteru do pierwowzoru.
Klon jednak nigdy nie będzie identyczny - oprócz predyspozycji i wyglądu jest jeszcze zachowanie, a to może być całkowicie różne. Jeśli nie odwzorujemy dokładnie warunków, w których wychowywał się pierwowzór, klon zawsze będzie się różnił. Naukowcy wciąż nie potrafią rozwiązać zagadki “nature vs nurture”, czyli odpowiedzieć na pytanie jak mocno na to, kim jesteśmy my, ludzie, kształtują geny a w jakim stopniu to, co dzieje się dookoła nas, czyli wychowanie, doświadczenia, itp. Niektórzy badając niezwykłe historie bliźniaków jednojajowych dochodzą do wniosku, że jest pół na pół, ale i tak wciąż nie jesteśmy tego pewni.
Pies też człowiek, przynajmniej w pewnym stopniu. Szansa na to, że klon będzie dokładnie taki sam jak poprzednik nie istnieje. Mimo to ludzie wciąż decydują się na wskrzeszanie pupili przez wariacje z DNA. Jakby nie potrafili zaakceptować, że ukochane zwierzątko odeszło.
Żyjemy w kręgu kulturowym, w którym śmierć jest straszna
Wymyślamy wytłumaczenia, wymówki i bajki, które nie mają żadnych sensownych podstaw istnienia, ale które pocieszają nas i oswajają śmierć. Kultury, które oswoiły śmierć - jak ta w Indonezyjskiej prowincji Toraja - wywołują u nas dyskomfort, zdziwienie, czasem wręcz obrzydzenie. Mieszkanie ze zwłokami, traktowanie ich jak żywych, prowadzanie ich po mieście, odkopywanie czy niesamowicie drogie pogrzeby są dla nas całkiem obcym zjawiskiem.
Strach przed nieuniknionym niebytem napędza nas bardziej, niż zdajemy sobie sprawę. Żyjemy z tym widmem na co dzień, mówimy: “żyje się raz”, zaprzeczając zwykle samym sobie i wierze w życie pozagrobowe. Twierdzimy, że życie jest krótkie i trzeba z niego korzystać. Dochodzimy jednak często do momentów realizacji, czyli zrozumienia, że zmarnowaliśmy swoje życie. Chcemy zostawić coś po sobie, ale tak naprawdę większość z nas nie chce umrzeć. Nie chce choćby myśleć o śmierci. Nawet o śmierci swoich pupili. Będziemy więc coraz częściej wydawać dziesiątki tysięcy dolarów na klonowanie piesków i kotków i odpychać te czarne myśli od siebie.
Klonowanie psów to zjawisko, które mówi dużo o nas samych.