Google wie, co robi z YouTube'em. Dzieci już zdecydowały, co zastąpi telewizję
Rośnie nam nowe pokolenie, które jako pierwsze w historii więcej czasu spędza w Internecie, niż przed telewizorem. To duża zmiana pokoleniowa, którą globalne korporacje już starają się zmonetyzować.
Jak donosi The Guardian, w Wielkiej Brytanii nowe pokolenie dzieci po raz pierwszy spędza więcej czasu w Internecie niż przed telewizorem. Firma badawcza Childwise przebadała nawyki osób w wieku do 16 lat i wnioski są bardzo ciekawe. Na Wyspach przeciętne dziecko w wieku 5-15 lat spędza trzy godziny dziennie w Internecie i 2,1 godziny oglądając telewizję.
To pierwsza taka sytuacja w historii, choć można było się spodziewać, że kiedyś do tego dojdzie. Czas jaki dzieci spędzają przed telewizorem stopniowo maleje. Na przełomie tysiącleci dzieci oglądały telewizję średnio przez 3 godziny dziennie, a w ubiegłym roku już tylko 2,3 godziny.
Maleje też czas poświęcany na czytanie książek dla przyjemności (czyli z pominięciem „przymusowych” lektur szkolnych). W 2012 roku statystycznie dzieci czytały godzinę dziennie, a dziś czytają tylko 30 minut. I tak jestem zaskoczony tak dużym wynikiem. No chyba, że badacze do kategorii czytania zaliczyli też kolorową prasę dziecięcą.
Z roku na rok wydłuża się jednak czas spędzony w Internecie, a wzrosty są tu bardzo dynamiczne. Tylko w ostatnim roku czas spędzony online wzrósł aż o 50%, z dwóch do trzech godzin. Szkoda, że twórcy raportu nie pokusili się o zbadanie, na jakich urządzeniach dzieci najchętniej korzystają z Internetu. Stawiam jednak dolary przeciwko orzechom, że wzrost czasu spędzanego online jest spowodowany rosnącą popularnością urządzeń mobilnych.
Badanie było przeprowadzone w formie ankiety, w której wzięło udział 2000 dzieci.
Dzieci kochają YouTube…
Rozgraniczenie świata telewizji i Internetu już dziś jest praktycznie niemożliwe. Możemy przecież korzystać z Internetu na telewizorze, a czas spędzony w Internecie można poświęcić na czytanie i oglądanie telewizyjnych programów. Trudno więc ocenić, czy programy TV są dla dzieci coraz mniej ważne.
Wiadomo jednak, że dla dzieci najważniejszym serwisem internetowym jest YouTube. Połowa badanych odwiedzała ten serwis każdego dnia, a niemal wszyscy korzystali z YouTube’a przynajmniej okazjonalnie.
Połowa dzieci wykorzystuje YouTube do oglądania śmiesznych filmików. Około jedna trzecia ogląda treści związane z grami, vlogi, programy TV, czy różne poradniki. Jest jednak jedna branża, która deklasuje pozostałe.
…a YouTube kocha dzieci. I pieniądze ich rodziców
Najistotniejszą informacją z badań Childwise jest to, co dzieci najchętniej oglądają w YouTube. A tak się składa, że jest kategoria filmów, która wygrywa popularnością nawet ze śmiesznymi filmikami. Są to filmy z muzyką, które ogląda 58% badanych dzieci. Oznacza to, że sporo ponad połowa dzieci wykorzystuje YouTube do słuchania muzyki.
W tym kontekście sukcesy Spotify, czy zarobki Apple Music wydają się zabawne i zupełnie nieistotne, bo rośnie nam pokolenie odbiorców, które wychowują się na YouTube. Takie Spotify musi wyglądać w ich oczach tak, jak dla fana streamingu wygląda odtwarzacz Foobar2000, czy Winamp.
Dodajmy wszystkie fakty. Dzieci wolą Internet od telewizji i poświęcają mu coraz więcej czasu. Centrum Internetu jest YouTube, a najważniejszą treścią YouTube’a jest muzyka. Kiedy dodamy 2+2 widać wyraźnie, że Google doskonale wie, co robi z YouTube’em, wprowadzając aplikację YouTube Music.
Co z tego, że Google ma swoją usługę streamingową Muzyka Google Play, skoro dla młodego pokolenia liczy się YouTube. Stworzenie YouTube Music wydaje się być genialnym krokiem Google'a. Także biznesowym, bo pełnię możliwości (zapis filmów offline, czy odtwarzanie przy wyłączonym ekranie) osiągnie się dopiero po uiszczeniu opłaty wynoszącej 10 dol.
Dla rodzica w Stanach Zjednoczonych to żaden wydatek, a dziecko będzie mogło cieszyć się muzyką wszędzie, gdzie jest. Jeśli pomysł wypali, dla Google’a będzie to żyła złota. Na razie YouTube Music nie jest dostępne w Polsce, ale czuję, że także nad Wisłą będzie to wielki hit. I to nawet wśród osób, które nie zdecydują się na opłaty.