Lumia 950 XL to cudowny telefon z dwiema poważnymi wadami – recenzja Spider’s Web
Przez 1,5 tygodnia używałem Lumii 950 XL jako głównego telefonu i wiem jedno: to z pewnością jest najlepszy telefon Microsoftu w historii. Nie oznacza to, że to najlepsza Lumia w historii czy produkt deklasujący konkurencję.
Minęło już pół dekady od wprowadzenia na rynek systemu Windows Phone 7, który przekreślił prawie cały dorobek Microsoftu w dziedzinie telefonów komórkowych i był zupełnie nowym otwarciem. Niestety, rynek okazał się na wysiłki Microsoftu całkiem… obojętny. Windows 10 to ponowne „nowe otwarcie”. Choć nie tak dramatyczne jak w przypadku Windows Mobile, tak nowe środowisko uruchomieniowe dla aplikacji ma być wielką szansą dla Microsoftu. A Lumia 950 XL to najbardziej „wypasiony” telefon, jaki można kupić z tym systemem.
W pudełku z telefonem znajdziemy sam telefon, ładowarkę, przewód USB-A<->USB-C i instrukcję obsługi. Dodatkowo, w ramach ograniczonej czasowo promocji, kupujący Lumię 950 XL otrzymują bezpłatnie stację dokującą do telefonu. Nie dostajemy jej jednak przy zakupie: należy skorzystać z zainstalowanej na telefonie aplikacji Lumia Oferty, która zapewnia 100-procentową zniżkę na ową stację dokującą. W moim przypadku czas realizacji zamówienia trwał tydzień.
To bardziej ThinkPad niż MacBook
Gdy Microsoft po raz pierwszy zaprezentował na slajdach swoje nowe telefony, świat na ich widok ziewnął. Faktycznie, w nowej Lumii nie pozostało wiele z charakterystycznego wzornictwa Nokii. To nie jest i nie będzie telefon, którym będziesz się chwalił przed znajomymi. Nie jest elegancki ani szpanerski. Jednak po wzięciu tego urządzenia do ręki i krótkiej chwili obcowania z nim, wszystko staje się jasne, a decyzja Microsoftu całkiem zrozumiała.
Zastąpienie metalu wytrzymałym poliwęglanem odebrało nowej Lumii nieco ekskluzywności, ale za to zapewniło jej niesamowitą lekkość. Ten całkiem spory telefon wymaga wyrobienia sobie nowego przyzwyczajenia, a mianowicie, do jego lekkości. Tworzywo sztuczne (i nie miejmy wątpliwości: znakomicie spasowane i wysokiej jakości) powoduje, że użytkownik ma odczucie, jakby obcował z atrapą telefonu z wyjętą baterią. Jest tak lekki. No i sama obudowa jest wymienialna. To oznacza, że możemy dokupić sobie do telefonu inne „plecki”, gdy te firmowe nam się już znudzą. Tak jak wymienić akumulator czy mieć łatwy dostęp do slotu na kartę microSD czy dwóch slotów na karty nano-SIM.
Lumia 950 XL była projektowana przede wszystkim z myślą o byciu praktyczną, wytrzymałą i wygodną.
Nie jest to najpiękniejszy telefon na rynku (choć mi, subiektywnie, i tak się podoba). Jest za to bardzo fajnie zaprojektowany. A raczej byłby, gdyby nie pierwsza z jego wad: Microsoft zdecydował się na nowy układ przycisków sprzętowych. Sama zmiana jest już irytująca, bo wymaga od długoletniego użytkownika Lumii zmiany przyzwyczajeń. To jednak problem subiektywny. A obiektywnie?
Odstępy między przyciskami są zbyt małe i na oślep trudno wyczuć, czy aktualnie wciskamy przycisk głośności czy blokady. Na szczęście dedykowany przycisk migawki aparatu pozostał na swoim miejscu.
Lumia 950 XL posiada też nowe złącze USB, typu C. Bez wątpienia to krok naprzód zapewniający większą wygodę, ale… nie jest to pozbawione wad. Do tej pory jak rozładował mi się niespodziewanie telefon, zawsze gdzieś był pod ręką kabel microUSB. Albo gdzieś się walał, albo zawsze ktoś miał pożyczyć. Kabla USB-C musisz pilnować jak oczka w głowie. Bo nikt ci go nie pożyczy.
Lumia 950 XL pozbawiona jest też przycisków do nawigacji (wstecz, Windows, szukaj). Zastępują je przyciski ekranowe. Dzięki temu telefon jest mniejszy i lepiej leży w dłoni. To rozsądny kompromis, choć nie mogę powiedzieć, by mi nie brakowało sprzętowych przycisków.
A jak się na tym prezentuje Windows 10?
A to bardzo duży komplement. Telefon wyposażony jest w ekran pracujący w rozdzielczości 1440 x 2560 pikseli (Quad HD) i wykonany w technologii AMOLED oraz pokryty warstwą polaryzacyjną ClearBlack. Efekt jest naprawdę porażający, choć zastosowano tu technologię PenTile. Głęboka, czysta czerń, wspaniała ostrość obrazu, kąty patrzenia czy kontrast. No i genialne odwzorowanie kolorów, które nie są przesycone, a zarazem bardzo żywe. Słyszałem skargi na jasność wyświetlacza w Lumii 950. Jeżeli w tamtym modelu faktycznie jest to problemem (nie wiem, nie używałem), tak edycja XL nie ma z tym najmniejszego problemu.
Sam Windows 10 niedawno był przez nas recenzowany. By nie mnożyć bytów, dla tych co nie czytali, uprzejmie proszę o zapoznanie się z tym tekstem. Tu odniosę się tylko do spraw związanych z tym konkretnym modelem telefonu. Pierwszą, jest dołączony (w pewnym sensie, o czym wspominałem wyżej) „dock” do telefonu. Praca na dużym ekranie dzięki Continuum jest płynna i zaskakująco wygodna, choć oczywiście nie pozbawiona opisywanych w linkowanym tekście ograniczeń. Dock zapewnia nam przewodowe połączenia z peryferiami i na tym właściwie jego rola się kończy. To mały zgrabny replikator portów, nic więcej.
Drugą kwestią są dodatki dla Windows 10, opracowane na wyłączność dla tego modelu (występują też w innych, ale w różnych zestawach, tylko na Lumiach).
Są to dane o ruchu, a więc rejestrowanie przemieszczania się telefonu z uwzględnieniem kilku innych czynników, przez co zyskujemy funkcję prostego krokomierza. Należy do nich też opcjonalna wibracja przy dotykaniu ekranowych przycisków nawigacyjnych, zaawansowana konfiguracja dwóch kart SIM, ekran podglądu wyświetlający w trybie ultra-niskiego poboru prądu wybrane przez nas powiadomienia i informacje nawet gdy telefon jest zablokowany a ekran wygaszony, korektor dźwięku i możliwość kalibracji wyświetlacza. Wszystko działa jak należy.
Trzecią i ostatnią funkcją jest Windows Hello (obsługa poświadczeń biometrycznych), który w przypadku Lumii 950 XL wykorzystuje skaner tęczówki oka. Mam wobec niego mieszane uczucia. Działa, w każdych warunkach oświetleniowych i praktycznie za każdym razem. Jest to też bardzo… „bajeranckie” i daje poczucie obcowania z nowoczesną techniką. Tyle że skanowanie zajmuje często nawet i cztery sekundy. A wtedy okazuje się, że wpisanie PIN-u jest po prostu szybsze. Choć przyznaję uczciwie, że i tak korzystam z Hello. Bo to… fajny bajer. I tak, to też jest argument. Choć czytnik linii papilarnych wydaje się jednak praktyczniejszy.
Podzespoły i akumulator
Lumia 950 XL wyposażona jest w ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 810 i 3 GB pamięci RAM. Windows 10 powinien na tym wręcz fruwać. I faktycznie to robi. Właściwie nie istnieje zadanie dla Lumii 950 XL, nad którym ta dłużej się zastanawia. System i uniwersalne aplikacje reagują na nasze działania błyskawicznie. Czy to praca przeglądarki, czy synchronizacja danych aplikacji, czy obróbka zdjęć – na nic nie musimy czekać. Z jednym małym wyjątkiem: aplikacje od dawna nieaktualizowane przez swoich twórców najwyraźniej nie potrafią skorzystać z tego, co oferuje nowy procesor. Wszystko w systemie pływa, a Spotify nadal działa tak samo ociężale, jak na telefonie z trzykrotnie gorszym procesorem.
Telefon też również się nie nagrzewa pod obciążeniem, czego się wiele osób obawiało. To nie oznacza, że nie wydziela ciepła. Pod obciążeniem tył telefonu się lekko nagrzewa. Jest to jednak pomijalne i nie wpływa na komfort obcowania z urządzeniem.
A teraz przyszedł czas na opisanie wielkiego rozczarowania. To najważniejszy akapit tej recenzji.
Można ją bowiem skrócić do „wszystko jest super, serio, ale jedna rzecz powoduje, że to nie jest najlepszy telefon na rynku, deklasujący konkurencję”.
Jest nią czas pracy na akumulatorze, który jest znacznie poniżej oczekiwań. Przy standardowym korzystaniu z telefonu, będziesz go ładował przynajmniej raz dziennie. Mam tu na myśl włączone powiadomienia push, Wi-Fi, Bluetooth, automatyczną jasność wyświetlacza, modem 4G i brak limitów na aplikacje w tle. Czyli, innymi słowy, telefon z jakiego faktycznie korzystamy. Mam zwyczaj ładowania telefonów, gdy te osiągną poziom naładowania 50 proc. (druga połowa jest awaryjna, jakbym nie miał okazji się gdzieś podłączyć). Lumię 1520 ładowałem raz dziennie. Lumię 950 XL: dwukrotnie częściej.
Mój serdeczny kolega, Konstanty Młynarczyk (redaktor naczelny magazynu Chip) dosłownie tuż przed publikacją czytanego przez was tekstu znalazł przyczynę takiego zachowania telefonu, testując podobny model, a więc Lumię 950: otwarte w przeglądarce Edge karty nie przechodzą w stan uśpienia. To oznacza, że cały czas są przetwarzane nawet gdy telefon jest zablokowany. Sprawdziłem jego doniesienia i faktycznie, widać olbrzymią poprawę. To oznacza, że jest spora szansa na aktualizację oprogramowania, która ten problem usuwa. Na razie jednak trzeba albo pamiętać, by zamykać karty w Edge, albo pamiętać o powerbanku. Przy czym oba tymczasowe rozwiązania są nie do przyjęcia. Czekam na aktualizację oprogramowania i wierzę, że problem zniknie. Na razie jednak jest pod tym względem kiepsko.
Na osłodę: Lumia 950 XL bardzo szybko się ładuje. Używając ładowarki podłączonej do kontaktu, od zera do 60 procent naładowania osiągniemy w około 30 minut, kolejne 40 procent w kolejne 45 minut.
Te zdjęcia, ten dźwięk…
Lumia od czasów modelu 920 wyznaczała nowe standardy w mobilnej fotografii (a także wcześniej symbianowe Nokie). Została zastąpiona przez genialne aparaty w modelach 930/1520/Icon, a potem… Microsoft długo nie decydował się na wydanie modelu z nowszej półki. Czy Lumia 950 XL wyznacza nowe standardy?
Niezupełnie. Choć wynika to z tego, że technika poszła bardzo do przodu i coraz łatwiej i taniej jest stworzyć dobry, mobilny aparat. Lumia 950 XL to absolutna czołówka stawki jeżeli chodzi o rejestrację obrazu (zdjęcia i wideo) oraz dźwięku (fantastyczny zestaw mikrofonu). Czy jest lepsza od nowego iPhone’a, LG czy Samsunga Galaxy? Nie jestem pewien. Ale z całą pewnością ma wybitnie dobry aparat. Po bardziej szczegółową i rzetelną opinię odsyłam was do tekstu Marcina, który fachowym okiem rozkłada zdjęcia z Lumii 950 XL na czynniki pierwsze. W tekście tym znajdziecie też przykładowe zdjęcia zrobione tym telefonem.
Podsumowanie
Lumia 950 XL byłaby idealna dla entuzjastów Windows Phone’a. Byłaby też ciekawą propozycją dla tych, co mają dość ograniczeń iOS-a czy wybryków Androida, pod warunkiem, że uboższy od konkurencji Sklep Windows zapewni takiemu użytkownikowi to, co potrzebuje. To byłby świetny telefon. Lekki, przyjemny, wygodny. Wydajny z fantastycznym aparatem i najlepszym systemem mobilnym na rynku. Niestety, nie tylko Sklep Windows jest jego problemem.
Czas pracy na akumulatorze pozostawia sporo do życzenia. I choć najprawdopodobniej owa wada zostanie wyeliminowana poprzez aktualizację oprogramowania, tak oceniam ten telefon na chwilę obecną. Urządzenie to jest już dostępne w sprzedaży, a Microsoft nie zapowiedział żadnej aktualizacji systemu i firmware dla Lumii 950 XL. A to oznacza, że w tej recenzji ów czas pracy musi zostać wypunktowany i wskazany jako największą wadę tego urządzenia.
Szkoda, bo to pod każdym innym względem (nie licząc pewnych mikrodrobiazgów, których się czepiam w tekście) to wspaniały sztandarowiec, którego użytkowanie to czysta przyjemność. I właściwie to i tylko tylko to, że owa przyjemność przerywana jest wiszącym kablem od powerbanka powstrzymuje mnie przed wezwaniem was do natychmiastowego zakupu urządzenia.
Chcesz ryzykować i postawić na aktualizację od Microsoftu która potencjalnie usunie problem? Lub nie przeszkadza ci 10-godzinny czas pracy na baterii? Śmiało zamawiaj. To moja nowa ulubiona zabaweczka (i narzędzie pracy). W przeciwnym razie… no cóż. Szkoda.
Czytaj również: