Nie mam już żadnych wątpliwości, dlaczego wszyscy polecają właśnie tę myszkę
W świecie peryferiów komputerowych trudno nazwać cokolwiek „idealnym” lub „najlepszym”, gdyż w ich ocenie zbyt wiele zależy od osobistych preferencji. Jeśli jednak mielibyśmy się pokusić o przyznanie złotego medalu myszce, odpowiedź mogłaby być tylko jedna - Logitech MX Master.
Uważni czytelnicy z pewnością zauważyli już, iż mam, delikatnie rzecz ujmując, problem z YouTube’em, szczególnie z jego technologiczną częścią, od której… jestem po prostu uzależniony. Ostatnimi czasy format, który darzę szczególnym upodobaniem to „setup tours”, czyli przegląd sprzętu YouTuberów. Nie sposób nie zauważyć, że od kilku miesięcy na niemal każdym filmie tego typu pojawia się jeden wspólny produkt - niezależnie od tego, czy mówimy o MKBHD mającym trzy miliony subskrybentów, czy twórcach będących dopiero u początku swojej YouTube’owej drogi.
Cóż więc takiego ma w sobie Logitech MX Master, że polecają ją dosłownie wszyscy? Postanowiłem się przekonać.
Niestety, moja magiczna myszka od Apple kilka dni temu straciła swoje czarodziejskie moce i podziękowała mi za dalszą współpracę. Stwierdziłem więc, że skoro i tak muszę wydać niemałe pieniądze na myszkę, to tym razem zainwestuję w Logitecha MX Master, skoro w przeciwieństwie do legendarnej poprzedniczki - Performance MX - funkcjonalnie MX Master jest w stanie zastąpić wszystkie gesty znane mi z Magic Mouse poprzez stosowne przyciski i boczne pokrętło. Jak postanowiłem, tak zrobiłem, po czym wróciłem do domu, odpakowałem gryzonia, podłączyłem do MacBooka i… wiedziałem, że nigdy więcej do Magic Mouse’a nie wrócę.
Ten tekst nie jest recenzją, gdyż myszka miała swoją premierę ponad pół roku temu i można o niej przeczytać już niemal wszędzie przed podjęciem decyzji zakupowej. Mnie interesuje natomiast co innego - skąd wziął się fenomen MX Mastera wśród profesjonalistów i entuzjastów? W końcu na rynku nie brakuje świetnych myszek, również ze stajni Logitecha.
Jak z każdym, świetnym produktem, sporej części odpowiedzi na to pytanie nie sposób zawrzeć w prostych słowach. Trzeba to poczuć. Na nic bowiem zda się powiedzenie, że MX Master ma pięknie wyprofilowany korpus, skoro profile myszki nie są niczym nowym, szczególnie w myszkach dla graczy i takich nastawionych na produktywność.
Co wyróżnia MX Mastera?
Otóż jego profil jest zupełnie inny, niż u jakiejkolwiek innej myszki. Osobiście korzystałem już z wielu profilowanych myszek, jednak to, co Logitech zrobił przy swoim flagowym produkcie tej kategorii, przebija wszystko, co widziałem do tej pory. Jeśli miałbym do czegoś porównać ten profil, to paradoksalnie byłby to… trackball. Przy czym trackballe miały zazwyczaj dwie cechy wspólne - były niezwykle ergonomiczne i niezwykle paskudne zarazem.
MX Master nie zawodzi w żadnym z tych dwóch aspektów. Stylistycznie jest to po prostu piękny kawałek elektroniki użytkowej, nie bez powodu przywodzący na myśl rzeźbę - profil na którego bazie produkuje się tę mysz został faktycznie ręcznie wyrzeźbiony. Stonowane kolory, matowa powierzchnia, subtelne, złote akcenty… to wszystko sprawia, że MX Master jest prawdziwie piękną ozdobą biurka.
Co się zaś tyczy ergonomii, to jak łatwo się domyślić po wcześniejszych akapitach, jest ona rewelacyjna, zarówno dla małej jak i dużej dłoni. To ten typ myszy, na którą możemy położyć wygodnie całą dłoń, znajdując przy tym podparcie dla kciuka. Taki uchwyt jest naturalny, a przez to nie powoduje zmęczenia nawet przy wielogodzinnych sesjach.
I tutaj mamy pierwszą część odpowiedzi na pytanie, dlaczego profesjonaliści zdecydowali się na MX Master - spędzając przed komputerem tak wiele godzin, zadbanie o ergonomiczne, a przy tym estetyczne peryferia jest naprawdę istotne. Tego nie zrozumie ktoś, kto siada do komputera na 2-3 godziny dziennie i wystarczy mu mysz za 20 zł. Gdy mysz staje się narzędziem pracy, mamy wobec niej zupełnie inne wymagania.
Logi Options, czyli centrum dowodzenia myszkowym wszechświatem.
Siłą MX Mastera jest jego fleksyjność. Nie dość, że możemy sparować go z trzema urządzeniami jednocześnie (poprzez Bluetooth lub dołączony do zestawu adapter 2,4 GHz), to w oprogramowaniu możemy niemal dowolnie przypisać funkcje poszczególnym przyciskom i rolkom, a nawet stworzyć własne ustawienia dla konkretnych aplikacji.
W moim przypadku właśnie to najbardziej zaważyło o zmianie Magic Mouse właśnie na produkt Logitecha. Większość myszek podłączona do OS X nie pozwala na takie gesty jak szybkie uruchomienie mission control, czy przełączanie się między otwartymi desktopami (co na Magic Mouse robimy stosownymi gestami). W MX Master przeskakiwać między desktopami mogę albo z pomocą bocznej rolki, albo poprzez przycisk umiejscowiony pod kciukiem (naciśnięcie go w połączeniu z delikatnym ruchem myszy jest odpowiednikiem konkretnego gestu w Magic Mouse).
To wszystko sprawia, że myszkę mogę dopasować dokładnie do własnych potrzeb, zależnie od aplikacji. Dla przykładu w czasie regularnej pracy, mając otwartych 20 kart w przeglądarce, lubię przełączać się między nimi bocznym pokrętłem, podczas gdy w programach do edycji video to samo pokrętło służy mi do przewijania timeline’u.
Konstrukcyjnie Logitech MX Master to absolutna pierwsza liga.
Niewiele jest myszek wykonanych tak dobrze. Materiały użyte do wykonania tego sprzętu są bardzo przyjemne w dotyku, całość odpowiednio spasowana, a przyciski bardzo solidne, gotowe na trudy codziennego użycia. Podzielam zdanie recenzentów, iż jedynym, drobnym mankamentem są przyciski wstecz/do przodu, ale do naprawdę drobiazg - są po prostu zbyt małe i łatwo je ze sobą pomylić, przynajmniej dopóki się nie przyzwyczaimy.
Myszka ma też stosowną masę, chociaż brakuje mi możliwości samodzielnego dobrania odpowiedniego obciążenia, do czego przyzwyczaiły mnie myszki gamingowe pod Windowsem. Domyślam się jednak, że 99% kupujących nie będzie z tym miała żadnego problemu.
Ogromnym plusem jest fakt, iż MX Master dzięki autorskiej technologii „Darkfield” może pracować na niemalże każdej powierzchni, wliczając w to szkło (powyżej 4 mm grubości). To tylko dodatkowo podkreśla jak bardzo uniwersalny jest to produkt.
Nie bez znaczenia jest też czas pracy na jednym ładowaniu i prostota uzupełnienia energii. Aby naładować 500 mAh ogniwo w myszce, wystarczy podłączyć ją do komputera/ładowarki kablem microUSB, który wpinamy od przodu. Nie ma więc problemu, żeby jednocześnie ładować i korzystać z gryzonia. Nie będziemy go jednak ładować często, gdyż producent deklaruje do 40 dni pracy, a z relacji recenzentów wynika, iż nawet przy długich dniach przed komputerem nie trzeba MX Mastera ładować częściej niż raz na 3-4 tygodnie. Osobiście przekonam się o tym jednak dopiero za kilkanaście dni.
Nie mam już najmniejszych wątpliwości, dlaczego wszyscy polecają tę konkretną myszkę.
Nic dziwnego, że MX Master to mysz #1 wśród profesjonalistów, entuzjastów, czy po prostu użytkowników ceniących dobry sprzęt. To niezwykle uniwersalna myszka, a jedyne miejsce, gdzie się nie odnajduje, to gry komputerowe. Choć jest to relatywne - przy 1600 DPI nie ma mowy o sportowym graniu w CS: GO, ale dla casualowego gracza myszka ta będzie więcej niż odpowiednia. Sam przegrałem na niej kilka godzin w Skyrim na PC i bawiłem się równie dobrze, co w przypadku gamingowej G502. Nie zauważyłem też żadnych opóźnień spowodowanych bezprzewodową transmisją sygnału.
Przez te kilka miesięcy od dnia premiery Logitech miał też dostatecznie dużo czasu, by wygładzić wszystkie problemy, jakie trapiły pierwsze partie ich sprzętu, typu problemy z połączeniem, czy niewłaściwe zachowanie laserowego sensora. W swoim egzemplarzu żadnych problemów nie zauważyłem i mam nadzieję, że ten stan rzeczy utrzyma się przez lata, które mam zamiar z MX Master spędzić.
Bo jedno wiem na pewno - do Magic Mouse’a na pewno nie wrócę. Przesiadając się na flagową mysz Logitecha zastanawiam się… jakim cudem wytrzymałem rok z tak niewygodną myszką?