Jedna rzecz, którą najbardziej lubię w Windows 10? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta
Co jest dla mnie najważniejsze w nowym systemie Microsoftu? Czy jest to Menu Start? A może Continuum? Coś jeszcze innego? Nie, dużo istotniejsza jest cała koncepcja systemu. I nie mam tu na myśli nic związanego z interfejsem.
Windows 10 to niezliczona ilość nowości, które omawialiśmy już dla was wielokrotnie. Najważniejsze z nich możecie obejrzeć na tym klipie wideo:
Ktoś mi jednak wczoraj prywatnie zadał pytanie co bym wskazał jako największą siłę Windows 10. W swoich dotychczasowych tekstach wskazywałem Continuum, a więc płynne i bezbłędne dostosowywanie się systemu do urządzenia i akcesoriów, z jakich użytkownik korzysta. Dziś rano, przy kolejnym uruchomieniu komputera olśniło mnie, że chodzi tu o coś zupełnie innego. Dużo istotniejszego.
Windows jako usługa to nie jest tylko slogan
Swoją przygodę z Windows 10 zacząłem od praktycznie samego początku. Za bardzo jednak polegam na swoim komputerze by pracować z nieukończonym i niestabilnym systemem. Większość czasu posiadałem go więc w wirtualnej maszynie. Jednak w momencie, w którym prace chyliły się ku końcowi, w końcu zdecydowałem się na umieszczenie tego systemu „natywnie”. Co to była za przygoda!
Niedziałający Sklep, którego nie da się naprawić. Znikające Menu Start i Centrum Akcji, z powodu których musiałem ponownie uruchamiać komputer. Rozłączające się co chwila połączenie Miracast. A to było na kilkanaście dni przed premierą. Codziennie jednak Microsoft publikował spore aktualizacje w Windows Update. Czasami nawet dwie dziennie. A problemy… ustępowały.
Aktualizacje okazywały się bezbolesne, bezobsługowe i automatyczne.
Choć czasem sam je przyspieszałem, widząc na Twitterze informację, że takowe wyszły, to za każdym razem, gdy nie byłem nadgorliwy, system robił wszystko w tle, zupełnie nie przeszkadzając mi w pracy. I za każdym razem stawał się lepszy, stabilniejszy. Również dołączane do systemu aplikacje szybko zaczęły ewoluować i nawet znienawidzony przeze mnie klient pocztowy otrzymał kilka porządnych szlifów.
Windows 10 na moim komputerze się zmieniał. Z dnia na dzień. Dziś rano usunięto ostatnią usterkę: otrzymałem aktualizację oprogramowania układowego mojego komputera (czytaj: BIOS-u) poprzez Windows Update. To BIOS dedykowany mojemu laptopowi HP, a po jego instalacji zaczął mi działać tryb tabletu w trybie automatycznym (do tej pory musiałem go wywoływać ręcznie).
A to przecież nie koniec
Z czego zdałem sobie sprawę. Wiedzieć bowiem nie zawsze oznacza rozumieć. Microsoft od dawna trąbił o tym, że Windows 10 będzie już „zawsze” aktualizowany za darmo, bez żadnych sztucznych harmonogramów. Trąbił też o tym, jak skuteczną infrastrukturę poświęconą analizie informacji zwrotnych od klientów, zarówno tą automatyczną, jak i słownych wiadomości, udało mu się stworzyć. Efekt jest piorunujący.
Każde oprogramowanie jest systematycznie aktualizowane. Windows, Word, Android, iTunes, cokolwiek, więc sam fakt tego, że „Windows 10 też pobiera aktualizacje” jest, delikatnie rzecz ujmując, niczym odkrywczym. System operacyjny to jednak niesamowicie skomplikowany rodzaj oprogramowania z niezliczoną ilością kombinacji i zależności. Wprowadzanie do niego zmian w sposób taki, by system ten następnie pracował nadal bezbłędnie u wszystkich klientów to zadanie bliskie niemożliwości, zwłaszcza na tak wielu różnych urządzeniach jakie Windows obsługuje.
Windows 10 jednak, o dziwo, nie ma z tym problemu. Owszem, występują w nim usterki, o których chociażby można poczytać w waszych komentarzach pod naszymi tekstami. Z dnia na dzień te jednak znikają, a system nabiera kolejnych, czasem wręcz całkowicie nowych szlifów. I tak już będzie zawsze.
Model WaaS (Windows as a Service), wdrożony przez Microsoft, to najważniejsza cecha Windows 10.
Wszystkie inne, takie jak usługi, interfejs, wzornictwo i tym podobne, są drugorzędne, bowiem te zależą właśnie od tego modelu. Kto wie, jak Windows 10 będzie wyglądał za pięć lat? Patrząc na to, jak teraz jest usprawniany i co będzie do niego dodane w bliskiej przyszłości, zaczynam autentycznie wierzyć w to, że jakikolwiek by on nie był, będzie jeszcze lepszy od aktualnie posiadanego. Za darmo i bez konieczności kupowania nowego urządzenia. Jedyny popularny konsumencki system operacyjny, który również to potrafi, to OS X. Przy czym aktualizowany jest dużo rzadziej i na bardzo ograniczonej liczbie sprzętów.
Czytaj również: Jak wymusić aktualizację do Windows 10