Wizyta prezydenta Komorowskiego u Łukasza Jakóbiaka nie wydaje mi się wcale dowodem na rewolucję medialną. Wręcz przeciwnie
Wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego na YouTube u Łukasza Jakóbiaka nie wydaje mi się dowodem na rewolucję medialną jak sugeruje Grzegorz Marczak. Dla mnie to dowód na to, że moderatorzy kampanii wyborczej uznali, że blogo/vlogosfera to już na tyle ważny fenomen życia społecznego, że warto się tam pokazać.
Nie sądzę, aby Bronisław Komorowski wiedział wcześniej - mimo zapewnień - kim jest Jakóbiak. Nie sądzę też, żeby prezydent śledził z zapartym tchem wywiady Łukasza z celebrytami polskiego show-biznesu. Nie sądzę również, aby było to jedyne pokazanie się kandydata Komorowskiego w tej części polskiego internetu.
Ja nie mam złudzeń.
To wszystko przypomina sytuację sprzed poprzednich wyborów, głównie tych do polskiego parlamentu, tyle że wtedy politycy debiutowali w mediach społecznościowych, głównie na Twitterze i Facebooku. Dla bardzo wielu z nich były to jedyne przygody z tymi mediami w historii. Dzień po wyborach mieli w nosie owe media oraz obserwujących, których tam zdobyli. Nie sądzę, aby prezydent Komorowski szybko ponownie zawitał u vlogera, czy blogera po rozstrzygnięciu w wyborach, bez względu na to, czy je wygra czy przegra.
Wiem, że nie odkrywam żadnej Ameryki. Kampania to świat prostych, oczywistych tricków, które - niestety - działają.
W przypadku kandydata Komorowskiego chodziło oczywiście o pokazanie się w środowisku bliskim młodym wyborcom, na nieco większym luzie niż zazwyczaj. Oczywiście po to, by uszczknąć w ten sposób nie tylko coś dla siebie, ale również konkurencyjnym kandydatom, dla których środowisko internetowo-społecznościowe jest w naturalny sposób bliższe.
Żenujące jest nie to, że polityk robi to co robi, bo umizgiwanie się do elektoratu to część wyborczego rytuału, lecz to, że na te proste kampanijne tricki dajemy się wszyscy nabierać. Wizytę Komorowskiego u popularnego vlogera odbieramy od razu jako potwierdzenie rewolucji medialnej. Wizytę Korwinna-Mikke na targach Intel Extreme Masters komentujemy jako wielką akceptację fenomenu e-sportu.
Jedno jest pocieszające. Jeszcze 4 lata temu łażenie po blogach i vlogach przez polityków nie było praktykowane, co oznacza, że od czasu ostatnich poważnych wyborów ranga blogo-vlogesfery znacznie wzrosła.
Chociaż tyle. Szkoda tylko, że aby się o tym przekonać trzeba uczestniczyć w tej żenującej pantomimie.
PS. Pojutrze sam będę uczestniczył w Hangoucie Agory z kandydatem na urząd prezydenta, Bronisławem Komorowskim.