Nigdy byś nie pomyślał, że taka aplikacja może mieć kilkadziesiąt milionów użytkowników. I inwestora
Ponad 32 miliony użytkowników ze 192 krajów na całym świecie - nie, to nie wyniki kolejnej aplikacji do randkowania, "bezpiecznego" komunikatora, czy prostej, ale wciągającej gry. Wprost przeciwnie - taki rezultat udało się w około 2 lata uzyskać aplikacji, która służy (w uproszczeniu) do... modlitwy. A w całej tej sprawie jest jeszcze polski wątek.
Jeśli nigdy nie słyszeliście o Instapray, bo właśnie o ten program, dostępny dla iOS i Androida chodzi, raczej nie ma powodu do obaw. Sam miałem początkowo pewne problemy ze zrozumieniem czym faktycznie jest ta aplikacja i do czego służy. Nie oznacza to jednak, że jest to pozycja w ogóle w naszym kraju nieznana - lista użytkowników znajdujących się "w okolicy" jest całkiem spora i wcale nie składa się wyłącznie z wpisów osób, które postanowiły się przywitać.
Jeden rzut oka po instalacji niemal od razu rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące tego, do czego Instapray służy. To zamknięty w bardzo atrakcyjną i nowoczesną formę nietypowy portal społecznościowy, na którym... no właśnie. Jednoznaczna, krótka definicja nie jest aż taka prosta. W największym skrócie, możemy tutaj poszukać wsparcia, odpowiedzi na dręczące nas pytania, czy po prostu bratnich dusz, które np. zmagają się z tymi sami problemami co my. Z drugiej strony, możemy to samo, wsparcie czy odpowiedzi, zaoferować innym potrzebującym.
W jaki sposób odbywa się to wszystko? Częściowo wygląda to dokładnie tak samo, jak na Facebooku czy Twitterze - tworzymy prosty wpis, w którym prosimy o... modlitwę za określony cel, czy też modlitwę w formie wsparcia w trudnej chwili. Pod naszym tekstem znajdują się dość standardowe przyciski udostępniania, komentowania i "lubienia", choć ten ostatni różni się od facebookowego "Like" i został podpisany po prostu "Pray".
Zamiast więc osób "lubiących" nasz status, co czasami niekoniecznie odzwierciedla to, co chciałyby nam przekazać, mamy listę osób, które wspierają nas w naszej sprawie - czy to faktycznie się modląc, czy to po prostu trzymając za nas kciuki.
Jak podkreśla bowiem serwis VentureBeat, który jako jeden z pierwszych poinformował o przekroczeniu przez aplikację granicy 30 mln użytkowników, twórca Instapray, Fryderyk Ovcaric - Polak, który wyemigrował do USA, wyraźnie zaznacza, że nie chodzi tu o żadną konkretną religię. Nie ma żadnego podziału czy możliwości filtrowania według wyznania. Nie można też ustawić takiego parametru w naszym profilu (choć możemy np. dodać kościół, do którego uczęszczamy).
Nie ma to po prostu większego znaczenia - po prostu liczą się głosy wsparcia, nawet jeśli udzielonego w formie widocznej dla osoby potrzebującej niewielkiej ikonki uzupełnionej licznikiem kliknięć.
Oczywiście cały standardowy schemat portalu społecznościowego (tutaj dostępnego tylko z aplikacji mobilnej) musiał ulec pewnym modyfikacjom. I tak, choć pozostały np. profile, wiadomości prywatne, grupy i kategorie, ale wśród opublikowanych wpisów możemy szukać nie tylko tych w pobliżu nas, ale również tych rozwiązanych lub z odpowiedziami, czy np. tzw. słów zachęty, gdzie możemy znaleźć motywujące lub skłaniające do refleksji teksty i grafiki.
Trudno jednak powiedzieć, że sukces tej aplikacji jest całkowicie zaskakujący. Owszem, być może na początku trudno było uwierzyć, że taki pomysł może w ogóle "chwycić", ale czy nie jest bezpośrednią potrzebą na potrzeby współczesnych użytkowników? Ci przecież w dalszym ciągu mają często te same problemy, co ludzie kilka pokoleń temu, kiedy jeszcze nie było Internetu, nie było narzędzi, które mogłyby w takim stopniu ułatwić cały ten proces. Na Facebooku czy Twitterze takie prośby o modlitwę czy wsparcie mogą się czasem wydawać nie na miejscu, a niektórzy nie mają po prostu odwagi, żeby o to publicznie poprosić, podpisując się swoim imieniem i nazwiskiem.
Tutaj mogą to zrobić pod pseudonimem (choć nie muszą), jednocześnie licząc na to, że ich głos dostrzegą i wesprą (choćby jednym kliknięciem) osoby z całego świata. W niektórych przypadkach potrafi to z całą pewnością dać wiele, nawet jeśli wysiłek, w porównaniu do klasycznego wsparcia jest raczej minimalny.
Ciekawym polskim akcentem, poza samym pomysłodawcą aplikacji, jest fakt, gdzie została wykonana cała aplikacja.
Ovcaric zlecił bowiem stworzenie programu zespołowi programistów znajdującemu się... w Polsce i opłacając ich z własnych oszczędności. Dopiero rok temu pojawił się inwestor, ale za to jaki. Potencjał aplikacji, choć jeszcze nie wiadomo, w jaki sposób mającej na siebie zarabiać, dostrzegł Peter Thiel - znany inwestor i twórca PayPala.
Można więc bez wahania stwierdzić, że udało się okryć kolejną niszę, choć kilkadziesiąt milionów osób raczej trudno nią nazwać, o której jeszcze jakiś czas temu mało kto w ogóle by pomyślał. Udało się przenieść do Internetu aspekt życia, który teoretycznie jest całkowicie nie do przeniesienia, a w formie cyfrowej powinien tracić większość ze swojej wartości. A jednak, sądząc po liczbie użytkowników i ich opinia, tak wcale się nie stało.
Co jeszcze przeniesie się w ten sposób z realnego życia do Sieci?
* Zdjęcie główne pochodzi z serwisu Shutterstock.