Te liczby są bezlitosne dla Google Plus i potwierdzają mit o mieście duchów
Serwis społecznościowy Google Plus nie bez powodu nazywany jest miastem duchów. Po początkowym zachwycie serwisem oferującym nieco więcej niż Facebook i handlu zaproszeniami na eBayu, przyszło zderzenie z rzeczywistością. Najnowsze dane na temat liczby osób aktywnie korzystających z serwisu nie pozostawiają wątpliwości, że społecznościówka Google stała się po prostu zasięgową klapą.
Po starcie Google Plus wiele osób zastanawiało się, czy w perspektywie kilku lat ten twór zagrozi pozycji Facebooka. Po kilku latach stało się jasne, że Mark Zuckerberg może spać spokojnie, a twarzoksiążka rozrosła się na tyle, że nie jest jej w stanie zaszkodzić nawet potentat rynku wyszukiwarek internetowych.
Liczby mówią dużo.
W serwisie Business Insider pojawiła się bardzo ciekawa analiza szacunkowych danych dotyczących tego, ile osób faktycznie korzysta z serwisu społecznościowego Google. Porównano dane z tym, ilu jest zarejestrowanych w nim użytkowników, a z tymi zarejestrowanymi to w ogóle jest ciekawa historia.
W wielu wypadkach nie są to bowiem… użytkownicy świadomi. Konto Google Plus dodawane jest w końcu od lat w pakiecie do Gmaila i nieco krócej do konta na YouTubie. Dodajmy do tego, że nawet konta Gmail przygotowane przez polskie uczelnie dla każdej grupy studentów mają swoje konto na Google Plus.
Statystyki są bezlitosne.
Aktywni użytkownicy Google Plus mogą być oczywiście bardzo zadowoleni z serwisu. Ba, mogą mieć nawet subiektywne wrażenie, że treści jest tam więcej i są one lepsze jakości, niż na konkurencyjnych portalach. Trudno jednak dyskutować z danymi o globalnej popularności, które mówią o tym, że Google Plus jest w ogonie jeśli chodzi o nowoczesne social media.
Google Plus ma, uwaga, 2,2 mld zarejestrowanych “użytkowników”. Zaledwie mała część z nich publikuje jakiekolwiek publiczne treści, a reszta profili to albo osoby bardzo dobrze dbające o ustawienia prywatności (co jest wątpliwe) albo po prostu konta Google Plus, które zostały przypięte do kont użytkowników innych usług Google (co jest z kolei bardzo prawdopodobne).
Według zebranych danych liczba aktywnych i świadomych użytkowników Google Plus od 1 stycznia do 18 stycznia 2015 roku po odsianiu osób postujących tam "przypadkowo" zamyka się w między 4 mln a 6 mln.
Jak na serwis społecznościowy stworzony przez giganta rynku wyszukiwarek internetowych i systemów operacyjnych do smartfonów i tabletów to wynik dramatyczny. Zwłaszcza w kontekście tego, że inne usługi Google, nawet te niszowe, zdobywają dziesiątki milionów użytkowników. Facebook, dla którego Google Plus w pierwszej fazie swojego życia miał być konkurentem, ma od dawna grubo ponad miliard użytkowników… miesięcznie.
W przypadku serwisu Google warto spojrzeć też na to, czym ostatnio zajmowali się użytkownicy, którzy dodali coś do swojego profilu. Okazuje się, że w styczniu 8 proc. z nich po prostu zmieniło zdjęcie profilowe, a aż 37 proc. zostawiło… komentarz pod filmem na YouTubie, który trafił też na ich tablicę. Czy użytkownicy w ogóle wiedzą że taki komentarz pod klipem wideo trafia do profilu w Google Plus i czy można liczyć ich jako aktywnych użytkowników?
Te dwa pytania pozostawiam otwarte.
Jeśli jednak uznać, że posty z YouTube’a trafiają tam tylko przypadkowo, to analizując dane dalej i odrzucając te osoby okazuje się, że tylko 0,2–0,3 proc. użytkowników serwisu od początku roku do 18 stycznia wrzuciło jakiś publiczny status samodzielnie i świadomie. To przekłada się właśnie na te od 4 do 6 mln ludzi.
Zdaję sobie sprawę, że wielu z Was aktywnie korzysta z Google Plus. Mogliście porobić sobie kręgi i publikować treści tylko dla znajomych. Nie oszukujmy się jednak: to, ile osób udostępnia statusy publicznie pokazuje boleśnie, że Google Plus jest tym nieszczęsnym miastem duchów, które nie ma podejścia do konkurencji w ujęciu zasięgowym.
Inna sprawa, że dla użytkowników, którzy w serwisie społecznościowym Google zebrali grupę osób z którymi potrafi całymi dniami produktywnie dyskutować, liczba użytkowników w skali globalnej nie ma żadnego znaczenia.
Dla użytkowników to może być świetny serwis pełen interakcji i aktywności, a przytoczona przez Business Insidera metodyka badania przeprowadzonego przez Kevin Anderson na podstawie danych Edwarda Morbiusa nie do wszystkich musi przemawiać. Google Plus jednak obiektywnie nie jest i raczej już nigdy nie będzie serwisem masowym.
Dla giganta z Mountain View to kolejna porażka w świecie social media po Wave, Buzz i Orkucie. Mizerne i tak wyniki pompowane są zresztą przez integrację z YouTube’m, która została użytkownikom wciśnięta na siłę. Próba zagarnięcia dla siebie przez Google sensownej wielkości kawałka społecznościowego tortu ponownie spełzła na niczym.
Trudno wyobrazić sobie jakikolwiek realny scenariusz, w którym Google Plus stałby się społecznościową potęgą.
*Część zdjęć pochodzi z Shutterstock.