Wpłacił 10 mln dolarów, by wizja SkyNetu z Terminatora nie stała się rzeczywistością
Czy ktoś na serio obawia się tego, że komputery przejmą nad nami władzę i wypowiedzą nam wojnę? SkyNet z Terminatora czy HAL-9000 z Odysei Kosmicznej to, zdaniem Elona Muska, są czymś więcej niż owocami wyobraźni pisarzy science-fiction.
Sztuczna Inteligencja (SI) jest z nami już od długiego czasu. Jest wykorzystywana do analizy zbiorów Big Data, do rozpoznawania ludzkiej mowy a nawet do przewidywania przyszłości na rynkach ekonomicznych. Choć daleko jej do bycia nieodróżnialną od człowieka, twory pokroju Siri czy Cortany niejednokrotnie kreują bardzo przekonującą iluzję obcowania z czymś „żywym”.
Sztuczna inteligencja to też ulubiony temat scenarzystów i pisarzy obracający się w gatunku science-fiction. Najczęściej to właśnie ona jest przyczyną kłopotów, jakie napotykają główni bohaterzy ich opowiadań. Czy to zwykła usterka w oprogramowaniu HAL-9000, która skłoniła komputer do wymordowania całej załogi statku kosmicznego Discovery, czy też świadome złowrogie działanie, jak w przypadku chcącego pozbyć się ludzkości SkyNetu czy bezimiennej sztucznej inteligencji odpowiedzialnej za Matrixa, zawsze oddanie, zawsze „żywe” komputery oznaczają dla nas duże kłopoty.
Elon Musk uważa, że to nie wydumany problem
Jeżeli uznamy Steve’a Jobsa za wizjonera, to na Elona Muska brakuje określenia. To pasjonat, naukowiec i zręczny przedsiębiorca, który postanowił, że za zarobione przez siebie na stworzonym przez niego PayPalu zmieni nasz świat. I przy okazji zarobi coś ekstra. Jest on właścicielem dwóch innowacyjnych firm: Tesli zajmującej się produkcją niesamowitych samochodów napędzanych na prąd i SpaceX, a więc firmy trudniącej się podbojem kosmosu. Musk angażuje się też w wiele naukowych przedsięwzięć, choć nie szuka tam rozgłosu.
Do jego zainteresowań należy również sztuczna inteligencja, choć Musk nie należy do hurraoptymistów. Milioner jest zdania, że niesie ona dla nas wiele korzyści, ale też i wiele zagrożeń. I choć scenariusz Terminatora jest co najmniej wydumany, tak nie powinniśmy, jak uważa, podchodzić do niej absolutnie bezkrytycznie.
Musk jednak nie ogranicza się tylko do wpisów na blogu czy przemówień. Właśnie ogłoszono, że wpłacił on aż 10 milionów dolarów na konto fundacji Future of Life Institute (FLI), której celem jest „zachowanie SI jako narzędzia dla nas korzystnego”. Ów instytut prowadzony jest wyłącznie przez ochotników, którzy poświęcają swój czas na badania mające na celu „likwidacji zagrożeń, przed którymi stoi ludzkość”.
Ale… dlaczego?!
Musk przy okazji swojego datku złożył oświadczenie, w którym tłumaczy, że zgadza się z wnioskami „bardzo długiej listy naukowców pracujących nad SI”, którzy wzywają do działań dokładnie takich, jakich podjął się FLI. Datek zostanie całkowicie wykorzystany do badań naukowych, a jego część zostanie przyznana jako grant dla chętnych uczonych, niekoniecznie ściśle związanych z FLI, którzy zechcą podjąć się badań nad SI, szczególnie w kontekście prawa, etyki i ekonomii.
Na szczęście, przynajmniej na razie, problematyka poruszana przez Muska i wspomniany wyżej instytut, ma znaczenie głównie filozoficzne. Stworzenie samoświadomej maszyny to wciąż przyszłość i to najprawdopodobniej odległa. W pewnym momencie trzeba będzie jednak odpowiedzieć sobie na pytanie jakie prawa powinna mieć ta maszyna, jakie ograniczenia i czy należy ją uznać za istotę żywą, która ma prawo do niezakłóconej egzystencji…
* Ilustracja otwierająca pochodzi z serwisu Shutterstock