Oto nowa Tesla S
3,2 sekundy do setki, napęd na obie osie i autopilot, który nie tylko pomoże w trakcie jazdy, ale także pozwoli autu dosłownie podjechać po nas rano pod dom. To właśnie nowa Tesla S w wersji P85D.
Zakończona niedawno konferencja nie przyniosła większych zaskoczeń. Przed jej rozpoczęciem zakładano trzy możliwości - zobaczymy albo model S w wersji z dwoma silnikami (stąd "D" od "dual" w nazwie) i dodatkowo poznamy pomysł Amerykanów na autonomiczne samochody, albo (na co liczyli niektórzy) zupełnie nowy model czy chociażby jego prototyp. Ostatecznie potwierdziły się dwie pierwsze, najbardziej prawdopodobne opcje.
Mimo tego nowa (choć niezmieniona wizualnie), najwyższa odmiana modelu S robi i tak niesamowite wrażenie. Dzięki wykorzystaniu dwóch silników elektrycznych do napędzania każdej z osi auto dysponuje obecnie mocą na poziomie 691 koni mechanicznych, przy czym silnik z tyłu pozostał niezmieniony i całą różnicę robi 221 koni mechanicznych silnika z przodu. Niestety dodatkowy silnik to także dodatkowa masa. W tym przypadku około 132 kg, co łącznie daje nam niecałe 2240 kg masy auta.
Większa moc przełożyła się oczywiście bezpośrednio na przyspieszenie od 0 do 100 km/h. Osiągnięcie tej prędkości zajmuj teraz o całą sekundę mniej niż w "zwykłym" P85, czyli 3,2 s. Stawia to model S P85D na równi (lub nawet odrobinę wyżej) od takich pojazdów jak Mercedes E63 S AMG, Porsche Panamera Turbo czy Audi RS7. Dziennikarze serwisu Jalopnik, którzy mieli okazję przejechać się nową Teslą, określili ją jako nieprzyzwoicie szybką, a w połączeniu z charakterystyką przyspieszania elektrycznych samochodów, nowa Tesla z całą pewnością zapewnia niezapomniane wrażenia z jazdy. Ich zdaniem - momentami wręcz przerażające.
Niestety większa masa i taka moc wpłynęły również na zasięg nowej Tesli, choć strata nie jest porażająca. W porównaniu do odmiany jednosilnikowej, P85D traci zaledwie około 17 km. Pozostałe, słabsze dwusilnikowe wersje mają natomiast większy zasięg - standardowe 85D może przejechać bez doładowywania około 475 km (17 więcej niż jednosilnikowy odpowiednik), a 60D - 362 km (taka sama różnica). Ma to być możliwe dzięki odpowiedniemu zestrojeniu obydwu silników.
Mniejsza jest w nich także dodatkowa masa samego silnika - poniżej 80 kg, a przyspieszenie poprawiono o 0,2 s w porównaniu do wersji jednosilnikowych.
Warto jednak pamiętać, że wszystkie te wyniki dotyczące zasięgu są czysto teoretyczne, szczególnie w przypadku najwyższej odmiany P85D, którą raczej nie da się jechać ani wolno, ani oszczędnie.
Cena modelu P85D powinna zamknąć się w okolicach 120 tys. dol., co przy takich osiągach i modzie, nie tyle na auta elektryczne, co Teslę, prawdopodobnie nie odstraszy potencjalnie zainteresowanych klientów. Nie wiadomo jeszcze ile będą kosztować pozostałe odmiany, a strona producenta została aktualnie wyłączona na czas wprowadzania niezbędnych zmian w ofercie. Najprawdopodobniej jednak różnica w cenie wersji jedno i dwusilnikowych wyniesie około 4 tys. dol. - standardowa dopłata za wersję z napędem AWD. (Aktualizacja: cenniki i konfiguratory są już na stronie)
Pierwsze egzemplarze wersji 85D wyjadą z salonów jeszcze w grudniu tego roku, natomiast na najsłabszą i najmocniejszą wersję trzeba będzie poczekać do lutego 2015.
Ciekawie prezentują się także nowinki technologiczne w odświeżonej Tesli S, choć jeśli ktoś liczył na to, że już teraz będzie mógł wsiąść do auta, podać adres docelowy i zapomnieć o konieczności trzymania kierownicy, prawdopodobnie trochę się rozczaruje. Tegoroczna S-ka nie jeździ sama, ale jest nam w stanie ułatwić prowadzenie w jeszcze większym stopniu niż do tej pory. Stąd też określenia "Autopilot" stosowanego przez Muska, nie należy traktować całkowicie dosłownie - jest jedynie określeniem zbioru dodatków, a nie faktycznym autopilotem.
Niemniej nowości są jak najbardziej interesujące. Tesla S potrafi od teraz chociażby odczytywać znaki drogowe i dostosowywać prędkość jazdy z adaptacyjnym tempomatem do narzucanych przez nie ograniczeń. Oczywiście opcja ta jest dostępna także w innych, obecnych już od jakiegoś czasu na rynku samochodach, ale to nie koniec dodatków.
S-ka jest w stanie chociażby sama zmienić pas po włączeniu migacza, w momencie, kiedy upewni się, że przestrzeń po odpowiedniej stronie jest wolna. Wbudowane kamery, czujniki i radary pozwalają jednak na o wiele więcej. Choć samodzielność Tesli jest mocno ograniczona na drogach - czy to ze względów bezpieczeństwa czy braku odpowiednich technologii - na naszym terenie jest w stanie wyczyniać prawdziwe cuda. Musk zadeklarował, że nie nic nie stoi na przeszkodzie, aby np. auto samo wyjechało o ustalonej godzinie z garażu, podjechało pod wyjście z domu i czekało na nas z włączoną klimatyzacją i muzyką.
Co ciekawe, nowy "autopilot", wymagający nie tylko nowego oprogramowania, ale także dodatkowego osprzętu, będzie dostępny nie tylko dla tych, którzy kupią Teslę S po dzisiejszej konferencji. Producent w tajemnicy montował niezbędne podzespoły w samochodach opuszczających taśmy produkcyjne od około 2 tygodni. Względnie nowi właściciele będą więc musieli czekać wyłącznie na aktualizację oprogramowania. Starsi niestety nie będą mogli liczyć na skorzystanie z nowości. Modyfikacja Tesli S starszych niż 2 tygodnie tak, aby oferowały to co wersje "po-mikro-liftowe" nie będzie ani oferowana, ani możliwa. Pozostaje zakup nowego auta.
Ci, którzy liczyli na poważne zmiany w wyglądzie modelu S czy na zupełnie nowy samochód mogą czuć się zawiedzeni. Pozostali, w tym ci, którzy czekali na szybszą, bardziej inteligentną i bardziej przydatną np. w zimie Teslę, z całą pewnością zobaczyli to, czego chcieli. Może i nie doczekaliśmy się przełomu, który całkowicie zmieni rynek motoryzacyjny, ale po raz kolejny firmie Muska udało się to, co zawsze - wzbudzić gigantyczne zainteresowanie samochodem elektrycznym w czasach, kiedy na premierach pozostałych, podobnych samochodów cała publika ziewa lub... w ogóle nie przychodzi.