Mam wrażenie, że przejmując nk.pl, Onet kupi własnych użytkowników
Antyweb i Biztok podają informację, jakoby nk.pl była już po audycie i jej sprzedaż Onetowi została niemal sfinalizowana. Nic w tym nie dziwi, bo nk.pl to dziwny twór, któremu po niezwykłej popularności nie udało się utrzymać tempa rozwoju konkurencji. Baza ponad 5 milionów użytkowników (Megapanel) i mikropłatności połączone z reklamami pewnie generują wciąż ciekawe przychody, ale zaryzykuję stwierdzenie, że kupując nk.pl Onet kupi... typowych użytkowników Onetu.
Biztok informuje, że powodem kupna nk.pl przez Onet jest przede wszystkim baza użytkowników, która pozwoli Onetowi wyprzedzić WP.pl w Megapanelu (czegóż to się nie robi w celu pompowania statystyk, patrz Chomikuj i Interia) oraz chęć wykorzystania potencjału gier nk.pl. Bo gry, które wykorzystują mikropłatności (eurogąbki!) są główną podstawą biznesu nk.pl.
Jeśli to prawda, to Onet przejmie użytkowników, którzy lubią grać i są skłonni płacić w sieci, co w polskiej codzienności nie jest takie oczywiste. Kupno nk.pl jest więc całkiem sensowne.
Jednak jeśli spojrzeć na to przejęcie w kontekście wizerunkowym, to coś mi się tu gryzie. Nk.pl nie udało się zostać opiniotwórczym serwisem społecznościowym - serwis tak naprawdę nie istnieje wśród tych wymienianych jako źródła informacji o celebrytach czy zdarzeniach, nikt nigdy nie cytuje nk.pl przy kolejnych aferach i skandalach, nikt do niej nie odsyła, a z wielu stron znikają czy nawet zniknęły już przyciski do dzielenia się treściami w nk.pl.
Stało się tak dlatego, że postawiono na inny model biznesowy, mocno niezależny od cyrkulacji treści, jak na Facebooku czy Twitterze. Afera sprzed kilku lat z regulaminem, który dawał serwisowi prawa do treści umieszczanych przez użytkowników też nie pomogła, a ekspansja Facebooka była gwoździem do jeszcze niegotowej wtedy trumny.
Dziś niszowy przecież w Polsce Twitter ma u nas niemal połowę użytkowników nk.pl.
Gdy weźmie się pod uwagę wzrost i powolne kurczenie nk.pl należy przypomnieć sobie tekst Przemka Pająka, który kontrowersyjnie, ale świetnie podsumował Naszą Klasę - jej użytkownicy to tak zwana "Polska B". Nie gorsza, ale inna od tej części internautów, która wyznacza trendy popularności w sieci. Dziś powiedziałabym, że nie chodzi nawet o tę "Polskę B", ale o... gry właśnie.
Przez ostatnie 2 lata kontekst w jakim nk.pl pojawia się w mojej świadomości to wyłącznie gry. Dziwięciolatek grający z trzydziestokilkuletnim kuzynem w jakąś grę na nk.pl, zapraszający się do gier, to wszystko. To trochę niepokojące, zwłaszcza gdy okazuje się, że Facebook, który też przechodził w pewnym momencie mocny skręt w kierunku gier, umiejętnie repozycjonował się jako serwis społecznościowy na którym można grać, ale jest to dodatek do serwisu.
Kto więc siedzi na nk.pl? Nie mamy dokładnych danych, ale można podejrzewać, że... ludzie, którzy nie przepadają za nowościami, którzy nad informacje i treści cenią sobie proste gry i prezenty kupowane za eurogąbki.
Tymczasem Onet po wprowadzeniu nowej szaty graficznej prowadzi mocną kampanię reklamową, w której informuje, że każdy może mieć swój Onet - spersonalizować go. Ostatnie lata Onetu też były ciekawe, zwłaszcza próby wyprowadzenia Onetu na pozycję nowoczesnego, bardziej jakościowego źródła treści, informacji i rozrywki oraz zerwania z wizerunkiem Onetu, który doskonale ilustruje powiedzonko polskich internautów "jak na Onecie". Kąśliwe, odnoszące się do "clickbaitowych" treści i komentarzy poniżej poziomu krytyki.
I to mi się trochę gryzie. Onet, ten bardziej współczesny, coraz ładniejszy, grupa która chce mieć nowoczesne, świeże produkty, kupuje zdechłą rybę. Jasne, pełną użytkowników, którzy płacą i skoro wciąż jeszcze tkwią na nk.pl to pewnie wierną, ale coraz bardziej nieświeżą i zjadaną przez inne internetowe byty.
To trochę tak, jakby Onet kupował tych samych użytkowników, którzy przez lata stanowili jego kluczową bazę.
* Zdjęcie główne pochodzi z serwisu Shutterstock