Tanie lustrzanki Canona bez optycznych wizjerów
Dużo ostatnio mówi się o nowych lustrzankach Canona, które rzekomo mają być pozbawione wizjerów optycznych. W ich miejscu Canon ma umieścić wizjery cyfrowe, takie jak w bezlusterkowcach. Pierwszym aparatem tego typu ma być następca Canona EOS 700D.
Wizjery optyczne uważane są obecnie za jedną z największych zalet lustrzanek. Obraz obserwowany w takim wizjerze jest pozbawiony wszelkich cyfrowych niedoskonałości, a więc nie smuży, nie laguje i nie widać w nim szumów. Właściwie jedynym minusem jest fakt, że taki wizjer nie potrafi wyświetlić ustawień wprowadzonych przez fotografa, a więc np. korekt ekspozycji, kolorów, czy balansu bieli. Po prostu widzimy świat takim, jaki jest w rzeczywistości, a nie takim, jaki będzie na zdjęciu. To zupełnie inaczej, niż w przypadku wizjera cyfrowego.
Trudno jednoznacznie powiedzieć, który typ wizjera jest lepszy. Z całą pewnością wizjer optyczny jest bardziej skomplikowany. Do działania wymaga po pierwsze lustra umieszczonego przed matrycą, a pod drugie, pryzmatu pentagonalnego w górnej części lustrzanki. Ten ostatni element w tanich lustrzankach jest zastąpiony przez tańszy, ale ciemniejszy, układ małych lusterek. Brzmi to skomplikowanie, i takie właśnie jest.
Z kolei wizjer cyfrowy to nic innego jak mały ekranik o dużej rozdzielczości umieszczony w muszli ocznej. Przy takim rozwiązaniu tor optyczny zwykłej lustrzanki wygląda bardzo archaicznie.
Lustrzanka bez lustra?
Plotki o nowych lustrzankach Canona z cyfrowym wizjerem nie cichną. To logiczne rozwiązanie, które kiedyś w końcu musi nastąpić. Pozwoli to na zmniejszenie rozmiarów lustrzanek, jak i na obniżenie ich cen.
Pojawia się jednak pytanie, co z lustrem. W końcu brak wizjera optycznego oznaczałby, że lustro jest zbędne. Informacje o nowych Canonach są póki co bardzo lakoniczne i ta kwestia nie jest wyjaśniona. Obecność lustra co prawda odpowiada pośrednio także za autofocus, ale Canon ma już matryce z wbudowanymi komórkami detekcji fazy, które działają na zasadzie takiej, jak w bezlusterkowcach. Canon nazwał tę technologię jako „Dual-Pixel”, a sensor tego typu pojawił się już m.in. w EOS-ie 70D.
Bezlusterkowiec z ogromną bazą obiektywów już na starcie
Oznacza to, że Canon już teraz dysponuje technologią, która pozwoli usunąć lustro z tanich lustrzanek. Takie aparaty byłyby zasadniczo bezlusterkowcami zapakowanymi w obudowę lustrzanki.
Najważniejszym atutem takiego aparatu będzie fakt, że można będzie do niego podłączyć wszystkie dostępne lustrzankowe obiektywy. Większość nowych systemów bezlusterkowych jest tworzona od podstaw, a więc boryka się z problemem małej liczby obiektywów. W przypadku nowych Canonów sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.
Podobne aparaty są już na rynku
Sony już od dłuższego czasu eksperymentuje z koncepcją uwspółcześnienia lustrzanki, czego efektem są półprzepuszczalne, nieruchome lustra. Jednak najbliższym konkurentem nowych Canonów były aparat Sony A3000, czyli właśnie bezlusterkowiec w obudowie lustrzanki. Tyle tylko, że A3000 wyposażony jest w bagnet bezlusterkowego systemu Sony E, a nie lustrzankowego Sony A.
Innym przykładem jest Pentax K-01. W tym aparacie także usunięto lustro, ale pozostawiono bagnet lustrzanego systemu. Ten aparat nie jest natomiast wyposażony w jakikolwiek wizjer.
Widać więc wyraźnie, że dla nowych Canonów znalazłaby się ciekawa nisza. Szczególnie, że konkurencja pokazała, że „lustrzanki bez lustra” mogą być naprawdę tanie. Sony A3000 kosztuje obecnie około 600 zł, czyli sporo poniżej poziomu najtańszych lustrzanek Canona.
Te plany brzmią dość odważnie, choć ciekawe czy fani Canona właśnie tego oczekiwali po zapowiadanej „bezlusterkowej rewolucji”.