Innowacje poza-technologiczne? Poznajcie niecodzienny polski pomysł na technologie ubieralne
Interfejs do wiadomości Facebooka jest dość nieczytelny. Nie wiemy w sumie, czy wysyłamy maila, czy wiadomość błyskawiczną, do tego nigdy nie mamy pewności, że nie trafi ona do tajemniczego folderu "Other" do którego bardzo rzadko się zagląda. Teoretycznie trafiają tam maile od ludzi, których nie masz dodanych do znajomych, ale chodzą słuchy, że zasady, jak to bywa w medium Zuckerberga, są bardziej skomplikowane.
Ja również do "Other" rzadko zaglądam. Robię to jednak co jakiś czas. Traf chciał, że właśnie wtedy napisał do mnie Maksymilian, jeden z braci, którzy stworzyli CLEANT.
Co to jest? Odpowiedź jest prostsza niż sugerują to materiały reklamowe CLEANT. Bracia Marek, Maksymilian oraz Mateusz Ekesowie twierdzą że to jest wearable tech - technologia ubieralna. Nalegali, że powinienem koniecznie sprawdzić, jako zainteresowany technologią, no i noszący okulary. Z ich strony niewiele się dowiedziałem. Sami zajrzyjcie. Jest naprawdę szalona. Ale zrozumiałem że to jakaś koszulka. O co chodzi?
Zrozumiałem to do końca, otrzymawszy przesyłkę z koszulką.
Koszulka, zrobiona faktycznie z dobrej jakości materiału, szyta do tego w Polsce, ma... wszyty kawałek mikrofibry akurat w tym miejscu do którego faktycznie sięgam, chcąc wyczyścić okulary, lub wyświetlacz smartfona. Oprócz tego ma numer, i imię zamawiającego napisane na metce. OK, chyba w tym szaleństwie jest metoda. Bracia pozycjonują produkt jako coś fajnie zaprojektowanego, a równocześnie praktycznego - i faktycznie takie chyba jest - jednocześnie kierując swój produkt do zainteresowanych technologią nerdów.
Ale tak naprawdę to nie zrobiło na mnie takiego wrażenia. Ot, produkt jak produkt. Ale sam fakt, że chciało im się stworzyć coś od zera, do tego szyjąc koszulki w Polsce, wysokiej jakości, i z indywidualnym projektem, o którym chyba nikt wcześniej nie pomyślał, bardzo mnie zaciekawił. Zainteresowany, postanowiłem więc porozmawiać z braćmi Ekes. Wywiązała się długa rozmowa, którą przeczytacie poniżej.
Biznes z rodziną - jesteście bowiem trójką braci - jak to się sprawdza w praktyce? Mnie przed tym przestrzegano. I robiła to właśnie rodzina!
Marek: Z rodziną najlepiej wychodzi się w zależności od rodziny jaką się ma. My mieliśmy ogromne szczęście, że urodziliśmy się w takim składzie. Jesteśmy bardzo ze sobą związani i kochamy się. A przede wszystkim od zawsze dobrze nam się ze sobą gada. A to - myślę - najważniejsze.
Podział obowiązków przy tworzeniu CLEANT też jakoś sam się wytworzył. Każdy z nas jest kotem w innej działce i za tę działkę odpowiada. A kiedy zaczyna się czuć zbyt dobrze w działce któregoś z pozostałych braci, jest sprowadzony do parteru i następuje nokaut techniczny przez duszenie. Po czym wracamy do niezmiennego podziału obowiązków: Mateusz jest odpowiedzialny za produkt, Maksymilian za kontakt ze światem, ja - za samą markę.
Skąd pomysł? Aż trudno uwierzyć, że nie było niczego podobnego na świecie. Pomysł bowiem, z perspektywy wydaje się nie tyle odkrywczy, co oczywisty.
Maksymilian: Ja studiowałem sobie kognitywistykę na toruńskim MIT, ale rzuciłem, bo jakoś mi nie siedziało. I kiedyś tam wracam sobie z zajęć w zakurzonych okularach i błysnęło mi w umyśle, że każdy zna 2 sposoby czyszczenia okularów czy smartfona na szybkości: szmatka z mikrofibry lub koszulka. Każde z tych rozwiązań ma swoją zaletę: jedno czyści dobrze, drugie jest zawsze pod ręką. Połączenie ich wydało się oczywiste jak połączenie części ciała przez Dr Frankensteina. I tak powstał produkt - koszulka z wszytym pomysłem z mikrofibry.
Mateusz: Natomiast jeszcze ciekawsza, niż sam pomysł na produkt, wydała nam się perspektywa stworzenia dla niego marki. Jako że ja jestem bardzo aktywnym człowiekiem, chyba mam ADHD, od razu rzuciłem się do wymyślania nazwy. Któregoś wieczoru mówię do chłopaków: „Dziewczyny, mamy to” - wstrzymałem oddech - „CLEANT”. Chłopaki bez słowa pobiegli do sklepu po piwka z Pinty i wznieśliśmy toast za CLEANT - piorun za oknem.
Powiem wam szczerze, że większe wrażenie od samego opisu waszego produktu, zrobiły wasze materiały promocyjne, zupełnie inne niż reklamowa papka, do której przywykliśmy. Powiedzcie coś o tym.
Marek: Tak, to prawda. Ja po latach pracy w charakterze dyrektora kreatywnego niezależnej agencji reklamowej coś zrozumiałem. To mianowicie, że tworzenie dla klientów zawsze będzie jak wysiłki impotenta.
Może raz na sto prób będziesz w stanie stworzyć coś wartościowego, świeżego, innego. Natomiast pozostałe próby to przede wszystkim frustracja.
Zrozumiawszy to, odszedłem z pracy w stronę zachodzącego słońca, jak Ryu po przejściu Street Fightera jedynki. CLEANT to więc po części mój sposób na odreagowanie: możemy tu zrobić co chcemy, pisać co chcemy i jak chcemy. Wystarczy spojrzeć na Lookbook CLEANT 2014) - teksty pozornie z dupy, które na końcu układają się w wiele historii i niesamowite zdjęcia mojego wieloletniego partnera kreatywnego, świetnego street fotografa i przyjaciela rodziny - Piotra Kasprzyka (takiezrana.tumblr.com). Jeśli komuś nie podoba się to, co robimy z CLEANT, spoko. Na rynku jest dużo innych, fajnych marek. Jeśli jednak myślisz podobnie jak my, jesteś znudzony zalewem bezmyślnej papki - proszę bardzo, CLEANT jest dla Ciebie. CLEANT pojawiał się już na klacie rapera Weny czy tancerza i głosu młodego pokolenia - Zulu Kuki. I nie są to odosobnione przypadki.
No dobrze. Ale - powiedzmy - jakiś duży gracz zauważa Wasz pomysł i chce go skopiować. Nie boicie się tego?
Maksymilian: Nie. Po pierwsze, skopiować możesz wierzchołek góry lodowej. To, co widać. Reszta to myślenie, z ktróego wynika to, co widać. Jak słoń połknięty przez węża w Małym Księciu. Jeśli nie wiesz, skąd poszczególne aspekty produktu i marki wynikają, nie pociągniesz tego w przyszłości. Widzisz jak to wygląda, ale nie wiesz dlaczego. Nie wiesz, co jest w środku. Nic z tym nie zrobisz. To po pierwsze.
Po drugie zaś, my nie chcemy sprzedawać produktu, czyli koszulki z pomysłem z mikrofibry. My sprzedajemy markę.
Dlatego CLEANT jest - i zawsze będzie - inny. Do tego stopnia, że wielu nie rozumie od razu, o czym piszemy. [śmiech] Na szczęście jeszcze więcej nas rozumie i się jara. Cytując, kto wie ten wie [śmiech].
Staramy się także wspierać street artystów i uczestniczyć w street życiu. Dlatego nawet jeśli jakiś duży gracz skopiuje nasz produkt, nigdy nie skopiuje marki. Jedynym sensownym rozwiązaniem dla takiego gracza byłoby nas kupić. W tym jednak temacie mamy dla dużych graczy taki oto komunikat: możecie się wypchać.
Skąd mieliście środki na inwestycję w CLEANT? Jak zrozumiałem, inwestora nie szukacie?
Mateusz: Środki na inwestycję pochodziły z dwóch źródeł. Po pierwsze mieliśmy bogatego ojca. Nie zostawił on nam w spadku gotówki, ale zostawił wychowanie oparte na umiłowaniu prawdy, piękna i dobra. I to jest wielkie bogactwo, bo właściwie od razu rozpoznajesz ludzi, którym warto zaufać i z którymi warto pracować.
Rozpoznajesz też tych, którzy prędzej czy później wyciągną z tylnej kieszeni scyzoryk. Dzięki temu pracujemy z fantastycznymi ludźmi, a to większa połowa sukcesu.
Finansowa połowa pochodzi zaś z naszych oszczędności. W przypadku Marka i moim możemy mówić, że już do czegoś materialnie doszliśmy. W sensie my i nasze rodziny mamy poczucie stabilności. Oszczędności włożyliśmy w CLEANT. Maks-student włożył przede wszystkim serce i wyszło doskonale.
I nie, inwestora nie szukamy. Inwestor może się wypchać. [śmiech]
Dlaczego postawiliście tylko na taki a nie inny zestaw kolorów? (Konkretnie czarny i biały, choć bracia wolą je nazywać jak producenci samochodów - zawsze inaczej niż zwykli ludzie).
Marek: Prostota i harmonia. #air i #noir.
Maksymilian: Plus wyrazistość. Nie ma nic bardziej wyrazistego niż czarny piorun na białym CLEANT.
Mówiąc o wyrazistości. Widziałem Wasz lookbook. Świetne zdjęcia i pozornie pozbawione sensu historie, której jednak jakoś tam się układają w całość. Skąd inspiracja?
Mateusz: Elektryczność. Elektryczność jest dla nas, ludzi bardzo silnym symbolem. Każda myśl jest zapisana w impulsie elektrycznym pod czaszką. Elektryczność żywych zmienia w martwych, a martwych w żywych. To niezwykle silny symbol. Élan vital, które sprawia, że my, ludzie nie możemy nie tworzyć rzeczy. Na przykład rzeczy typu CLEANT.
Maksymilian: Elektryczność to także symbol piękny. Wyobraź sobie na przykład „elektryczne powietrze”. Albo „elektryczny deszcz w iglastym lesie”. Albo tego nieszczęsnego chłopczyka z naszego Lookbooka, który przegryzł kabel 220V na klatce schodowej, ale na szczęście nigdy nie istniał (historia opisana w CLEANT lookbook 2014)
Wiecie czym mi zaimponowaliście? Tym, że zdecydowaliście się na cały cykl produkcyjny w Polsce. Na polskim rynku jest pełno sklepów z koszulkami, ale zazwyczaj tylko nadruki powstają w Polsce. Co chcieliście w ten sposób osiągnąć, a może pokazać?
Mateusz: Zostaliśmy wychowani w duchu bardzo polskim i jesteśmy do Polski bardzo przywiązani. Widzimy, ile rzeczy tu powstaje, ile energii buzuje w miastach, ile dobrych nowych marek się tworzy każdego miesiąca. Zapewniam Cię, że jeśli aby zacząć robić i sprzedawać cokolwiek, nie musielibyśmy wypełniać 60 stron formularzy i przeczytać 666 stron prawa, bylibyśmy bogatym narodem w ciągu 10 lat. Chodzi o organizację i ciężar państwa.
Czasem myślę sobie, jak by to było, gdyby Państwo Polskie było na 1 miejscu we wszystkich rankingach przejrzystości, łatwości i lekkości prowadzenia małej firmy.
Maksymilian: Wiesz, masz świetny pomysł i chcesz sprzedawać np. koszulki. Wpisujesz swoje imię i nazwisko, NIP i wybierasz z listy typ działalności, który chcesz prowadzić. I koniec. Zaczynasz płacić państwu kiedy zaczniesz zarabiać. Wyobrażasz to sobie?
Marek: Jak już sobie takie piękne rzeczy wyobrażamy. Ostatnio jechałem pociągiem z Barcelony do Madrytu. 620 km. Jedziesz lekko ponad 2 i pól godziny. Rozumiesz? Z Gdańska do Zakopanego jest mniej. Z Gdańska do Zakopanego dojeżdżasz w 2 godziny z hakiem. Dlaczego nie?
Ja po cichu czekam na młode pokolenie rządzących Polską, które będzie tak myślało od urodzenia. Że wszystko się da, a Polacy to nie pijani debile z rysunków starodawnego Pana Raczkowskiego, tylko ci, którzy wygrywają prestiżowe konkursy NASA na najlepszy łazik marsjański i robią masę innych, wielkich, wspaniałych rzeczy.
I mogliby osiągnąć wszystko, gdyby Państwo nie stawiało im na drodze tylu niepotrzebnych kłód. Taka dygresja [śmiech].
Mateusz: W Polsce kroimy bawełnę, szyjemy ją, w polskiej firmie zamawiamy mikrofibrę, która na marginesie jest najlepsza na świecie, w Polsce drukujemy opakowania. CLEANT jest 100% made in Polska.
Maksymilian: Tylko firma kurierska chyba nie jest polska.
Mateusz: [śmiech] To zmienimy.
Nie sposób nie zadać pytania: jak idzie sprzedaż? Jak odbierają produkt klienci? Media? Blogi?
Marek: Meh, na razie nie sprzedaliśmy ani jednej sztuki.
Mateusz: Zamknij dupę! Oczywiście, że sprzedajemy CLEANT i to dużo lepiej, niż zakładaliśmy. Ale oczywiście budowanie świadomości marki to jest proces, szczególnie przy naszym budżecie który wynosi jedynie 3 pasje.
Marek: OK, żartowałem. Tak, oczywiście, sprzedajemy. Natomiast dla mnie sprzedaż naprawdę zacznie się od milion-pierwszej sprzedanej sztuki CLEANT. Dlatego mówię, że nie sprzedaliśmy jeszcze ani jednej.
Faktycznie pierwszy milion sprzedanych CLEANT jeszcze przed nami. Ale to bardzo dobrze.
Maksymilian: A jak nas odbierają klienci? Myślę, że super. Każde targi, w których uczestniczymy, kończą się spontanicznymi bankietami na plaży z ludźmi, którzy o nas słyszeli, podeszli, i zostali na naszym stoisku do wieczora. Coraz częściej też widzimy zainteresowanie ze strony tzw. „liderów opinii”. Polscy trendsetterzy coraz częściej widywani są w koszulkach z piorunem na klacie. Poszperajcie na instagramie czy fb. Albo pochodźcie po dobrych klubach. Piorunów jest coraz więcej. Myślę, że to po części także wynik naszego podejścia do mediów - rozmawiamy jak znajomi, bez napinki, nie chcemy nikomu nic sprzedawać na siłę. Lubisz CLEANT - super. Nie lubisz - spoko. I tak możemy spić piwex nad Wisłą.
A media? Jak widać, lubią robić z nami wywiady [śmiech].
Co dalej? Pierwszy pomysł już pokazaliście światu, jakie są kolejne?
Mateusz: Na pewno model damski. Do tej pory dziewczyny kupowały męskie S-ki, którym nawet częściowo zmieniliśmy nazwę na „damskie S-ki”. Ale chcemy dać dziewczynom coś więcej. Dlatego to jest teraz nasz priorytet. I utrzymywania stanów magazynowych tak, by nikt nie musiał czekać na kuriera więcej niż dzień.
Marek: Jeśli chodzi o nasze przyszłe kolekcje, będą one zawsze proste i wyraziste. Wiesz, typu „CLEANT no logo”, „CLEANT biało-czerwony”, tego typu rzeczy. Tak szczerze, to chyba mamy zbyt dużo zbyt różnych pomysłów na nowe kolekcje. Ja bowiem jestem fanem suprematystycznego Czarnego kwadratu na białym tle, Maks przechyla się bardziej w kierunku młodszego konceptualizmu, Mateusza zaś jest w stanie zaskoczyć tylko sztuka brutalna. Z pewnością jednak będziemy wprowadzali jedną, spójną tematycznie linię CLEANT per sezon. Nie będziemy choinką, raczej myślą.
Maksymilian: Rozważamy też kolaboracje z innymi markami, które mają podobne akcje jak my. A tym jednak jeszcze nie chcemy mówić.
Dobra chłopaki. Bardzo fajnie się z Wami rozmawiało. Życzę Wam i CLEANT wielkich międzynarodowych sukcesów.
Maksymilian: Dzięki.
Mateusz: Dzięks.
Marek: Spoko. Zapraszamy do nas na cleant.it.