REKLAMA

To będzie globalna afera - Ameryka oficjalnie oskarża Chiny o cyberszpiegostwo

To już nie są żarty i pomówienia, a oficjalne stanowisko rządu Stanów Zjednoczonych. Oskarża on rząd chiński o intencjonalne cyberataki na amerykańskie przedsiębiorstwa, które mają na celu kradzież tajemnic handlowych i nowych technologii.

19.05.2014 16.31
To będzie globalna afera – Ameryka oficjalnie oskarża Chiny o cyberszpiegostwo
REKLAMA

O chińskiej cyberarmii słyszeliśmy już niejednokrotnie. Jednak nigdy oficjalnie nie stwierdzono, że owa cyberarmia dokonuje działań ofensywnych na inne podmioty. Sam rząd chiński utrzymuje, że owa armia szkolona jest do działań defensywnych i nie należy wiązać cyberataków pochodzących z Państwa Środka z działalnością rządu.

REKLAMA

Przez wiele lat temat był śliski i niepodejmowany przez oficjeli, by nie ryzykować skandalu dyplomatycznego. Zwłaszcza, że Chiny są strategicznym partnerem Stanów Zjednoczonych w kwestiach gospodarczych. Udało się jednak zebrać dowody, które ponoć potwierdzają zaangażowanie chińskich władz w kradzież tajemnic handlowych przedsiębiorstw operujących na terenie Stanów Zjednoczonych.

Prokurator generalny Eric Holder oraz Robert Anderson, nadzwyczajny dyrektor wykonawczy FBI, zorganizowali zakończoną przed paroma chwilami konferencję prasową, by poinformować opinię publiczną o stanowisku Stanów Zjednoczonych. Jak wynika z relacji Associated Press, członkom Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej zostały postawione kryminalne zarzuty, do których należą szpiegostwo ekonomiczne i kradzież amerykańskiej własności intelektualnej.

Straty są ogromne

Stany Zjednoczone padają ofiarą cyberataków właściwie każdego dnia. Pochodzą one nie tylko z terenu Chin, ale również i innych krajów, w tym Rosji. Według przedstawicieli administracji Obamy, straty wywołane wyłącznie przez chińskie cyberszpiegostwo wynoszą od 24 miliardów do 120 miliardów dolarów rocznie. Nawet jeśli owe straty, w myśl propagandy, nieco wyolbrzymiono, to i tak problem jest bardzo poważny.

Pamiętajmy jednak o drugiej stronie medalu: tego typu działania prowadzi najprawdopodobniej każdy kraj dostatecznie rozwinięty technicznie. W tym sam poszkodowany. Ubiegły rok minął pod hasłem prowadzenia szpiegowskiej działalności na masową, globalną skalę przez amerykańską Narodową Agencję Bezpieczeństwa. Żaden kraj nie postawił Stanom Zjednoczonym oficjalnych zarzutów, ale wyszło na jaw, że sprawdzano prywatną korespondencję europejskich dyplomatów i ważnych polityków, w tym kanclerz Angeli Merkel.

edward-snowden

Przedstawiciele rządu USA uważają jednak, że między tymi dwoma przypadkami jest zasadnicza różnica: NSA działa „by chronić bezpieczeństwo narodowe”, a chińscy szpiedzy „są nastawieni na szpiegostwo i kradzież”. Innymi słowy, moralność Kalego.

Szpiegostwo było, jest i nic tego nie zmieni

REKLAMA

W świecie globalnej polityki nie ma prawdziwych przyjaciół, a ewentualne sojusze są zawierane tylko w myśl wspólnego interesu. Wszyscy szpiegują wszystkich, bo wszyscy ze wszystkimi rywalizują, gospodarczo i nie tylko.

Powyższy przypadek nie stawia Chin w świetle podłego złodzieja na tle narodów „grających fair”. Bo takowe, jak udowodnił Edward Snowden, nie istnieją. To udowadnia natomiast, że cyberarmia Chin stała się na tyle sprawna, że metodą na obronę przed nią, jaką obrało takie mocarstwo jak Stany Zjednoczone, jest… zaangażowanie w konflikt opinii publicznej. I to powinno być zauważane jako news dnia. Oskarżenia przeciwko chińskim oficjelom mają charakter wyłącznie wizerunkowy i, przynajmniej na razie, nie mają szans na jakikolwiek skutek prawny.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA