Thunderbolt jest cztery razy szybszy od USB 3.0, ale i tak go w pełni nie wyprze
Porty USB pojawiły się w komputerach już 15 lat temu i stały się tak rozpoznawalną technologią, że z jej istnienia zdają sobie nawet osoby sporadycznie korzystające z PC-tów. Jednak problemy nowej wersji USB i rozwój konkurencyjnych rozwiązań sprawia, że niebawem wszystkie one mogą zostać zastąpione czymś lepszym.
W sieci pojawił się slajd prezentujący szczegóły następnej generacji interfejsu Thunderbolt o nazwie kodowej Alpine Ridge, która pojawi się na rynku w 2015 roku. Mimo że ten standard rok temu doczekał się podwojenia maksymalnej przepustowości z 10 do 20 Gbps, to Intel nie zwalnia tempa i także w tym roku postanowił podwoić jego możliwości i umożliwić przesłanie w sekundę 40 Gb (5 GB) danych. Oznacza to, że Thunderbolt zostawi daleko w tyle konkurencyjne rozwiązania i zyska ogromną szansę na zostanie następcą leciwego już standardu USB.
Wynika to z faktu, że specyfikacja najnowszych, dopiero nadchodzących portów USB 3.1 przewiduje, że będą cechowały się przepustowością 10 Gbps, czyli cztery razy gorszą niż w przypadku rozwiązania Intela. Teoretycznie lepiej pod tym względem wypada rozwiązanie AMD DockPort, będące połączeniem portu USB i DisplayPort, jednak z całkowitej przepustowości wynoszącej 22 Gbps tylko 5 Gbps może zostać wykorzystanych do transmisji danych, zupełnie jak w obecnych na rynku portach USB 3.0.
Pozostała część przepustowości jest przeznaczona tylko i wyłącznie na transfer obrazu i dźwięku, jak w przypadku portu DisplayPort. Dodatkowo nie jest to rozwiązanie najlepsze pod względem przesyłu energii. O ile DockPort pozwala na przesłanie maksymalnie, to w przypadku Thunderbolt i USB 3.1 ten parametr wyniesie nawet 100 W.
Pozwoli to na zasilenie wielu sprzętów za pomocą jednego kabla. Chociażby ewentualnej zewnętrznej karty graficznej, która mogłaby powstać. Nie zapominajmy bowiem, że Thunderbolt jest właśnie zewnętrzną implementacją standardu PCI-Express używanego między innymi przez karty graficzne i dyski SSD.
Dodatkowo konsorcjum USB po raz pierwszy w historii chce zmienić kształt swojego portu.
Zamierza też wprowadzić dodatkowy, bardzo mały port typu C. Zmiana taka może nie spodobać się klientom, którzy w dużej mierze są tradycjonalistami. Na szczęście nowe złącza będą kompatybilne z obowiązującym standardem, co oznacza, że będzie można je podłączać do danego sprzętu, ale tylko za pomocą odpowiednich przejściówek.
Dlatego, choć producenci sprzętu mówią, że początkowo w komputerach znajdą się wtyczki USB o obu kształtach, to z czasem zaczną rezygnować z dużych USB i dodawać do swoich urządzeń wspomniane już przejściówki. Wówczas miejsce dotychczasowych portów USB typu A będą mogły zająć gniazda Thunderbolt.
Standard Intela można było ignorować, dopóki nie powstawały stworzone z myślą o nim sprzęty i był niewiele szybszy od nadchodzącego wówczas USB 3.0. O ile już wtedy różnica wydajności między standardami była widoczna, to teraz stała się kolosalna.
Dodatkowo USB stanie się mniejszy, więc znajdzie się miejsce na zainstalowanie dodatkowych portów o bardzo dobrych parametrach. Portów ważnych i przyszłościowych, gdyż z powodu stosowania ich w komputerach również i one stały się swego rodzaju standardem w świecie najbardziej wymagających akcesoriów.
Początkowo Thunderbolt nie będzie hitem na miarę USB, ale to wszystko tylko kwestia czasu.
Jeszcze większe szanse na popularyzację interfejsu Thunderbolt daje to, że także Intel wziął przykład z USB i postanowił również zmniejszyć wysokość portu do 3 mm. Dodatkowo ma zapewnić wsteczną kompatybilność z poprzednią generacją swojego interfejsu za pomocą odpowiednich przejściówek.
I o ile w przypadku USB może być to problem związany z przyzwyczajeniem użytkowników, to w wypadku Intela jest to tylko i wyłącznie zaleta. Użytkownicy pecetów nie zdążyli jeszcze poznać i przyzwyczaić się do standardu Thunderbolt, więc zmiana wyglądu nie zaboli. A świetne osiągi i małe wymiary jeszcze bardziej zachęcą producentów do stosowania tego rozwiązania, zwłaszcza w coraz popularniejszych i cieńszych tabletach oraz komputerach typu Ultrabook
Warto zauważyć, że zaproponowane przeze mnie rozwiązanie nie przewiduje śmierci standardu USB, a tylko jasny podział ról. USB zostałoby w laptopach chociażby ze względu na to, że jest to standard wolniejszy, ale też tańszy w wykorzystaniu od Thunderbolt. Dzięki temu USB jako coś, do czego przyzwyczailiby się klienci, byłoby wykorzystywane przede wszystkim do podłączenia do komputera prostych akcesoriów, takich jak klawiatury, myszy, pady czy słuchawki.
Z kolei Thunderbolt służyłby jako interfejs komunikacji z urządzeniami wymagającymi dużej przepustowości, takimi jak dyski twarde, kamery cyfrowe oraz chociażby wymyślone tu zewnętrzne karty graficzne. Jak widać, to ma sens.
Niestety może okazać się, że się myliłem, a Thunderbolt skończy na śmietniku historii.
W końcu w historii już nie raz byliśmy świadkami, gdy rozwiązanie tańsze wypierało lepszą konkurencję. Tak było w przypadku walki standardów VHS i Betamax oraz USB i FireWire. Ostatni przykład podaję tu nie bez przyczyny, ponieważ Thunderbolt, tak jak niegdyś FireWire, jest rozwiązaniem szybkim, drogim i stosowanym pierwotnie w komputerach Apple.
A mimo to znalezienie obecnie komputera z gniazdem FireWire to zadanie niezwykle trudne. Nie jest to nawet zadanie trudne, co po prostu niemożliwe.