Pięć milionów sprzedanych Xboksów One, ale... Microsoft liczy inaczej niż Sony
Kiedy późnym wieczorem zobaczyłem dane mówiące o 5 milionach Xboksów One, nie mogłem wyjść z podziwu. Nieźle. Naprawdę nieźle. Znacznie lepiej, niż przewidywałem. Silna odpowiedź na 7 milionów PlayStation 4 to jednak kolejna marketingowa figura, na którą złapią się mniej uważni Czytelnicy oraz bardzo porywczy redaktorzy i blogerzy.
Niestety dla Microsoftu (oraz graczy, ale o tym za chwilę), za 5 milionami Xboksów One stoi rzeczywistość namalowana w znacznie ciemniejszych barwach. Gdyby gigant z Redmond faktycznie sprzedał 5 milionów swoich multimedialnych platform, Phil Spencer mógłby już otwierać szampana, śmiało i odważnie spoglądając w kierunku Japonii.
Chociaż to wciąż nie byłby tak dobry wynik, jak 7 milionów sprzedanych konsol PlayStation 4, Microsoft miałby powody do ogromnej radości. Biorąc pod uwagę fatalny początek kampanii reklamowej XONE, dostępność konsoli na mniejszej ilości rynków niż PlayStation 4, jej wyższą cenę czy mniejszy niż u konkurencji katalog gier, przez te 5 milionów Sony mogłoby poczuć lodowaty oddech na karkach swoich prezesów i marketingowców.
Japończycy póki co mogą jednak czuć się wygodnie i komfortowo, wygładzając opaskę lidera. Microsoft faktycznie odpowiedział 5 milionami na 7 milionów Sony. Tyle tylko, że miliony milionom nierówne. Sztab odpowiedzialny za PlayStation 4 mówi o sprzedanych urządzeniach w handlu detalicznym, które trafiają bezpośrednio pod strzechy graczy. Te 7 milionów PlayStation 4 to faktycznie 7 milionów graczy siedzących przed telewizorami i korzystającymi z platformy do gier Sony.
Microsoft w z kolei podaje liczbę konsol wysłanych do sklepów. Ich 5 milionów to pudełka, które znalazły się na sklepowych półkach, nie w domach graczy
Z tego powodu bardzo ciężko określić, ile z tych 5 milionów faktycznie trafiło w ręce klientów. Ostatnia informacja na temat sprzedaży Xboksa One od Microsoftu to ta ze stycznia (sic!). Wtedy też multimedialna platforma giganta trafiła do sklepów w 3 milionach egzemplarzy. No dobrze, ale co z faktyczną, detaliczną sprzedażą? Na jej temat Microsoft milczy. Doskonale rozumiem nabieranie wody w usta, kiedy nie ma się czym pochwalić, lecz tak długie milczenie z pewnością nie pomaga budowaniu silnej pozycji Xboksa One na rynku.
Dzisiaj mamy sytuację, w której Sony systematycznie chwali się kolejnymi sprzedanymi milionami, natomiast Microsoft odpowiada mniejszą ilością rozesłanych do sprzedaży pudełek. Oczywiście wciąż trzeba mieć na uwadze, że gigant z Redmond operuje na mniejszej ilości rynków. To jednak jego własna decyzja.
Microsoft postanowił skupić się na bitwie o Stany Zjednoczone, Środkową Europę i Japonię oddając Sony bez żadnej walki. Niestety dla „zielonych”, batalia o amerykańskich klientów skończyła się zwycięstwem Japończyków. Oczywiście do końca tego starcia jeszcze bardzo daleko, ale po pierwszej turze pojedynku między rynkowymi konkurentami widać, kto jest na szczycie. Azjaci nie tylko zepchnęli Microsoft do defensywy na terenie USA, ale również okopali się na ziemiach Europy i ciasnej Japonii.
Kiedy Xbox One będzie miał swoją oficjalną, polską premierę, platforma znajdzie się na naprawdę ciężkiej pozycji. Marka PlayStation jest u nas bardzo pozytywnie kojarzona, mimo niezwykle popularnego Xboksa 360. Niezdecydowani wybiorą tańszą konsolę, z kolei na Xboksa One zdecydują się głównie ci, którzy już teraz są świadomymi konsumentami czekającymi na właśnie ten konkretny produkt.
Nie oznacza to, że Microsoft nie ma się czym chwalić. To właśnie Titanfall był najchętniej kupowanym tytułem miesiąca, wyprzedzając na terenie USA InFamous: Second Son. Trzeba jednak dodać, że w przypadku Titanfalla mówimy o połączonej sprzedaży edycji na XONE oraz PC. Gra EA miała również wcześniejszą premierę, będąc na rynku 10 dni przed InFamous.
Mimo premiery gry z olbrzymimi mechami, to PlayStation 4 było najchętniej kupowaną przez Amerykanów konsolą w marcu. Po raz kolejny muszę napisać, że jestem zaniepokojony. Mogę zaryzykować twierdzenie, że PlayStation 4 wciąż oddala się od Xboksa One, natomiast „zieloni” nie są w stanie skrócić tego dystansu. Microsoft musi wykonać jakiś zdecydowany ruch aby ratować swoją pozycję. Stałe obniżenie ceny konsoli bądź zaoferowanie zestawu bez Kinecta – to wcześniej czy później musi się wydarzyć i żadne półśrodki pokroju Games with Gold czy program ID@Xbox tego nie zastąpią.
Chociaż jesteśmy dopiero na początku rywalizacji producentów ósmej generacji konsol, chyba nikt nie przypuszczał, że PlayStation 4 tak szybko zyska tak dużą przewagę. Dotychczas byliśmy przyzwyczajeni do sytuacji, w której Sony i Microsoft wspólnie dzieliły tron lidera stacjonarnej rozrywki. Następnie długo, długo nic, aby w oddali zobaczyć majaczące na horyzoncie Nintendo. Sytuacja zaczyna się zmieniać. Oczywiście porównanie XONE do Wii U w dalszym ciągu byłoby dużą przesadą. Mimo tego, Microsoft zaczyna niebezpiecznie oddalać się od tronu, zbliżając do środkowej lokaty tego wyścigu.
Na całe szczęście dla Microsoftu, walka konsol to batalia rozłożona na lata, nie miesiące. Wszakże podczas ery PlayStation 3 i Xboksa 360 mieliśmy do czynienia z zupełnie odwrotną sytuacją – to platforma do gry Sony musiała przez wiele lat „gonić” tę Microsoftu, aby zrównać się z nią w ostatniej fazie życia konsol.
Brak równie silnej konkurencji zawsze wpływa negatywnie na klientów-graczy, niezależnie po której stronie mocy ci się opowiadają. Chociaż wciąż nie możemy mówić o monopolistycznej pozycji Sony, Japończycy robią wszystko, aby z tygrysa zamienić się w prawdziwego smoka. Usługa PlayStation Now, wsteczna kompatybilność czy Project Morpheus pokazują, jakiego impetu zaczynają nabierać w Sony. Silna odpowiedź Microsoftu nawet nie jest wskazana. Ona jest konieczna.