REKLAMA

Temat tygodnia: Najlepsze, wyjątkowe i niezapomniane... easter eggi

Z okazji Wielkanocy postanowiliśmy powspominać najciekawsze easter eggi.

20.04.2014 18.20
Temat tygodnia: Najlepsze, wyjątkowe i niezapomniane… easter eggi
REKLAMA
REKLAMA
maciej gajewski

Maciej Gajewski: Jako „koleś od Microsoftu” nie mogę nie skupić się na żarcikach umieszczonych w produktach giganta z Redmond. Tych, w dzisiejszych czasach, jest dość niewiele. Firma miała jednak długą tradycję pozostawiania w kodzie źródłowym swoich programów przeróżnych „baboli z premedytacją”.

W czasach Windows 3.1 w Redmond roiło się od pluszowych zabawek. Programiści, zadowoleni lub poirytowani tym faktem, umieszczali je gdzie popadnie w samym systemie. Microsoft Miś pojawiał się w ikonach plików systemowych, a także w samych funkcjach. Jeżeli ktoś jakimś cudem wciąż administruje komputerem z Windows 3.1 i spróbuje wyeksportować dziennik zdarzeń dotyczący procesu USER.EXE, otrzyma pliki BEARNNN, gdzie NNN to liczba porządkowa.

easter egg

Później, w Windows 95, pojawił się Microsoft Króliczek. Tu również znany on może być przede wszystkim adminom, a nie zwykłym użytkownikom. Dla przykładu, uruchomienie eksperymentalnego trybu przenoszenia okien czy wygładzania czcionek, sprowadzało się do wpisania w pliki konfiguracyjnym win.ini wpisu o nazwie ILOVEBUNNY32=1 (w Redmond były dwa króliczki, mniejszy, nazwany „16-bitowy” i większy, „32-bitowy”).

Moje ulubione „żarciki” to jednak te umieszczane w pakiecie Office. Niektóre bowiem wymagały niesamowitej ilości pracy, by móc je zaszyć w kodzie pakietu biurowego, tak, by zajmowały minimalną ilość miejsca, a zarazem były bardzo rozbudowane. Przeróżne sztuczki i kruczki powodowały uruchomienie… gry shootera o nazwie „The Hall of Tortured Souls” (Excel), symulatora lotu (Excel 97), Pinballa (Word 97) czy czegoś na wzór bilarda (Access 97 i 2000). Nawet Office dla Maca doczekał się swojej ukrytej gry (Asteroids).

Word-97-pinball

Czasem też zdarzały się przytyki w stronę konkurencji. Microsoft postanowił zażartować sobie z kolegów z Mozilli (z tą firmą akurat Microsoft ma bardzo dobre relacje). Po wpisaniu w Internet Explorerze w pasek adresu frazy „about:mozilla”, system symulował błąd generalny i „niebieski ekran śmierci”. Na szczęście, komputer faktycznie się nie zawieszał, a ów ekran można było… zamknąć. „Żarcik” ten wyeliminowano wraz z dodatkiem Service Pack 3 dla Windows XP.

Żartów było bardzo wiele. Do dziś port numer 666 nosi oznaczenie „Doom”, na cześć kultowego shootera w którym gracz walczył z siłami piekielnymi. Opracowana przez Microsoft wersja tej gry dla Windows 95 rezerwowała sobie właśnie ten numer portu sieciowego.

Dziś jednak produkty Microsoftu nie są już tak „wzbogacane”. Od czasów Steve’a Ballmera w Redmond obowiązują surowe zasady na temat kodu źródłowego, audyty, sprawdziany, więc brakuje miejsca na tego typu „dowcipaski”. Trochę szkoda…

grabiec nowe

Piotr Grabiec: Skoro Maciej wspomniał o Microsofcie, nie można ominąć też Google. Moje ulubione easter eggi znaleźć można w Chrome. Użytkownicy tej przeglądarki z pewnością dobrze znają obrazek dinozaura po przerwaniu wczytywania strony. Uroczy jest też komunikat "Kurza twarz..." o zawieszeniu się przeglądarki, a klasyką są statystyki dla nerdów w chromowym menedżerze zadań.

Hubert Taler

Hubert Taler: Koledzy wspomnieli o easter eggach w oprogramowaniu, mi jednak kojarzą się one głównie z grami. Twórcy gier uwielbiają takie nawiązania, gracze też.

Pierwszy raz z czymś, ukrytym przed oczami nieuważnych graczy, ale dostrzegalnym dla szperających po kątach, zetknąłem się grając w gry Doom oraz Doom II. W Doom II jednym z głównych bossów jest programista John Romero, a w Doom I jeden z pokojów układa się na mapie w kształt swastyki (w jednym z patchy to niestety usunięto). Z kolei w Duke Nukem 3D w ukrytej miescówce znajdujemy... komandosa z Dooma, co Duke komentuje odpowiednią odzywką.

O tym, co można znaleźć w trakcie chodzenia po świecie World Of Warcraft, możnaby napisać spory artykuł: znajdziemy tam np. grób Starcraft Nova, niewydanej gry Blizzarda, sprzedającą torebki Harris Pilton, jak również całą serię misji nawiązujących do historii z filmów Rambo, w których nagrodą jest słynna czerwona bandana.

Kolejnymi grami rojącymi się od tego typu ukrytych nawiązań jest seria Grand Theft Auto. W Vice City możemy odnaleźć pokój z filmu Scarface - Człowiek z blizną, jak również... prawdziwy easter egg czyli ukryte, czekoladowe, jajko wielkanocne... W innym miejscu, gdy będziemy o odpowiedniej porze w nocy patrzeć na pewien wieżowiec, światła ułożą się pewien nieprzystojny znak.

Wyszukiwanie easter eggów jest świetną zabawą, jeszcze fajniejsze jest natrafienie na coś takiego samemu, zupełnym przypadkiem.

Piotr Grabiec: Jeśli chodzi o gry to w pierwszej kolejności warto wspomnieć o naszym rodzimym Wiedźminie. Oprócz nawiązań do polskiej popkultury i tematów na czasie ("Przypadek robi wielką różnicę") wiedźmin Geralt miał okazję zobaczyć obok stogu siana... zwłoki Asasyna. Urzekł mnie też osiłek o imieniu Naizdup, którego przeczytać trzeba od tyłu.

Maciej Gajewski: Któregoś Sylwestra spędzałem w domu, grając w grę na komputerze :) Ku mojemu bezgranicznemu zdumieniu, wszystkie trasy w czwartej części Need for Speed ozdobione były tego dnia wybuchającymi fajerwerakami. W Tomb Raider tego dnia nie grałem.

Hubert Taler: Skoro o polskich nawiązaniach mowa, warto wspomnieć o żartach jakie umieścili tłumacze polskiej wersji Diablo III w nazwach znajdywanych zbroi i broni, np. Haori Saar Matów, którego opis zawiera mnóstwo tytułów polskich gier: "Pozorując swe zniknięcie, Ethan – ostatni Wojownik Cieni – przystąpił do Władców Upadłego, by wyrównać rachunki z Juarezem. Starli się na tyłach wroga, w krainie anomalii i konającego światła, gdzie niegdyś żyły smoki.” – z kronik Saar Matów, wojowników i artystów.

szymon radzewicz

Szymon Radzewicz: Jak pisze Hubert, gry komputerowe obfitują w easter eggi. Twórcy niemal od zawsze mrugają w stronę graczy, mniej lub bardziej umiejętnie. W mojej pamięci specjalne miejsce ma ukryta lokacja, którą na pewno część z Was doskonale pamięta. Chodzi o wnętrze Statuy Radości z Grand Theft Auto IV. Ileż ja się napociłem, żeby tam wejść! Skoki z helikoptera, katapultowanie z samolotu, plecaki odrzutowe – korzystałem z wszystkiego, co twórcy i moderzy dali w ręce graczowi. W końcu znalazłem się w samym środku sekretnego pomieszczenia, w którym… biło prawdziwe, ogromne serce. Nie samej Statuy, ale całego miasta. Dzisiaj wydaje się to mało spektakularne, ale w 2008 roku żyło się każdym zaułkiem, ciemnym rogiem i ulicą Liberty City. Wtedy też widok dudniącego serca będącego esencją miejsca gry wydawał się niezwykłym doświadczeniem.

Będąc przy nowszych produkcjach, wciąż nie mogę zapomnieć o ukrytym przesłaniu pierwszego Dead Space. Gra wydana przez Elektroników była cholernie dobrym horrorem, jak znalazł dla miłośników Ósmego pasażera Nostromo. W Dead Space wcielaliśmy się w kosmicznego inżyniera Issaca Clarke (już sama jego nazwa jest małym eggem – imię i nazwisko dwóch niezwykle popularnych pisarzy sci-fi), który ląduje na olbrzymim transportowcu. Tam znajduje się jego partnerka, lecz olbrzymia fregata zamienia się w prawdziwe piekło. Każda misja miała swój własny tytuł, natomiast po zaznaczeniu pierwszej litery z każdego poziomu gracz otrzymywał bardzo wymowny ciąg znaków – NICOLEISDEAD.

easter egg 2
easter egg 1

Smaczków w grach jest oczywiście znacznie więcej i nie sposób ich wszystkich wymienić. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie lokacja stylizowana na Minecrafta w Borderlands 2. Uwielbiam survival-horrory i kiedy znalazłem w naszym rodzinnym Dead Island kultowego Michaela z Piątku 13-tego, uśmiech od ucha do ucha sam pojawiał się na mojej twarzy. Inna ikona horroru - Michael Myers z Halloween - pojawia się w Call of Duty: Ghosts. Legendarny już łom z Half-Life możemy odnaleźć w innych tytułach tak często, że nie sposób tego wyliczyć. Balsamem dla mej duszy był również widok zamrożonego w karbonicie Jar Jar Binksa. Sam nie wiem, co gorsze – rozczarowująca gra będąca cieniem wielkich Jedi Outcats i Jedi Academy czy irytująca postać stworzona z myślą o najmłodszych odbiorcach. Nie można również zapomnieć o bardzo starym snajperze z Metal Gear Solid 3, którego można zabić… nie grając przez tydzień w tę produkcję. Wtedy rywal po prostu kona ze starości. Geniusz.

Na sam koniec perełka – easter egg tak dobrze schowany, że o jego istnieniu musieli poinformować sami twórcy. Grając w Batman: Arkham Asylum gracz mógł odnaleźć wiele sekretnych przejść, detali oraz mrugnięć oka skierowanych w stronę fanów. Nikomu jednak nie udało się odnaleźć… niemal oficjalnej zapowiedzi kolejnej odsłony serii. Po zniszczeniu zupełnie nie wyróżniającej się ściany dużą ilością materiałów wybuchowych Mroczny Rycerz pojawiał się w sekretnym pomieszczeniu. Nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego, gdyby nie wiszące na ścianie mapy. Te pokazywały budynki oraz ulice miasta Gotham. Nic nadzwyczajnego, gdyby nie wymowny stempel „Arkham approved”. O istnieniu pomieszczenia poinformowali graczy sami producenci, w sześć miesięcy od premiery gry. Pomyśleć, że pierwsza informacja o Batman: Arkham City była z nami cały czas, na wyciągnięcie ręki!

jaroszewski damian

Damian Jaroszewski: Nie jestem specem od easter eggów, ale pamiętam jedną rzecz z pierwszego Metal Gear Solid, w którego zagrywałem się jak szalony. Nawet nie wiem, czy jest to easter egg, ale w trakcie pojedynku ze snajperem warto było zapalić papierosa (paczka była w ekwipunku od samego początku i w sumie nie było wiadomo po co). Po odpaleniu fajka ręka Snake'a zdecydowanie mniej drżała i łatwiej było oddać celny strzał.

mateusz nowak newwalk

Mateusz Nowak: Uwielbiam żarty w wykonaniu Google. Najbardziej te, które możemy odkryć sami, korzystając z wyszukiwarki, np. po wpisaniu “blink html” wyniki wyszukiwania zaczynają migać. Zaś komenda “do a barrel roll” sprawi, że tablica wyników wykona obrót, czyli tzw. beczkę.

Jednak zdecydowanie najmilej wspominam gry wbudowane w wyszukiwarkę, które uaktywniają się po wpisaniu odpowiedniego zapytania.

Hasłem “zerg rush” uruchomimy mini grę, w której będziemy musieli zestrzelić nadlatujące w stronę wyników wyszukiwania litery. Wyniki wyszukiwania, jak i litery mają swoje punkty życia. Aby zlikwidować jedną literę należy kliknąć w nią kilka razy.

REKLAMA

Drugą grą, którą doskonale pamiętam, jest “atari brekout” - uruchomimy ją przez wpisanie frazy w wyszukiwarce Google w zakładce odpowiedzialnej za wyszukiwanie grafiki. Obrazki zamienią się w małe ikony, które stworzą blok. Pojawi się znajoma piłeczka oraz paletka. Naszym zadaniem jest odbijanie paletką piłki i mozolne niszczenie elementów bloku.

Zdjęcie Cute creative photo with easter eggs in the nest pochodzi z serwisu Shutterstock. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA