Nintendo Wii U umiera. To ostatni moment na uratowanie tej konsoli
Każda premiera nowej konsoli jest przedstawiana, jako wydarzenie, które zmieni branże gier i sprawi, że jeszcze więcej osób zacznie interesować się cyfrową rozrywką. Czasami jednak okazuje się, że dany sprzęt jest niewypałem i prawdopodobnie dosyć szybko po premierze trafi na śmietnik historii. Jak do tej pory widzieliśmy mnóstwo takich konsol. Niebawem do ich grona może dołączyć Nintendo Wii U.
Najnowsza konsola japońskiej firmy nie sprzedaje się najlepiej, widzi to nawet (a może przede wszystkim?) Nintendo. Jego prezes miesiąc temu przyznał się do błędów, które doprowadziły do słabej sprzedaży konsoli. Zeszło- i tegoroczna strategia Nintendo doskonale pokazała to, co wszyscy wiedzieli od dawna – nie liczy się sam fakt wydania nowej konsoli. O wiele ważniejszym elementem promocji jest skutecznie przeprowadzona akcja marketingowa, zaś absolutnie najważniejszym wydanie odpowiedniej liczby flagowych gier w dni premiery konsoli.
Bez gier takich jak nowa Zelda, Mario czy Kirby konsola ta nie miała prawa się sprzedać. Skoro Nintendo po prostu olało swoich klientów, bo inaczej nie można nazwać braku typowych dla konsol Nintendo tytułów, to niech nie dziwi się, że gracze nie kupują nowej konsoli. A gdy gracze nie kupują konsoli, coraz mniej firm interesuje się tworzeniem gier z myślą o niej i błędne koło się zamyka. Wystarczy jeden źle wykonany krok, by wpaść w niekończącą się spiralę błędu i zaprzepaścić szansę na wypromowanie swojego produktu. Nintendo już raczej to zrobiło.
Świadczy o tym nie tylko taka kiepska sprzedaż konsoli Wii U, ale też słowa twórców gier. Electronic Arts stwierdził, że Nintendo Wii U nie jest konsolą nowej generacji i otwarcie stwierdził, że nie zamierza tworzyć gier z myślą o tym sprzęcie. Kolejnym przykładem jest tu gra Rayman Legends, która miała być jednym z ekskluzywnych tytułów dla Wii U napędzającym sprzedaż tej konsoli. Na początku tego roku okazało się, że gra ta jednak pojawi się na Playstation 3 oraz Xboksie 360.
Z kolei zaledwie kilka dni temu ta gra została zapowiedziana także na umierającą od kilku lat, według wielu zapomnianą przez cały świat platformę, jaką jest PC. Co więcej, gracze, którzy zamówią pecetową wersję gry przed premierą, otrzymają dodatkowo jej poprzednią część, czyli świetne Rayman Origins, które sam kilka miesięcy temu kupiłem w promocji za kilkanaście złotych i do teraz się w nie zagrywam.
Myślę, że już na pierwszy rzut oka widać, iż Nintendo po prostu nie zauważyło, że na rynku nie ma już miejsca na konsolę dla graczy kanapowych. Gdy na rynek wchodziło Wii, każdy chciał to mieć, bo konsola była nowością samą w sobie. Nie była nastawiona na poważne tytuły, a na gry rodzinne, miała zupełnie nowy kontroler, który nie był tym nudnym padem. Grafika była brzydka, ale wystarczająca. Z kolei w przypadku Wii U również dostajemy przestarzały sprzęt, tylko z tabletem i śmieszną liczbą gier wyprodukowanych przez Nintendo.
Jednak żeby grać w proste, dotykowe tytuły nie potrzebujemy konsoli Nintendo, tylko smartfon i tablet. W o wiele lepszym kierunku poszły Sony i Microsoft. Im udało się stworzyć dorosłe, mocne konsole, które są na swój sposób seksowne, ale dzięki możliwości lub konieczności podłączenia do nich kontrolerów ruchu pozwalają też na granie w gry familijne, dla dzieci, taneczne lub sportowe. Jest to sprzęt, którego oczekuje zarówno gracz lubujący się w nowej odsłonie Halo, jak też jego córka i żona, które wolą bawić się przy Kinect Adventures.
A Nintendo? Jeśli szybko nie wyda na swoją konsolę nowych Pokemonów, Mario, Zeldy, Donkey Konga, Kirby’ego czy choćby Mario Kart, niebawem zapamiętamy tę konsolę jako najkrócej żyjący sprzęt nowej generacji. Taki, który umarł jeszcze przed premierą swojej konkurencji. Byłby to nie lada wyczyn.