Facebook Home porażką? HTC First też? To dobrze dla Facebooka!
Wchodzi Mark Zuckerberg do biura. - Zróbcie mi tak, żeby Facebook był w telefonie na wierzchu, żeby był najważniejszy! Ekipa programistów i projektantów bierze się do pracy, pokazuje szefowi Facebook Home. - Bez sensu, po co wyciągać na wierzch takie rzeczy. Ale będzie można zastąpić to reklamami? Tak? No to dobrze. To puszczamy, i tak łykną.
Niektórzy chyba w ten sposób wyobrażają sobie proces powstania Facebook Home. Po wycieku informacji, że HTC First sprzedaje się w żałosnych ilościach i prawdopodobnie jego produkcja zostanie wstrzymana, przyjrzano się Facebook Home w Google Play i pojawiły się wnioski - Facebook Home to porażka i już!
Tylko, że to nie ma znaczenia dla samego Facebooka. A jeśli ma, to pozytywne. Może dla HTC ma, może HTC naiwnie wierzyło, że Home stanie się pożądaną funkcją i sprzeda ciekawe zresztą urządzenia. A może Facebook zapłacił HTC z góry, tak, ze HTC nic na tym nie straci.
Tylko, że dla Facebooka to nieistotne. Byłoby, gdyby Facebook nie miał innych, o wiele ważniejszych problemów. Dla kolosa społecznościowego ważniejsze teraz są inne kwestie, zwłaszcza reklam. Strzelam, ale mam podstawy by to robić - Facebook Home był tylko produktem pobocznym.
Produktem, który miał zwiększyć zaangażowanie i być może dostarczyć danych. Bo tu leży problem Facebooka - brakuje mu nawet nie tyle danych, co umiejętności wykorzystania ich. Taki Google na przykład uczy się użytkowników, uczy się też rozpoznawać kontekst i odpowiadać na pytania, których użytkownik jeszcze nawet nie zadał. Taka wiedza pozwala serwować lepsze, bardziej dopasowane reklamy. Na przykład komuś, kto co weekend wychodzi imprezować na miasto reklama w piątek o 18 może podpowiedzieć klub, do którego warto iść, a rano przedstawić reklamę środka na kaca.
Facebook ma problem z analizą danych i na tym powinien się skupić. Dopasowywanie reklam według dosyć ograniczonych kategorii się nie sprawdza, o czym wiadomo już od dawna. Facebook prezentuje treści sponsorowane, którymi użytkownik nie jest zainteresowany, które będą wyświetlały się w strumieniu przez długi czas i które marnują tylko pieniądze reklamodawców (hej, Facebooku, przestań wyświetlać mi reklamy stron dla mam, bo ja nie tylko nie mam sama dziecka, ale nikt w mojej rodzinie aktualnie nie ma bobasa!).
Nie ma co udawać, że Home miał być altruistycznym produktem, który umili korzystanie z Facebooka właścicielom smartfonów z Androidem. O ile Zuck wierzy w swoją wizję podłączenia wszystkich do jednej wielkiem facebookowej rodziny - w to wierzę, Zuckerberg ma swoje wizje - o tyle sztab jego menadżerów, dyrektorów i specjalistów musiał spojrzeć na potencjał finansowy Home.
A ten jest przecież ogromy. Jeśli miliony osób korzystałoby z nakładki Facebooka, można byłoby stworzyć kolejny, mocny i atrakcyjny rynek dotarcia reklamowego. Tylko, że tu musiałyby zazębić się pewne ważne zależności:
- Home musiałby angażować, użytkownicy powinni przeglądać aktualności z poziomu ekranu głównego i wykorzystywać Facebooka jako główny sposób komunikacji;
- reklamy musiałyby być maksymalnie dopasowane do gustu, trafiać w kontekst;
Gdyby Home się przyjął (a nie przyjął się z wielu powodów, głównie dlatego, że nikt go tak naprawdę nie potrzebuje, że zbyt mocno ukrył podstawowe funkcje telefonu i dlatego, że Edge Rank szwankuje, niestety), a Facebook dostarczałby reklamy w takiej formie, w jakiej dostarcza je w strumień aktualności i na stronę webową obecnie, to zaliczyłby potężną wpadkę.
Niedopasowane reklamy naruszyłyby delikatną przecież, niemal intymną, relację między treściami od znajomych i rodziny. Bo to, że Facebook zdecydowałby się na to prędzej czy później, jest pewne, w końcu wciąż poszukuje nowych form czerpania zysków z użytkowników mobilnych.
Dobrze dla Facebooka, że Home się nie spopularyzował. Oprócz potencjalnego naruszenia równowagi między treściami i reklamami Home już teraz w spektakularny sposób obnaża to, jak wiele pracy nad Edge Rankiem trzeba, by ten dostarczał poprawnie posegregowane treści.
Na stronie webowej czy w aplikacji mobilnej to jest widoczne, ale nie tak mocno, bo tak można przewinąć strumień mniejszych postów. Na telefonie, na którym treść wyświetla się pełnoekranowo, widać to kilka razy mocniej. Niedopasowane, mało interesujące posty zajmują cały ekran. To mocny dysonans: ekran naintymniejszego w całym arsenale osobistych urządzeń okupowany przez jakąś bzdurę o nieważnym temacie od dalekiego pociotka.
Dobrze dla Facebooka, że na razie Home okazuje się porażką. By Home mógł powalczyć o użytkowników, by cokolwiek znaczył, Facebook musi popracować nad samym Facebookiem. Wtedy Home będzie miał sens.