Mobilny Chrome rozpoczął swój pochód po władzę na Androidach
O ile desktopowy Chrome robi się coraz bardziej ociężały, a Google sprawia wrażenie niezainteresowanego problemem, mobilna wersja przeglądarki zdobywa rynek w porywającym tempie. I słusznie.
Z mobilnego Chrome korzystam od pierwszych dni jego obecności w Google Play i bardzo sobie chwalę. Przeglądarka działa sprawnie, dobrze wyświetla strony internetowe, a dzięki połączeniu z jej stacjonarną wersją, przeglądanie internetu i docieranie do zakamarków historii jest jeszcze wygodniejsze.
Niestety, Google Chrome na Androida nie jest dostępny na wszystkie urządzenia wyposażone w ten system, co niewątpliwie spowalnia jego ekspansję.
Z drugiej strony, po mniej więcej roku obecności na rynku, przeglądarka znalazła sobie miejsce i zaczyna przyspieszać. Największą grupę nowych użytkowników zdobywa kosztem domyślnej przeglądarki, jaką wbudowaną ma w siebie system Android.
Do dziś relacja użytkowników porzucających standardową aplikację do przeglądania sieci na rzecz Chrome wynosi około 8 do 12%. Prognozuje się, że w przeciągu najbliższego półrocza, udziały te wzrosną do 20%, zakładając, że przyrost w tempie 1,5% miesięcznie nie przyspieszy jeszcze bardziej.
Rosnąca pozycja Google Chrome sprawiła, że przed kilkoma miesiącami domyślny "Android" po raz pierwszy zaczął zwalniać, a nawet tracić swoje udziały w rankingu mobilnych przeglądarek internetowych - do tej pory był to dość spektakularny pochód, w którym zdawał się być nie do pokonania.
Powody do zmartwienia i zdecydowanie gorsze wyniki miały zresztą takie przeglądarki jak Opera czy Dolphin, które na androidowym rynku miały się całkiem nieźle. Premiera Google Chrome szybko jednak doprowadziła do pogarszających się wyników tych programów. Nic dziwnego, Opera czy Dolphin zawsze były wyborem dla użytkowników, którzy wiedzą, czego szukają w Google Play. Nic zatem dziwnego, że szybko skusiła ich też wizja bliskiej współpracy z Chrome.