REKLAMA

Battlefield 3: Decydujące starcie - pierwsze wrażenia

Battlefield 3 doczekał się ostatniego oficjalnego dodatku zatytułowanego Decydujące starcie. Piąte z kolei rozszerzenie, podobnie jak wcześniejsze, rozszerza możliwości rozgrywki, oferuje nowe pojazdy, zadania i tryby gry. Czy warto zainteresować się Decydującym starciem?

Battlefield 3: Decydujące starcie
REKLAMA

Decydujące starcie z Battlefieldem

REKLAMA

Decydujące starcie wylądowało na moim dysku kilka dni temu. Zaraz po pobraniu nieco ponad 4 GB danych skrzyknąłem kolegów. Byliśmy ciekawi tego, co czeka nas w ostatnim dodatku. Przyznam szczerze, że chyba na ten dodatek czekałem najbardziej – Walka w Zwarciu zbytnio mnie nie zainteresowała, Bitwy pancerne z kolei nieco rozczarowały. Powrót do Karkand zbytnio sentymentalny dla mnie nie był, drugiego Battlefielda ominąłem – mapy kojarzyłem tylko z darmowego Battlefield Play4Free. Jako wielki fan Gordona Freemana i jego niesamowitej kuszy (choć łomu także), z wypiekami na twarzy śledziłem kolejne wiadomości na temat Dogrywki. Gdy jednak zobaczyłem zwiastuny ostatniego dodatku, coś we mnie się obudziło i kazało mi zrobić rzecz dotychczas niespotykaną. Zakupiłem książkę dotyczącą lotnictwa bojowego.

battlefield 3 endgame Battlefield 3: Decydujące starcie

Dlaczego? W końcu twórcy zapowiedzieli tryb rozgrywki, który umożliwia rzeź w przestworzach. Od początku lotnictwo stanowiło niejako dodatek do przeprowadzanych manewrów zapewniając jedynie częściowe wsparcie. Oczywiście, można było użyźniać glebę sześciolufowym Gatlingiem kalibru 20 mm od czasu do czasu napotykając na zagubionego żołnierza, to jednak nie sprawiało frajdy. Bitwy samolotami 2 na 2, choć często urozmaicane obecnością śmigłowców szturmowych i zwiadowczych nie powodowały gęsiej skórki. Nieco lepiej bitwy powietrzne wyglądały w dodatku – o dziwo – Bitwy pancerne za sprawą B-52 zwanego Kanonierką. Rewolucja miała jednak dopiero nadejść…

Powrót do Karkand mógł sprawę nieco odmienić za sprawą F35. Maszyna do dzisiaj mnie nie przekonała. Nie wiem, z czego to wynika – wizualnie prezentuje się całkiem dobrze. Może to kwestia słabej prezencji przed Johnem Mc Lane’em. Albo słabych efektów specjalnych w tej scenie. Równie dobrze może to być kwestia tego, że nie podoba mi się sposób latania. Bo latać umiem wyśmienicie!

Zobaczyłem poniższy zwiastun i przestałem spać po nocach.

Tryb Bitwy powietrznej wzbudził moje ogromne zainteresowanie. Ba, zacząłem nawet szukać czapki-pilotki, by wyrazić światu moją radość. Znalazłem jedynie maskę przeciwgazową pamiętającą narkotykowo-alkoholowe wybryki Erica Claptona, nic więc z tego nie wyszło.

Jednak nie tylko tryb przywołujący przed oczy facjaty skacowanych Damona i Hartnetta w swoich Mustangach P-51 goniących Japończyków przykuł moją uwagę. Poza totalną anihilacją w powietrzu można też zasiąść za sterami czegoś bardziej przyziemnego. W genialnym filmie z 2002 roku Bysio śpiewał, że motórzysta jest szalony. Taki też miałem zamiar być na nowych mapach Decydującego Starcia.

Zresztą zobaczcie sami:

Ostatnią nowością był tryb przejmowania flagi znany już z wielu innych tytułów. Gra się pobrała, uruchomiłem dodatek.

Bitwa powietrzna

Od samego początku dało się zauważyć, że rozgrywka jest niesamowicie przyspieszona. Pierwszą, dość znaczną zmianą jest fakt, że samolotem nie musimy startować. Skraca to czas wejścia do akcji (zarówno w trybie Bitwy powietrznej jak i pozostałych). Nowy środek transportu, czyli crossowe motory są niesamowicie szybkie. Mapy nie są specjalnie duże, tak więc wszystko sprawia wrażenie ogromnej szybkości, dynamiki i nieustającej walki. I tak faktycznie jest. Mogę to porównać do niektórych rozgrywek w Walce w zwarciu, gdzie momentami ledwo dało się ogarnąć, w którą stronę brać nogi za pas.

Rozpocząłem od rzezi w przestworzach. Tryb polega na zdobywaniu trzech punktów, podobnie jak w standardowym Podboju z tą różnicą, że punkt nie był flagą, a… sterowcem. Wystarczy jednak nieco zwolnić jednym z kilkunastu F/A-18E Super Hornet by przejąć cel. Oczywiście pomiędzy oblatywaniem zeppelinów nie omieszkałem uszkodzić kilku maszyn przeciwnika. Niczym Tom Cruise w Top Gunie.

Battlefield 3: Decydujące starcie

Tryb jest niesamowicie dynamiczny, nie ma chwili na wytchnienie. Maksymalnie 24 samoloty pozbawione są możliwości katapultowania się, stąd pozostajemy w maszynie do końca. Nie jest to problem – na ziemi nie ma czego szukać. W tym temacie mam radę dla zawodników – niewiele osób korzysta z broni naprowadzanej skupiając się na działkach, stąd o wiele lepszym wyborem będzie Gaśnica zamiast Flar lub Zakłócacza ECM. Ostrzał prowadzony jest ze wszystkich stron, stąd elementy oszukujące naprowadzane rakiety są mało przydatne. Warto przyjąć na klatę dwa sidewindery, ugasić pożar i ukryć się w chmurach lub w gąszczu drzew.

Battlefield 3: Decydujące starcie

Tryb ma u mnie dużego plusa, naprawdę. Mimo, że brakuje mi urozmaicenia w postaci np. innych jednostek latających czy większych możliwości dostosowania uzbrojenia, gra się całkiem przyjemnie.

Przejęcie flagi

Tryb przejęcia flagi znany jest z wielu dobrych gier, chociażby starego i poczciwego Unreal Tournament. W serii Battlefield znalazł się w 1942 oraz Battlefield 2: Modern Combat. Zasady działania chyba nie trzeba tłumaczyć.

Dzięki wykorzystaniu motorów oraz niezbyt dużej powierzchni map, rozgrywki są bardzo szybkie. Pikanterii dodają obecne na mapie czołgi czy śmigłowce zwiadowcze. W przypadku doświadczonych graczy, tryb naprawdę zasługuje na uwagę. Możliwości wykradnięcia flagi są spore –przenosić je można każdym środkiem transportu (choć nie jestem pewien, czy także w śmigłowcu, ale najprawdopodobniej tak), podobnie jak metody na jej obronę. Szaleńcze pościgi motorami, wsparcie zmodyfikowanych HMMVVV z wyrzutniami rakiet oraz ostrzał śmigłowcami. Dodajmy dookoła snajperów i mamy naprawdę niezłą jatkę. Tryb jednak może się szybko znudzić, przynajmniej mnie kilka razy mocno zniechęcił. Niedzielni gracze, z którymi miałem okazję grać na kilku serwerach nie potrafili skutecznie mnie zniechęcić. Grając bodaj 12 vs 12 wystarczyło, że z kolegą skutecznie dogadywaliśmy się na polu walki, by mapę zakończyć po… 4 minutach. Na szczęście są jednak osoby, które potrafią poruszać się po polach bitwy. Wtedy CTF pokazuje swój prawdziwy potencjał.

Battlefield 3: Decydujące starcie

Cała reszta

Kolejną znaczącą nowością jest obecność samolotu desantowego w trybie Podboju. Duży samolot lata nad mapą w te i nazad pozwalając swojej drużynie (podobnie, jak z Kanonierką – przejęcie punktu) na desant na terenie wroga (lub nie, w zależności, gdzie znajduje się samolot). Co jakiś czas można zamiast ze spadochronem wyskoczyć z BWP i odmienić losy batalii na danym terenie. Ot, małe urozmaicenie.

Battlefield 3: Decydujące starcie

O samych mapach ciężko mi się wypowiedzieć, gdyż nie miałem zbyt wiele czasu na przyjrzenie się im dokładnie. Poświęcę pewnie temu osobny wpis mając okazję przetestować je w trybach Podboju, Deathmatchu oraz Przejęcia flagi. Teraz mogę napisać jedynie, że nic mnie wielce nie zaskoczyło oraz mocno się nie rozczarowałem. Jest dużo wzniesień i przeciwności terenu, które z łatwością pokonują motory, z cięższymi pojazdami jest już gorzej. Będąc przy budowie map – świetnym posunięciem było niejako wzmocnienie mobilnych pojazdów – motory nie wybuchają po zetknięciu się z każdym, niewielkim elementem stałym przy średniej prędkości. Nie wygląda więc to tak, jak w przypadku quadów.

Technikalia – nic się w zasadzie nie zmieniło lub też nic takowego nie zauważyłem. Silnik ten sam, co więc mógł wnieść dodatek poza rozszerzeniami dotyczącymi rozgrywki?

Moje wrażenia po kilku godzinach obcowania z dodatkiem są jak najbardziej pozytywne. Z pewnością pochylę się nad nim bardziej, a nie jak w przypadku Walki w zwarciu będę traktował go jako niewielki dodatek. Przede wszystkim duże nadzieje wiążę z trybem Przejęcia flagi – o wiele lepiej będą wyglądały rozgrywki drużynowe zmuszając zawodników do maksimum wysiłku.

Battlefield 3: Decydujące starcie

Nie będę się rozpisywał na temat polityki dodatków (DLC) oraz cen za nie – dawno temu zakupiłem pakiet Premium, który dawał mi dostęp do wszystkich kolejnych dodatków, łącznie z Decydującym starciem. Cena około 30 zł (cena Premium w przedziale 100-200 zł) za jeden dodatek jest kwotą jak najbardziej adekwatną do tego, co oferuje. Powiem tylko tyle – bardzo dobrze, że EA podzieliło rozszerzenia na kilka części nie wrzucając wszystkiego do jednego worka. W ten sposób co jakiś czas otrzymywałem bardzo dobrze przygotowane materiały promocyjne, które potęgowały chęć gry. Co najmniej kilkanaście godzin całkiem przyjemnej rozgrywki co jakiś czas – dlaczego nie?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA