REKLAMA

Zrobotyzowani serwisanci satelitów

Kosmiczne śmieci na orbicie okołoziemskiej stają się coraz większym problemem i zagrożeniem dla bezpieczeństwa zarówno znajdującego się tam personelu, jak i sprzętu. Pentagon jednak ma pomysł jak sobie z tym poradzić.

Satelity i Pentagon
REKLAMA

Satelity to kosztowne i kłopotliwe ustrojstwo. Nie dość, że wystrzelenie ich na orbitę jest bardzo drogie, to na dodatek, jak każde urządzenie elektroniczno-mechanicznie, bezczelnie potrafią się popsuć. Misja naprawcza jest bardzo droga, dlatego nieraz agencje lub inne instytucje odpowiedzialne za danego satelitę albo odpuszczają sobie sprawę całkowicie, albo wystrzeliwują nowego, na zastępstwo. Ta metoda się sprawdzała przez wiele lat, ale na orbicie zaczyna być tłoczno.

REKLAMA

Pal licho jeżeli satelita jest tylko częściowo uszkodzony. Wtedy „sprzątanie” polega na skierowaniu go na kurs kolizyjny z Ziemią. Pojazd ulega całkowitemu zniszczeniu, płonąc w ziemskiej atmosferze i już nikomu nie sprawia problemów. Często jednak pozostaje w formie orbitującego złomu. Istnieją instytucje, których jedynym zadaniem jest śledzenie kosmicznych śmieci, by upewnić się, że trwająca misja nie zakończy się tragicznie poprzez kolizję z takim nieaktywnym satelitą. To jednak jest obejście problemu, a nie jego rozwiązanie.

A jakby ktoś miał poważne wątpliwości, czy to duży problem, to informuję, że z 1300 znanych obiektów pochodzenia ludzkiego na orbicie, raptem 500 to funkcjonujące i sprawne satelity. Jest co sprzątać.

Dlatego też DARPA (Defence Advanced Research Project Agency) postanowiła w końcu zająć się tym problemem. Program kosmiczny Phoenix zakłada… wystrzelenie kolejnych pojazdów na orbitę. Tyle że te satelity miałyby tylko jedną funkcję: naprawa innych satelitów lub gromadzenie na czymś w rodzaju orbitalnego złomowiska części zamiennych z permanentnie uszkodzonych pojazdów.

To ostatnie zwróciło moją szczególną uwagę. Jak twierdzi DARPA, tak jak poszczególne satelity zasadniczo się od siebie różnią, zarówno konstrukcją, jak i pełnioną funkcją, tak zazwyczaj mają dwie wspólne części składowe: panele słoneczne, zapewniające zasilanie, i anteny służące do komunikacji z Ziemią. Te, jak się okazuje, będzie można wykorzystać w celu naprawy innych satelitów.

Koszt programu to zawrotne 180 milionów dolarów, ale Pentagon widzi to jako inwestycję. W 2016 roku ma zostać przeprowadzona pierwsza, demonstracyjna misja. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to zrobotyzowani mechanicy-grabarze pozwolą zaoszczędzić znacznie większe pieniądze wydawane na wystrzeliwanie kolejnych satelitów. DARPA ma już bogate doświadczenie, jeżeli chodzi o konstrukcje półautonomicznych pojazdów, więc patrzę na to z dużym optymizmem…

REKLAMA

Źródło: Informacja prasowa Departamentu Obrony. Dla wnikliwych: opracowanie Associated Press

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA