Monstrualne smartfony to odpowiedź na nasze potrzeby, czy tylko marketingowa zagrywka?
Producenci smartfonów z Androidem biorą od dłuższego czasu udział w wyścigu na najmocniejsze i najpotężniejsze urządzenia. Wszystko zaczęło się od Della, który jednak nie odniósł znaczącego sukcesu. Natomiast Samsung, LG i Huawei skutecznie zaatakowali rynek i odnoszą w najwyższej kategorii wagowej znaczące sukcesy.
Początki Androida były bardzo spokojne. Duzi producenci bardzo ospale zareagowali na nowy system operacyjny. Mimo dobrej opinii, pierwsze smartfony z Cupcake na pokładzie nie miały szans nawiązać kontaktu wzrokowego z obecnym na rynku iPhone'em. Brakowało mocnych hi-endów z Androidem.
Po pierwszym Nexusie i smartfonie HTC Desire coś drgnęło. Urządzenia te wzbudzały pożądanie, a model Desire wyjątkowo dobrze się sprzedawał. Wtedy wszyscy liczący się gracze na rynku uwierzyli w sukces Androida. Kolejne urządzenia miały więcej pamięci, lepsze aparaty fotograficzne, mocne procesory i wydajną grafikę.
Królowały wtedy ekrany Super Amoled, które spędzały sen z powiek wszystkich androidomaniaków. Jednak sama technologia wykonania ekranu nie wystarczyła. Do gry wszedł kolejny aspekt, czyli rozmiar. Ekrany rosły i rosły, a to wszystko działo się bardzo szybko.
iPhone miał wtedy wyświetlacz o przekątnej 3,5 cala. Najważniejsze modele z Androdem były większe. Desire miał 3,7”, a Samsung Galaxy S wyposażono w 4-calowy ekran. Dla wielu użytkowników te dziesiętne części cala były niepodważalnym atutem, dzięki któremu Androidy zwyciężały w starciu z najmocniejszym konkurentem czyli iPhone'em.
Latem 2010 roku coś pękło. Dell wypuścił na rynek swój pięciocalowy smartfon Streak. Urządzenie nie trafiło na wszystkie rynki, marketing kulał i w efekcie Streak nie okazał się hitem sprzedażowym. Jednak warto przypomnieć sobie opinie jakie krążyły wtedy o tym urządzeniu. Większość głosów była za tym, aby zakwalifikować pięciocalowego Della jako mały tablet. Dla odbiorców był to zdecydowany dziwoląg i niewiele osób klasyfikowało urządzenie w kategorii smartfonów.
To było dobre kilkanaście miesięcy temu. Od tego czasu rynek przeżył pierwszego Galaxy Note’a. Teraz jego młodszy brat podbija sklepowe półki i to z całkiem dobrymi wynikami sprzedażowymi, a LG sprzedaje nowego Swifta 4X HD z ekranem 4,7”. Nie sądziłem, że ten smarfon będzie widoczny “na ulicach”. Jednak do tej pory już kilka razy wypatrzyłem w miejskim tłumie użytkowników z najnowszym dużym LGkiem.
Zastanawiam się czy granica około pięciu cali, którą osiągnęły oba Note’y (maja kolejno 5,3 i 5,5”) jest już końcem wyścigu. Czy producenci będą się starali upchać do smartfona większe ekrany? Wszystko wskazuje na to, że tak jednak nie będzie.
Niedawno Huawei zaprezentował swojego nowego giganta Ascend Mate. Monstrum ma ekran o przekątnej 6,1 cala. Najmniejsze popularne tablety mają wyświetlacze o przekątnej 7”. Nie da się więc ukryć, że dopatrzyliśmy właśnie całkowitego zatarcia granic pomiędzy tabletem a smartfonem. To czy dane urządzenie będzie zaklasyfikowane do jednej czy też drugiej grupy zależy tylko i wyłącznie od gustu klienta. Producent nie będzie już dłużej określał specyfiki danego produktu.
Znam wiele osób, dla których smartfon z ekranem o przekątnej ponad 6 cali jest nie do zaakceptowania. Takie rozwiązanie bedzie dla nich zawsze traktowane jako tablet. Nie będą z niego dzwonić, ani zabierać go z domu przy każdej okazji, jak korzysta się ze smartfona. Z drugiej strony, dla użytkowników Note’a II będzie to tylko troszkę większy smartfon i jeżeli Huawei dobrze go zareklamuje, to może osiągnąć sukces sprzedażowy.
Teraz pojawia się pytanie - jeżeli 1,5 roku temu Dell Streak 5 nie był akceptowany jako smarton, a teraz Samsung sprzedaje miliony większych urządzeń, to czy nasze gusta się zmieniły? Czy może jednak ulegliśmy marketingowi Samsunga?
Jeżeli kupujemy duże smartfony tylko dlatego żeby mieć największy i najmocniejszy sprzęt nie zważając na komfort jego użytkowania, to zachowanie takie jest bardzo niebezpieczne. Oznaczałoby ono, że producenci wytresowali nas sobie i dobrym marketingiem wepchną każdy produkt.
Nawet taki, który jest za duży, niewygodny i niepotrzebny.