REKLAMA

Społeczności zombie - co robić z nieaktywnymi kontami?

Społeczności zombie - co robić z nieaktywnymi kontami?
REKLAMA

Dostaję kolejne powiadomienie. “Ktoś chce dodać cię do znajomych na Foursquare” - wyświetla się na pasku powiadomień. Rozwijam, klikam “Accept”, wywalam powiadomienie. W ten sposób dodaję kolejnych znajomych, serwis notuje aktywności, a ja z niego i tak nie korzystam.

REKLAMA

To samo z LinkedInem, Yelpem, Goldenline i dosłownie dziesiątkami innych serwisów, na których kiedyś założyłam konto czy to z chęci korzystania, czy z ciekawości, a potem przestałam ich używać. Niektóre przypominają o sobie po wielu miesiącach czy nawet latach mailingiem, inne tkwią jako zainstalowana aplikacja, która czasem wyświetla powiadomienia, które się od razu usuwa, ale aplikację trzyma się, bo “może kiedyś się przyda”. Wielu internautów ma takie konta, które straszą pustką i brakiem aktywności.

Zarejestrowaliście się na Twitterze, ale po kilku minutach stwierdziliście, że jest nielogiczny lub kompletnie zbędny? Pamiętacie Blipa? A może macie numer GG, ten już z puli przypisanych na zawsze? Może Flaker? NK usunęliście, czy przestaliście tam wchodzić? Kiedy ostatnio odwiedziliście Last.fm? Macie podłączony scrobbler, czy już nie?

W sierpniu tego roku Facebook robił czystki w kontach - usuwał duplikaty, nieprawdziwe oraz nieaktywne konta. Podobno tych nieaktywnych nie usunął aż tak dużo, jak innych, ale nie ma się co dziwić. To spory dylemat: czy ktoś, u kogo nie odnotowano aktywności od roku powinien zostać usunięty? Przecież może kiedyś przypomnieć sobie o tym koncie i łatwo do niego wrócić. Jeśli wróci i okaże się, że jego konto zostało usunięte, może się zirytować i zrezygnować całkowicie. Z drugiej strony trzymanie w serwisie wielu nieaktywnych kont skutkuje często sprawianiem wrażenia, że ten jest opuszczony i nic się na nim nie dzieje, co może odstraszać nowych użytkowników (wejdźcie na Blipa czy Flakera właśnie).

Co więc serwisy powinny robić z takimi kontami? W moim przypadku Foursquare poradziło sobie świetnie, wyświetlając aktywne powiadomienia o zaproszeniach. Zamiast usuwać powiadomienie, odpowiem na nie, bo nie wymaga to uruchamiania aplikacji - wystarczy kliknąć “Zaakceptuj” lub “Odrzuć”. Nawet jeśli odrzucę, to aktywność jest notowana, a Foursquare zakwalifikuje mnie pewnie w statystykach jako aktywnego użytkownika. Jednak Foursquare jest tutaj wyjątkiem. I tak musi spełniać warunek posiadania zainstalowanej aplikacji.

Zresztą takie nieaktywne konta są irytujące z jeszcze innych powodów - zajmują nicki! Jak ogromny jest to problem uświadamia powiedzenie, że “nasze dzieci znienawidzą nas za to, że zajęliśmy wszystkie w miarę sensowne nicki”. Nawet jeśli chcemy podpisywać się wszędzie imieniem i nazwiskiem, to i tak coraz częściej musimy wymyślać specjalne formy, bo “imienazwisko” jest już zajęte.

Skalę problemu nieaktywnych kont pokazało swojego czasu narzędzie do określania jaki procent obserwujących na Twitterze to konta fałszywe lub nieaktywne. Okazało się, że “duże” nazwiska typu Obama lub LadyGaga mają nawet po 70% takich bezwartościowych obserwatorów. Oczywiście narzędzia do oceny takich danych są nieprecyzyjne, ale nawet jeśli nie 70%, a powiedzmy 30% okazuje się nieaktywne, to jest to spory problem. Problem martwych dusz - społecznościowych zombie, które sztucznie pompują bazy i nie wnoszą żadnej wartości prócz statystycznej.

Jak dbać o swoją tożsamość internetową w serwisach społecznościowych? Śledzić to, gdzie się rejestrowaliśmy, czy usuwać konta bądź może zostawiać po sobie wszęzdzie ślady?

I w końcu - jaką część internetu i danych stanowią takie zapomniane nawet przez właścicieli dane i konta? Nie znalazłam na to odpowiedzi, ale obawiam się, że znaczną. Gdyby to obliczyć, mogłoby się okazać, że aktywna część sieci to tylko wierzchołek góry lodowej, której podwodną podstawę stanowią mało warte śmieci.

REKLAMA

źródło grafiki: http://www.confused.com/

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA