FTC ostrzega Google: zawrzyjcie wreszcie ugodę, albo będzie pozew!
Nad Google wisi widmo postępowania antymonopolowego. Federalna Komisja Handlu chce rozwiązać sprawę pokojowo, czeka na propozycję ugody ze strony Google’a. Ten jednak raczej się nie spieszy.
Cierpliwość Federalnej Komisji Handlu wobec Google’a najwyraźniej się już wyczerpała. Jonathan Leibowitz, przewodniczący komisji, dał Google’owi jeszcze kilka dni na wystosowanie propozycji ugody. Jeżeli internetowy gigant takowej nie przedstawi, uruchomione zostanie postepowanie sądowe, które nawet może przyjąć formę groźnego postępowania antymonopolowego.
Czytelnikom, którzy nie śledzili sprawy, należy się drobne przypomnienie. Ponad 1,5 roku temu przeróżne wyszukiwarki, agregatory treści i inni internetowi usługodawcy złożyli do Komisji skargę w związku z „nieuczciwym pozycjonowaniem” ich usług. Google wyświetla w wynikach wyszukiwania za pomocą jego wyszukiwarki swoje usługi wyżej, niż usługi konkurencji. Domaga się też wyłączności na kampanie reklamowę, utrudnia porównywanie skuteczności reklamy do tej umieszczonej na Yahoo! i Bingu.
Wiele osób przyrównuje to widmo procesu do wydarzeń sprzed lat, kiedy to Microsoft wykosił konkurencję dołączając do Windows 95 przeglądarkę Internet Explorer. Sytuacja jednak wygląda tu nieco inaczej. Wobec systemu Microsoftu i jego przeglądarki nie istniało za wiele alternatyw, na dodatek sam system kosztował realne pieniądze. Wobec Google i jego usług jest wiele alternatyw, a same usługi są darmowe (płacimy swoimi danymi, ale w tym kontekście jest to pomijalne).
Procesem antymonopolowym wobec Microsoftu żył „cały świat”. Nie tylko analitycy, ekonomiści, specjaliści od biznesu. Żyli nim wszyscy mniej lub bardziej zainteresowani branżą komputerową. Internet Explorer i Windows 95 nie miały rozsądnych alternatyw, sam system był drogi, a proces ten miał takowe alternatywy wymusić. Gawiedź gotowa była ukamieniować Billa Gatesa. Google ma konkurentów, co więcej, całkiem niezłych i sensownych. Nie wymusza też na nas płatności. A i tak przytłaczająca większość internautów bez usług Google nie wyobraża sobie „Weba”.
Google wie, że nie musi się spieszyć. Federalna Komisja Handlu nie będzie mogła sobie na nim tak poużywać, jak na Microsofcie. Co prawda, dalej ma prawo do zasugerowania wysokich kar i podziału firmy. Kłopot w tym, że będzie miała problem w udowodnieniu szkodliwości, a wręcz istnienia monopolu Google’owego. Niektórzy eksperci uważają wręcz, że postępowanie może zostać rozbite w pył przez zręcznych prawników. Bez monopolu nie ma nieuczciwych praktyk monopolistycznych, a pozostaje karanie za sukces.
Prawnego komentarza tutaj nie zostawię. Może ktoś z odpowiednim wykształceniem zechce się wypowiedzieć w komentarzach. Nie mam pojęcia, czy wypowiedzi ekspertów mają sens i czy faktycznie sprawa ma liche fundamenty i Google’owi nic nie grozi. Zdroworozsądkowe podejście jednak idzie w parze ich myśleniem.
Co jest dziwnego w tym, że Google domaga się wyłączności na kampanie marketingowe? To powszechna praktyka. Komu ona nie odpowiada? Zapraszamy do Binga i Yahoo! Naturalnie, w Stanach Zjednoczonych to znaczne zmniejszenie publiczności, ale przypominam też, że w tym kraju Google ma 65 procent rynku (uśredniam przeróżne pomiary). 35-procentowa publika jest, rzecz jasna, mniej atrakcyjna od tej google’owej, ale do monopolu droga daleka.
W moim odczuciu Google sprytnie i chytrze wykorzystuje swoją dominację. Nie czuję się jednak przez niego ograniczany, a raczej przez niezaradność konkurencji. W Polsce Microsoft nam daje protezę zamiast Binga, i będę o tym krzyczał zniesmaczony przy każdej możliwej okazji, do skutku. Jestem jednak w stanie operować w Internecie bez korzystania z usług Google’a. Nie ma w nim nic niezastąpionego (aczkolwiek niektóre jego usługi są w ścisłej czołówce najlepszych). Tym bardziej nie ma w nim nic niezastąpionego w Stanach Zjednoczonych, gdzie alternatyw jest zdecydowanie więcej. Moim zdaniem Google może spać spokojnie.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga