Windows 8 może i jest hitem, ale radość Ballmera jest nieco przedwczesna
O Windows (Phone) 8 napisałem już chyba wszystko, co możliwe było do napisania. Teraz czas na analizę tego, jak przyjmują go klienci. Podobno jest znakomicie, ale nikt nie chce pochwalić się konkretnymi danymi. Ballmerowi jednak nie przeszkadza to w skakaniu z radości. Nie za wcześnie?
Moi stali Czytelnicy zapewne wiedzą, że to, co robi Microsoft, bardzo trafia w mój gust, styl pracy i zabawy. Interfejs Metro / Modern / czy jak to tam ma się w końcu nazywać, sposób komunikacji urządzenia z użytkownikiem, uważam za odświeżający strzał w dziesiątkę. Wyrażałem jednak też pewne obawy. Cytując klasyka, najlepsze piosenki to te, które już znamy. A sposób pracy z Windows (Phone) 8 jest odmienny od czegokolwiek, co było do tej pory. W tym od tego, czego przez dekady uczył nas Microsoft. Użytkownik nie chce się uczyć czegoś nowego, bo nie widzi ku temu potrzeby. I to jest jak najbardziej rozsądne spojrzenie.
Moje obawy rozwiewają wstępne reakcje sklepów. Będąc na premierze Surface’a odwiedziłem dwukrotnie Microsoft Store na Times Square. Na otwarciu, z urzędu. By obfotografować i później opisać. Tego dnia tłumy nie dziwiły. To była wielka, widowiskowa impreza, siłą rzeczy przykuwała uwagę. Ale następnego dnia byłem wielce zdumiony, widząc wielką kolejkę przed sklepem. Wszyscy chcieli kupić, lub chociaż zobaczyć Surface’a z Windows RT. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że tak drobne zjawisko nie świadczy o jakimkolwiek globalnym sukcesie. Ale nie spodziewałem się tego.
W Polsce mam kilku znajomych w różnych sklepach komputerowych. Ponownie, nie jest to żaden wyznacznik i jest to beznadziejna próba statystyczna. Ale mój „ziom” jeszcze z czasów liceum, obecnie szef jednego z salonów Komputronika, posłał mi wiadomość, że Windows 8 to prawdziwy hit.
Microsoft również otrzymuje tego typu komunikaty. Nie chce podać żadnych konkretnych wyników liczbowych, i wcale się temu nie dziwię. Na to jeszcze za wcześnie. Ale nie przeszkadza mu to już świętować. Polecam lekturę wywiadu ze Stevem Ballmerem, szefem Microsoftu, udzielonego na łamach Wall Street Journal. Kipi wręcz entuzjazmem. Ja rozumiem, że taka jego rola. Nawet w największych tarapatach ma zapewniać akcjonariuszy, że statek nie tonie, a zmiana zanurzenia jest zaplanowana. Tu jednak widzę pewną przesadę. Bo, jak już mówiłem, nieco za wcześnie na radość.
- Jeżeli chodzi o liczby, nie ma właściwie za dużo ciekawych rzeczy, by o nich donosić. Ale jeżeli spytasz handlowców, zgodnie odpowiedzą ci, że to udany początek. W wielu regionach dotykowe komputery są już wyprzedane. Byłem w ubiegłym tygodniu na obiedzie w San Francissco, wziąłem ze sobą ten śliczny, cieniutki, dotykowy laptop, a inni byli zdumieni, jak cenny i istotny jest ekran dotykowy w notebooku – twierdzi Ballmer. Zapytany o to, czy Microsoft inspiruje się modelem biznesowym Apple’a, zaprzeczył. I tu, moim zdaniem, poniósł go entuzjazm. – Podoba nam się nasz model, udoskonalamy go. W każdej kategorii, w jakiej Apple konkuruje, to gracz nastawiony na niską sprzedaż, poza tabletami. Na rynku PC różnorodność jest istotna, pokazuje to 90 procent komputerów z Windows. Zobaczymy co to oznacza dla rynku tabletów – dodaje.
Panie Ballmer. Nie licząc Macbooków (które sprzedają się i tak znakomicie), Apple jest liderem w każdej kategorii, w której uczestniczy. To raz. Dwa: Microsoft, jakby pan nie zauważył, dokonał rewolucji, której pan się teraz wypiera. Windows 8 i Windows RT łączą laptop i tablet w jedno urządzenie. To wspaniała rzecz, ale to oznacza, że iPad jak najbardziej jest konkurentem dla dużej ilości sprzętu z nowymi Okienkami. I niezależnie od ich udanego (ponoć!) debiutu, Apple pod względem rynku zjada Microsoft na śniadanie. Bardzo możliwe, że Microsoft zagrozi iPadowi. Póki co, można jednak tylko na ten temat gdybać.
Gratuluję udanego debiutu i kibicuję, z uwagi na moje indywidualne preferencje. Ale taka radość jest ryzykowna. Bo ewentualna porażka będzie dużo bardziej upokarzająca.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga