REKLAMA

Przyszłość fotografii casualowej to smartfony, i bardzo dobrze

Świat fotografii cyfrowej bardzo się zmienił. Nie tylko profesjonalnej, ale również, a może nawet przede wszystkim, konsumenckiej. Inaczej robimy zdjęcia, inaczej je przeglądamy, inaczej je udostępniamy znajomym. Nie dziwię się więc Apple’owi, Nokii i Samsungowi, że zaczynają pakować do swoich telefonów najlepsze dostępne podzespoły z działu fotografii cyfrowej. Bo wszyscy niecierpliwie czekają, aż w końcu będą mogli pożegnać swój kompakt.

Kiedy smartfony będą lepsze od aparatów cyfrowych?
REKLAMA

Historia cyfrowej fotografii jest dość krótka. Zaczęła się niecałe cztery dekady temu w firmie Eastman Kodak. Zatrudniony tam inżynier postanowił zbudować pierwszy aparat cyfrowy, wykorzystując do tego matrycę CCD opracowaną przez Fairchild Semiconductor. To był 1975 rok. Prototyp ważył 3,5 kolograma, nagrywał obraz o rozdzielczości 0,01 megapiksela na taśmę magnetofonową. Rejestracja zdjęcia trwał a 23 sekundy. Mega komfort.

REKLAMA

Pierwszym „prawdziwym” aparatem cyfrowym był jednak najprawdopodobniej Fuji DS-1P z 1988 roku. Posiadał on 16-megabajtową kartę pamięci i wymagał sprawnej baterii, by dane na niej zapisane się nie ulotniły. Nigdy nie trafił na rynek konsumencki. Zrobił to za to, w 1990 roku, Dycam Model 1, znany również jako Logitech Fotoman. Wykorzystywał matrycę CCD, przechowywał w swojej pamięci zapisane obrazy, które można było za pomocą kabla przesłać na komputer. Tak zaczęła się rewolucja, która ostatecznie odesłała kliszę do lamusa. Zarówno w urządzeniach dla Kowalskiego, jak i na rynku profesjonalnym. Kolejna rewolucja trwa obecnie.

Chodzi o aparaty w telefonach komórkowych. Od momentu pojawienia się na rynku zrobiły prawdziwą furorę. W 2005 roku największym producentem urządzeń rejestrującymi zdjęcia cyfrowo została Nokia. Rok później połowa telefonów komórkowych na rynku miała wbudowane aparaty cyfrowe, a w 2010 roku na świecie było już miliard komórek z aparatami. Czemu to stało się tak popularne? Bo każdy ma lub chce mieć telefon komórkowy (nie licząc paru nomadów…). A skoro już zawsze mamy go przy sobie, to czemu ma nie integrować w sobie funkcji innych urządzeń?

Moim pierwszym telefonem z aparatem był Siemens S55, aczkolwiek „z” to lekkie nadużycie: aparat był osobnym urządzeniem, doczepianym do telefonu. Zdjęcia toto robiło koszmarne. O takie:

050126_191219

Ale było. Można było je wysyłać od razu znajomym za pomocą MMS. Gadżet, zabawka, ale fajne. Z czasem jednak zmieniło się to diametralnie. Komórki zaczęły posiadać coraz lepsze aparaty. Do dziś nie są w stanie równać się z kompaktami, nawet te najdroższe. Ale już im do tego coraz bliżej. Zdjęcia wykonywane telefonem w wielu sytuacjach są absolutnie wystarczające. Zmieniło się jednak coś jeszcze.

Smartfony zaczęły być podłączone do Internetu. A Internet w dużym stopniu przekształcił się w sieci społecznościowe. Możemy łatwo i w błyskawiczny sposób pokazać grupie znajomym, którzy znajdują się w dowolnym miejscu na ziemi, plażę, na której właśnie się znajdujemy. Albo fajną laskę, której z ukrycia zrobiliśmy zdjęcie na ulicy. Kiedyś zdjęcie się wywoływało i umieszczało w albumie, nosząc ów album do znajomych. Potem można było wysyłać je MMS-em. A dziś? Facebook (klik!) Udostępnij (klik!) Grupa: Kumple (klik!) Dopisz komentarz: Ale dziunia! (klik!) Wyślij (klik!). I gotowe. I nie tylko wybrana grupa znajomych widzi twoje zdjęcie, ale może od razu na bieżąco o nim porozmawiać, powymieniać się uwagami we wspólnym gronie. A jeżeli chcemy obejrzeć zdjęcia na żywo, na kanapie, na ekranie telewizora, ze znajomymi? Włączamy smartfon, funkcję DLNA i już. Nawet ruszać się z miejsca nie trzeba. Robimy zdjęcia po to, by je pokazywać. Czy umieścimy je w galerii SkyDrive, czy też wrzucimy na Facebooka, jest to bez znaczenia: efektem swojej „pracy” możemy (i zazwyczaj chcemy!) pochwalić się jak najszybciej. Smartfon nadaje się do tego idealnie.

REKLAMA

Niestety, smartfony wciąż nie robią dobrych zdjęć. Ani Galaxy Note, ani iPhone 4S, ani Nokia N8. Ale są już temu bardzo bliskie. To właśnie dlatego Nokia tak bardzo stawia na PureView. To właśnie dlatego Apple na prezentacji iPhone’a 5 poświęcił aparatowi tyle czasu. Komórka „nigdy” (czytaj: nie w najbliższej przewidywalnej przyszłości) nie zastąpi lustrzanki, technologia wciąż jest w powijakach. Więc najpiękniejsze fotografie dalej będą wymagały porządnych obiektywów i osobnego urządzenia. Ale zwykłe zdjęcia z wakacji? Ciekaw jestem, czy smartfon w końcu mi do tego wystarczy. Jednego jednak jestem pewien: nie w tym, to w przyszłym roku lub za dwa lata pożegnam ostatecznie kompakt. Czule, ale stanowczo odeślę go na emeryturę. I zupełnie się nie dziwię tego parcia na aparaty w smartfonach. Tego oczekuje gawiedź. Tego oczekuję też ja.

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA