ZEEN, czyli drugie słowo twórców You Tube'a.
W walentynki 2005 roku Chad Hurley, Steve Chen i Jawed Karima tworzą w sieci portal, w którym każdy może udostępnić własne filmy. Serwis stał się tak wielkim przebojem, że dziś nie wyobrażamy sobie bez niego internetu i mimo, że został przejęty przez firmę Google, wciąż się rozwija. Jednak po tych siedmiu latach od stworzenia You Tube'a dwójka jego założycieli wraca z nowym pomysłem. Czy będzie to kolejny sukces?
Na początku tegorocznego kwietnia świat obiegła informacja, że panowie Chad Hurley i Steve Chen tworzą nowy, tajemniczy serwis ZEEN, który w pewnym stopniu miał być powiązany z magazynami. Po tej jednej, jedynej wiadomości nastała cisza i trwała aż do dziś. Wcześniej zapisani beta-testerzy dostali e-mail, że mogą logować się na wersję próbną serwisu. Po zalogowaniu się pierwszą widoczną funkcją jest możliwość zapisywania zapisywania stron internetowych. Od razu przychodzi do głowy myśl o następnym portalu do tworzenia listy treści znalezionych w internecie do przeczytania na później. Czy jest komuś potrzebne następne narzędzie tego typu, jeśli tych serwisów jest już pełno w sieci (Pocket, Readability, Instapaper itd.)? Lecz następny punkt tłumaczy zarówno zapisywanie treści, jak i zastanawiające nawiązanie do magazynów. Głównym zadaniem serwisu nie jest jednak funkcja read later, ale wykorzystywanie ich do tworzenia własnych magazynów. Zaczyna się od zaprojektowania prostej okładki. Mamy do wyboru kilka różnych styli, kolorów i opcję dodania tytułu i zdjęcia. Następnie można dodać 20 najróżniejszych treści internetowych, począwszy od wygooglowanych stron i obrazków, przez tweety i zapisane wcześniej treści, skończywszy na filmikach z You Tube'a i swoich instagramowych zdjęć. Po skończeniu tworzenia swojej gazetki możemy ją udostępnić, by inni użytkownicy serwisu mogli zasubskrybować, oznaczyć gwiazdką lub dać zeenowego laika twemu magazynowi.
Wszystko pięknie. ale według mnie jest jedno poważne "ale"… Do magazynu nie można dodawać swoich własnych słów. Oczywiście twórcy serwisu może nie chcieli wykreować kolejnego serwisu do prowadzenia mikro-bloga, którym możemy nazwać nawet Facebook'a. W takim razie jest to kolejny serwis do pokazywania artykułów znalezionych w sieci innym. Czy w takim razie skopiowany pomysł ubrany w nowy, dość pomysłowy ciuch pozwoli stworzycielom You Tube'a znowu zaistnieć w wirtualnym świecie? Być może, ale na pewno nie w tak dużym stopniu jak przy początkach filmowego portalu.