REKLAMA

WIndows Phone 7 Tango, czyli witaj fragmentacjo

12.03.2012 09.10
WIndows Phone 7 Tango, czyli witaj fragmentacjo
REKLAMA
REKLAMA

 Aktualizacje Windows Phone 7 od samego początku istnienia systemu są bardzo oczekiwane, głównie dlatego, że mają przynosić nowe funkcje, często bardzo podstawowe. Jednak przyszłe aktualizacje nazwane Tango i Apollo mają skupić się przede wszystkim na poszerzaniu możliwości systemu, tak by mógł trafiać na szerszą gamę urządzeń – od tanich smartfonów ze słabszymi podzespołami (Tango), po supersmartfony (Apollo). Z informacji podanych przez Microsoft wynika, że tańsze urządzenia posiadające 256 megabajtów pamięci RAM i słabsze procesory będą posiadały kilka ograniczeń. Tym samym pożegnamy się z bajką o braku fragmentacji tej platformy.

Microsoft bardzo chciał, by wszystkie smartfony z Windows Phone 7 zapewniały jednakowe wrażenia z użytkowania spójne niezależnie od używanego smartfona. Pomijając już fakt, że dla producentów taka sytuacja jest mało komfortowa, bo ciężko odróżnić się od konkurencji, to jeden system i w miarę zbliżona specyfikacja tworzyła komfortową sytuację, w której aktualizacje dostarczane są natychmiastowo, a wszystkie aplikacje kompatybilne na wszystkich urządzeniach.

Jednak Microsoft porwał się z motyką na słońce: z biegiem czasu technologie idą do przodu, to, co było high-endem staje się middle-endem, a w sytuacji, gdy Windows Phone’y sprzedają się bardzo kiepsko warto zaoferować je w niskich cenach ze słabszym hardware’em. Jak jednak zachować spójność? Nie ma takiej możliwości. Dlatego urządzenia z Windows Phone Tango i 256 megabajtami RAMU (dotychczasowe minimum to 512 megabajtów) będą miały ograniczenia:

  • niektóre wymagające większej mocy aplikacje nie będą działały najsłabszych smartfonach. Podobno dotyczy to około 5% aplikacji;
  • użytkownicy nie będą mieli możliwości subskrybowania i zarządzania podcastami, ani oglądania wideopodcastów;
  • usługa Bing Local Scout będzie wyłączona, czyli w zasadzie jej nie będzie;
  • przełączanie się pomiędzy uruchomionymi aplikacjami będzie miało ograniczenia – aplikacje używające 90 i więcej megabajtów RAMu po zminimalizowaniu będą automatycznie wyłączane i nie będą miały możliwości działania w tle;
  • automatyczne przesyłanie zdjęć do SkyDrive nie będzie działało – pozostanie tylko możliwość wrzucania zdjęć ręcznie;
  • odtwarzanie wideo w HD zostanie ograniczone i część z kodeków nie będzie obsługiwana.

W zamian pojawią się pewne usprawnienia w postaci lepszej obsługi MMS, zarządzania kontaktami na karcie SIM i dodanie ikony lokalizacji na górny pasek, która będzie wyświetlała informację o tym, że aplikacja korzysta z usług lokalizacyjnych.

To nawet zabawne, bo nawet jeśli tanie smartfony z Windows Phone 7 będą dostawały aktualizacje równolegle z mocniejszymi urządzeniami, to i tak dla Windows Phone rozpocznie się czas fragmentacji.

Bo jak inaczej to nazwać? Koniec ze spójnością – 5% aplikacji to z jednej strony niezbyt dużo, z drugiej oznacza to niemożność uruchomienia części gier czy bardziej rozbudowanych pozycji. To dokładnie ta sama sytuacja, co w przypadku Androida, któremu wypomina się, że Pani Zosia nie może na swoim telefonie uruchomić aplikacji, którą ktoś jej polecił.

O ile brak Local Scouta dla użytkowników większości krajów nic nie znaczy, bo ta usługa i tak jest niedostępna, o tyle reklamy “Smoked By Windows Phone” nie mogłyby już pojawić się, nawet w wersji tanie Windows Phone’y kontra tanie Androidy czy iPhone’y 3G. O przełączaniu się pomiędzy aplikacjami nie musimy zapominać, chociaż nie zminimalizujemy już gry, prawdopodobnie nawet nie tylko bardzo wymagającej, ale średnio też. Po każdym wyjściu (na przykład w celu sprawdzenia wiadomości) będziemy musieli uruchamiać ją od nowa.

O automatycznym uploadzie do SkyDrive też zapomnijmy – tym samym słowa o świetnej integracji z chmurą przestają być prawdziwe. A przesyłanie ręczne? Bez możliwości zaznaczania więcej, niż jednego zdjęcia, na pewno będzie to bardzo wygodne… Wszystko w imię zachowania płynności.

Microsoft pewnie nie zdecydowałby się na taki krok, gdyby smartfony z Windows Phone 7 sprzedawały się choć trochę lepiej. Jednak w obecnej sytuacji, gdy jedynie Nokia ma szanse choć trochę spopularyzować ten system i to wyłącznie przez niesamowicie dużą i drogą promocję, nie ma innego wyjścia. Trzeba poświęcić spójność, by ratować system.

Powtórzę to, co już kiedyś pisałam: Microsoft chciał dokonać niemożliwego i podbić rynek łącząc spójność i brak fragmentacji rodem z Apple z brakiem własnego hardware niczym Google. To nie mogło się udać i doprowadziło to lekko karykaturalnej sytuacji, gdy Microsoft zamiast napędzać sprzedaż coraz nowszych i lepszych urządzeń cofa się, by sprzedawać cokolwiek – całkowicie przeciwnie niż Apple. Jednocześnie podąża drogą Google, ale tą niechlubną z widmem fragmentacji.

Osobiście zamiast informacji o zalewie rynku tanimi pół-smartfonami z Windows Phone 7 wolałabym usłyszeć, że Tang przyniesie usprawnienia, czyli możliwość zaznaczania wielu plików na raz, lepszą obsługę działania w tle czy dodania jakiegoś centrum powiadomień, które pozwoliłoby na wydajniejsze korzystanie z systemu.

No ale jak widać to kwestia drugorzędna. Najpierw trzeba ratować Windows Phone 7.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA