REKLAMA

Tworzenie alternatywy tam gdzie w ogóle nie jest potrzebna, czyli słów kilka o Artivia

07.02.2012 16.41
Tworzenie alternatywy tam gdzie w ogóle nie jest potrzebna, czyli słów kilka o Artivia
REKLAMA
REKLAMA
Na początku tego roku uruchomiony został projekt internetowy o nazwie Artivia.pl. Serwis wyspecjalizowany jest w social reportingu. Czym jest social reporting? Tego pewnie do końca sami twórcy tego serwisu nie wiedzą. W skrócie chodzi o wykorzystanie idei dziennikarstwa obywatelskiego do zapełnienia bazy serwisu zdjęciami, tekstami, plikami audio i innymi tworami autorskimi przesyłanymi przez użytkowników.Następnie wszystkie dostępne w serwisie materiały będzie można pobierać bezpłatnie lub – w przypadku wprowadzenie przez ich autora określonej licencji – po wpłaceniu na konto serwisu odpowiedniej sumy, z której autor dzieła otrzyma wynagrodzenie uszczuplone przez prowizję Artivii.

W zamyślę twórców projektu Artivia ma być alternatywą dla agencji prasowych. Pytanie brzmi, czy agencję prasowe potrzebują alternatywy w postaci amatorskich publikacji? Duże portale, stacje telewizyjne etc. same dbają o to by użytkownicy zasilali ich bazy danych odpowiednią ilością informacji. Właśnie do tego celu służą serwisy takie jak Alert24 Agory, czy Kontakt24 stacji TVN. Czy dziennikarze będą korzystać z zasobów Artivii, gdy pod nosem mają setki, jeżeli nie tysiące informacji, które i tak w większości pozostaną nie wykorzystane i jedyną ich rolą jest zapychanie skrzynek pocztowych reporterów?

Dodatkowo należy się zastanowić, kto tak naprawdę jest odbiorcą treści dostarczanych przez agencję prasowe. Głównie są to duże portale tematyczne, które traktują treści pochodzące od agencji jako zapychacz serwisów newsowych. O ile dobrze rozumiem założenia twórców Artivii, nie chcą oni aby ich serwis był po brzegi wypchany bezwartościową treścią. Jeżeli dziennikarze portali i dużych serwisów będą potrzebowali jakiś ciekawych tekstów i analiz to w takim wypadku nie będą szukać artykułów w zewnętrznych serwisach tylko rozdzielą obowiązki pomiędzy członkami własnej redakcji. W końcu za coś im płacą.

Pozostaje kwestia raportów, które zawsze stanowią ciekawe uzupełnienie treści, ale mając na uwadze ich popularność. Czy znajdzie się ktoś, kto zapłaci za raport, gdy będzie miał do dyspozycji ogólnodostępną i darmową alternatywę?

Osobnym tematem jest kwestia dotarcia do wartościowych twórców, o ile w przypadku fotografów, czy twórców wideo i muzyki nie będzie z tym większego problemu to w przypadku autorów tekstów może to byś nie lada sztuka. Poza tym, czy faktycznie redaktorzy prowadzący portale internetowe zdecydują się na poszukiwanie materiałów do publikacji drogą jaką daje im Artivia?

Innym dość dużym problemem serwisu może być olbrzymia konkurencja na rynku serwisów tzw. stockowych, czyli takich, których model biznesowy, podobnie jak w przypadki Artivii opiera się zakupie określonych treści w zamian za punkty otrzymywane z zasilenia konta serwisu gotówką. Czym twórcy serwisu będą w stanie nakłonić fotografów, autorów ilustracji czy producentów wideo do tego by ci tłumnie udostępniali swoje pracę w serwisie?

Jednym z zauważalnych pomysłów jest marketingowy bełkot, który zewsząd otacza serwis. Większość tekstów informacyjnych dostępnych na stronie Artivii może strasznie namieszać w głowie zwykłym użytkownikom internetu i działa bardziej na szkodę, niż na korzyść serwisu. Dla przykładu nawet, jeżeli będziemy się bardzo starać nie znajdziemy tam jasnej definicji tego czym jest wspomniany na początku social reporting.

Za przykład bełkoty niech posłuży cytat z bloga:

Jeśli jesteś autorem poczytnego bloga, Twoje konto na flickerze odwiedzają dziesiątki gości, a publikowane przez Ciebie facebookowe komentarze zgarniają dziesiątki like’ów, zastanów się nad tym, czy nie chciałbyś dotrzeć ze swoimi opiniami, zdjęciami lub tekstami dziennikarskimi do większego grona odbiorców. My możemy Ci to umożliwić – współpracując z Artivia.pl masz niepowtarzalną okazję, żeby zaistnieć na prawdziwym rynku medialnym, takim, gdzie Twoja praca przynosi wymierne, finansowe korzyści i pozwala na znaczący przyrost bazy fanów poszukujących wyjątkowych doświadczeń i historii.

Patetycznie, ale czy skutecznie?

Patrząc na model biznesowy serwisu przez różowe okulary, należy przyznać, że olbrzymim plusem całego projektu jest jakość jego wykonania. Mimo, że w chwili obecnej dostępny jest tylko w wersji beta, to prezentuje się bardzo przyzwoicie. Zarówno pod względem wizualnym jak i funkcjonalnym nie można mu wiele zarzucić. Owszem zdarzają się błędy, ale nawet Google czy Facebook nie są w stanie ustrzec się od najmniejszych wpadek.

Kolejnym plusem jest dynamika z jaką osoby odpowiedzialne w Artivii za marketing pozyskują partnerów. Raptem kilka tygodni po oficjalnym starcie mogliśmy przeczytać, że Artivia.pl nawiązała współpracę ze spółką Finansosfera Sp. z o.o.. W jej w ramach będzie odpowiedzialna za dostarczanie bieżących treści i materiałów dziennikarskich dla porównywarki finansowej Finansosfera.pl. Jak to ma konkretnie wyglądać? Tego nie wiadomo, ale jeżeli serwisów o dużo mocniejszej pozycji na rynku decyduję się na współpracę z tzw. świeżynką to musi widzieć w nawiązanej współpracy potencjalne korzyści, które miejmy nadzieję prędzej niż później ujrzą światło dzienne.

Tymczasem, mimo wielu zarzutów skierowanych w stronę zespołu Artivia trzymam kciuki za ich sukces. Podjęli się karkołomnego zadania i miejmy nadzieję, że unijne pieniądze jakie pozyskali na realizację projektu nie pójdą na marne.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA