Chcemy czy nie, Google+ już jest sukcesem
Kolejne badania popularności przynoszę przeróżne wnioski i liczby, a nawet jak Google poda coś sam, to i tak nie wiadomo, czy ma rację i jak liczy użytkowników aktywnych. Mimo wszystko każde badanie wzbudza zainteresowanie i jest komentowane z prostego powodu - Google+ się liczy. Wszystkie wróżby “czy Plus odniesie sukces? Czy ma szanse konkurować z Facebookiem?” i im podobne są bez sensu i udowadniają, że Google+ już jest konkurencyjne i zarazem nie do końca chce celować akurat w sektor Facebooka. Google+ rośnie i będzie rosnąć, i czy posiada teraz 60 czy 150 milionów użytkowników to nieważne - Plus jest wszędzie i niedługo niebyt na nim będzie dotkliwy.
Dlaczego tak? Wystarczy sprawdzić wyniki wyszukiwania w Google. Wpisując nazwę marki posiadającą stronę na Google+ czy nazwisko znajomego otrzymujemy wyniki, które jeszcze kilka miesięcy temu byłyby nie do pomyślenia - strony i profile z Plusa są na pierwszych miejscach, a nawet przy wyszukiwaniu innych rzeczy na wynik wpływają znajomi którzy “zaplusjedynkowali” różne strony. A według nowych danych od Paula Allena, który dotychczas dobrze obliczał liczbę użytkowników Plusa, na Google+ konto ma już ponad 60 milionów osób.
Allen liczy użytkowników na podstawie nazwisk. Według jego zespołu Plus ma już 62 miliony użytkowników, a dziennie rejestruje się kolejne 625 tysięcy. Do końca stycznia ta liczba ma urosnąć do 85 milionów, a jeśli trend wzrostowy się utrzyma, do do końca 2012 roku Plus będzie miał 400 milionów kont, czyli połowę tego, co obecnie ma Facebook.
Allen słusznie zauważa, że to powodzenie związane jest z wszechobecnością serwisu od Google’a, mocnymi kampaniami reklamowymi, okołoplusowym szumem, Androidem 4.0 i celebrytami zaangażowanymi przez Google’a do promowania Plusa. Opinie, że ostatnie 3 dobre reklamy (w tym jedna z Muppetami) są desperacką próbą zwabienia do serwisu “żywych, zwykłych ludzi” jest co najmniej naciągana. Google od jakiegoś czasu stosuje w Stanach reklamy telewizyjne, które po prostu działają (na przykład reklamy Chrome’a), dlaczego więc nie wykorzystać reklam do poinformowania ludzi o tym, że Plus łączy i że może służyć za świetne centrum aktywności?
Allen ma też rację co do masy krytycznej - największym problemem Google+ jest niewystarczająca liczba użytkowników, która powoduje błędne koło; skoro nie ma tam znajomych, to nie ma sensu zakładania konta. Znajomi myślą w ten sam sposób i sieć społecznościowa ma problem z wyjściem z niszy. Jednak Google bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę, dlatego tworzy z Plusa agregator wszystkiego, będący naturalnym przedłużeniem innych usług. Te stworzone, ale nieaktywne konta mają też ogromne znaczenie - łatwo do nich wrócić, gdy ktoś wspomni o Plusie, a nowym użytkownikom dają złudzenie obecności znajomych. Bo przecież to, że na jakimś nieznanym koncie nie widzę wpisów nie oznacza, że osoba ta jest nieaktywna. Możliwe, że po prostu nie puszcza wpisów publicznie...
Gdy jednak Google w ten czy inny cwany sposób skłoni wystarczającą liczbę ludzi do założenia kont i profili na Plusie, to potoczy się lawina - tak było z Facebookiem i każdą inną popularną siecią społecznościową. “O, wielu znajomych tam jest, to ja też” - to typowy sposób myślenia użytkownika społecznościówek.
Google+ już jest duży, a biorąc pod uwage inne społecznościówki i półroczne istnienie, to rozwija się w niesamowicie dynamicznym i coraz dynamiczniejszym tempie.
Chcemy, czy nie, jesteśmy na Google+ skazani. To twór giganta internetu, giganta, któremu niestraszne ładowanie w jego promocję dziesiątek milionów dolarów - to się zwróci bardzo szybko. Giganta, który posiada największą na świecie wyszukiwarkę, najpopularniejszy system mobilny i który nie pozwoli zagarnąć na dłużej tak lukratywnej działki Zuckerbergowi. Jeśli o Facebooku mówiono “przyszedł tu, by zostać”, to o Plusie można powiedzieć “przyszedł tu i od razu się zakorzenił”.
P.S. Zauważcie, że link do wpisu Paula Allena nie prowadzi do żadnego techbloga, a do Plusa właśnie.