REKLAMA

Android też lubi się bawić! Rozrywka

29.12.2011 12.19
Android też lubi się bawić! Rozrywka
REKLAMA
REKLAMA

Panuje powszechna opinia, że jak gry mobilne i rozrywka, to przede wszystkim iPhone i Windows Phone. Pierwszy z uwagi na uwielbienie deweloperów i staż na rynku, drugi z uwagi na nacisk na mobilną rozrywkę i niemałe znaczenie marki Xbox Live. Panie i panowie: bzdura!

Z grami mobilnymi na Androida swego czasu był pewien problem. Z aplikacjami multimedialnymi jeszcze większy. Wynikał on z fragmentacji całego ekosystemu. Różne wersje systemu, różne jego przeróbki, implementacje i, co najważniejsze, różne możliwości sprzętowe poszczególnych słuchawek. I tak jak problem ten pozostał, tak chyba nie wierzycie w to, że przez tyle lat, przy tak mocnej pozycji Androida na rynku, programiści nie nauczyli się jak to obchodzić? No właśnie.

Na początek, pokaże wam cztery moje typy. Dwie gry, które ukradną wam mnóstwo czasu, oraz dwie aplikacje, przez które będziecie mnie przeklinać dwa pokolenia wstecz i trzy naprzód (z uwagi na jeszcze więcej zmarnowanego przeze mnie czasu). „Spamujcie” też komentarze swoimi propozycjami. Jeśli temat się przyjmie, no to cóż… jesteśmy dla was. Sami pogramy, poużywamy, ocenimy, napiszemy, co o tym myślimy.

Angry Birds Rio

Ja wiem, że Kapitan Oczywisty jest oczywisty, ale najnowszej odsłony Wściekłych Ptaków po prostu nie da się ominąć. Gra, która podbiła miliony serc i podbiła w sposób uczciwy: hype stworzyli jej miłośnicy, a nie odpowiedzialne za nią studio Rovio. Co właściwie jest tak megafajnego we Wściekłych Ptakach? Moim zdaniem, ich wszechstronność. To gra, która wymaga zręczności palców, ale nie wymaga angażowania w nią każdej sekundy. To gra, która z czasem staje się coraz trudniejsza, ale niezmiennie ma jasne i przejrzyste zasady. To gra, w której nie trzeba czytać dialogów, ale można parsknąć śmiechem z kolejnych przezabawnych ćwierków i chrząknieć głównych bohaterów. To król gier mobilnych, a mimo iż każdy o niej słyszał, niewymienienie jej w zestawieniu to grzech śmiertelny. Rzekłbym, że warta każdej rozsądnej ceny, ale cóż… na Androida jest za darmo.

Asphalt 6: Adrenaline HD

Moja pierwsza reakcja po uruchomieniu tej gry, to… wow, to mój Galaxy S tak umie? Nie wiem, jak to się udało programistom (i programistkom?) z Gameloftu, ale Asphalt 6 może z dumą konkurować z grami wyścigowymi z przenośnych konsol. Trasy? Kolorowe, ale nie pstrokate. Ciekawe, różnorodne, bajeczne. Samochody? Od małych Mini Cooperów aż po superszybkie bolidy, które można odblokować zdobywając punkty w kolejnych wyścigach. Miód aż wycieka ze wszystkich szczelin telefonu, no i ma dodatkową zaletę: za każdym razem, jak ktoś z miną cwaniaka będzie ci pokazywał gry na iPhone’a czy Windows Phone’a, ty pokazujesz mu najnowszego Asphalta. Mina zrzednie, to wam gwarantuję. Co ważne, gra co prawda nie zadziała na najtańszych słuchawkach, ale też nie wymaga dwurdzeniowej Tegry, by wyglądać genialnie.

IMDb Movies & TV

Właściwie jedyne osoby, którym tej aplikacji polecić się nie da, to te, których filmy zupełnie nie bawią i te, u których krucho z angielskim. Dla reszty pozycja obowiązkowa. IMDb to internetowa encyklopedia obejmująca wszystko, co jakiegokolwiek filmu kiedykolwiek nakręconego dotyczy (mówię serio: znajdziecie tam wszystko, od hollywoodzkich blockbusterów, aż po amatorskie kino). Co więcej, obejmuje ona nie tylko aktorów, filmy, reżyserów, ale też kamerzystów, dźwiękowców, i tak dalej. No dobra, ale przecież encyklopedie z założenia są nudne. Zgoda, ale IMDb to coś więcej, niż tylko encyklopedia. Działy takie, jak fun stuff, trivia przegląda się wyjątkowo przyjemnie, znakomicie zabijając nudę. Nawet nie trzeba nic konkretnego szukać, aplikacja obsługuje losowe dobieranie ciekawostek. No i nie wiem, jak wy, ale ja jestem fanem zwiastunów filmowych. A tam każdy film takowymi jest opatrzony. Ciężko się zmusić, by pójść spać i przestać wreszcie oglądać trailery na telefonie. Ale OK., to tylko ja…

PowerAMP Music Player

 

Proszę podnieść rękę i nacisnąć przycisk te osoby, które używają systemowego odtwarzacza muzycznego. OK., dziękuję… To teraz proszę o to samo tych z Winampem. OK., dziękuję. Mort? Inne? OK., dziękuję… mili państwo. Wchodzimy w menu, ustawienia, aplikacje, znajdujemy nasz odtwarzacz i go usuwamy. A potem kupujemy za niewielkie pieniądze PowerAMP-a. Serio, jest tak dobry. Zastanówcie się więc, czego oczekujecie od odtwarzacza. By odtwarzał wszystkie, nawet najbardziej egzotyczne formaty? Żaden problem. To może by miał equalizer? Pfff, to oczywiste! Wyświetlał okładki i tekst utworu? No nie rozprawiajmy o banałach! To może by katalogował i po tagach, tworząc bibliotekę multimediów, i umożliwiał ręczne nawigowanie po folderach? PowerAMP ma to od dawna. By był ładny? Kwestia gustu, dlatego dostępnych jest multum skórek. By umożliwiał dopasowanie w ustawieniach każdego możliwego szczególiku? No ba! A na dodatek jest to tak poukładane, by laik się w tym nie pogubił. Oprócz tego mógłbym wymienić obsługę Bluetooth, dynamicznych playlist czy nawet grafiki 3D i wtyczek, ale już nie muszę, czuję, że was zachęciłem…

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA