Stało się – Android Market wyprzedził Apple AppStore!
Nikt nie miał raczej żadnych wątpliwości w tej kwestii – to musiało się w końcu stać. Android Market, zasilany przez niezliczone rzesze niemal niekontrolowanych programistów i „wykorzystywany” przez prawie 200 milionów użytkowników, wygrał w końcu wyścig ze skrupulatnie (choć nie zawsze skutecznie) pilnowanym AppStore dla wszystkich generacji iPada i iPhone. Tym razem jednak nie chodzi o ilość aplikacji znajdujących się w katalogach, ale o ilość aplikacji pobieranych i instalowanych na urządzeniach.
Według badań ABI Research przewaga Androida nad iOS w tej kwestii jest już niesamowicie wyraźna – podczas gdy system Apple w dalszym ciągu utrzymuje wysoki poziom, odpowiadając za 31% wszystkich pobrań na urządzenia mobilne, OS Google wyprzedza go prawie o 15 punktów procentowych (44%). Tym samym „zielony robocik” jest już coraz bliżej przekroczenia magicznej granicy i zawładnięcia ponad połową wszystkich aplikacji pobieranych na świecie.
Wynik ten jest tym bardziej imponujący, jeśli zestawimy go z prognozowanymi danymi dotyczącymi łącznej ilości programów, które mają do końca tego roku zagościć na naszych urządzeniach. O ile bowiem w zeszłym roku pobierane one były „zaledwie” 9 miliardów razy, o tyle w tym eksperci przewidują wzrost do prawie 30 miliardów. Bez wątpienia jest do wciąż doskonały czas dla programistów, którzy potrafią umiejętnie „spieniężyć” swoje projekty – ten rynek wciąż się rozwija i najprawdopodobniej będzie się rozwijał w podobnym tempie przez najbliższe kilka lat.
Przyczyn coraz wyraźniejszej dominacji Androida w kwestii ilości pobieranych aplikacji nie trzeba daleko szukać. System oferowany nam przez Google notuje w ostatnich miesiąca gigantyczny wzrost popularności, w przeciwieństwie do iPhone, który prawdopodobnie nawet pomimo ogromnego sukcesu jakim bez wątpienia była premiera modelu 4s, stopniowo tracić będzie udział w rynku. Wystarczy tylko porównać prędkość, z jaką obydwie marki zdobywają kolejnych użytkowników – w porównaniu do poprzedniego kwartału wzrost ilości dostarczonych urządzeń z jabłkiem w logo spadł z 15% na 9%, natomiast Android zanotował „wzrost wzrostu” o ponad 15 punktów procentowych (z 20% na 36%).
Co ciekawe, procentowy udział Androida w ilości pobrań aplikacji jest niemal równy z jego procentowym udziałem w… całym światowym rynku smartfonów (comScore, wrzesień 2011). Przy obecnej stopie wzrostu możemy więc z powodzeniem liczyć na równie gwałtowny wzrost ilości pobieranych programów.
Teoretycznie więc Google “zgrania wszystko”, jednak rzeczywistość jest nieco inna. Pomimo tego, że liczby nie kłamią i użytkownicy Androida faktycznie ściągają łącznie o wiele więcej programów, niekoniecznie świadczy to wyłącznie o jakości aplikacji, do których mają dostęp. Według tych samych badań, posiadacze iPhone (których jest oczywiście wyraźnie mniej) o wiele chętniej korzystają z zasobów swojego sklepu. Różnica w tym przypadku wynosi nawet 2 do 1, czyli na każdą aplikację pobraną przez właściciela telefonu z Androidem przypadają dwie pobrane przez właściciela telefonu od Apple.
Kolejny „problem” z Android Marketem zaczyna się w momencie, kiedy przyjrzymy się bliżej popularności programów, zarówno tych płatnych, jak i darmowych, co może być szczególnie istotne dla deweloperów, zachęconych ilością pobrań. Według raportu Distimo, przy 190 mln użytkowników Androida, ponad połowa (51,8%) darmowych aplikacji z Androida jest pobieranych rzadziej niż 1000 razy, w tym niemal 20% jest pobieranych mniej niż 100. Tych, których wartość udowodnili użytkownicy (od 50 000 pobrań) jest nawet zdecydowanie mniej niż 10% (6,6%).
Podobnie prezentuje się sytuacja w przypadku aplikacji płatnych dostępnych w Markecie. Tutaj aż 80% wszystkich programów zatrzymuje się poniżej progu 100 pobrań. Bariery 50 000 nie przekracza więcej niż 0,1%, natomiast popularność w granicach 1000 do 49999 uzyskuje 4,5%.
Oczywiście nie oznacza to jednak, że wszyscy programiści i użytkownicy powinni natychmiast udać się do AppStore, aby tam sprzedawać swoje produkty lub wydawać zarobione pieniądze. Nawet tam nie wszystkim udaje się zarobić wielkie pieniądze, a użytkownicy muszą pogodzić się najczęściej z brakiem testowych wersji płatnych programów (z wyjątkiem ograniczonych wersji „Free”). Wiele jednak wskazuje na to, że podobnie jak chociażby w przypadku niedawno zakończonej walki producentów na „megapiksele”, właściciele sklepów i dostawcy oprogramowania zamiast na „ilość” muszą coraz szybciej przestawić się na walkę o „jakość”.
Katalogi dwóch najpopularniejszych platform osiągnęły tak zawrotne rozmiary, że prawdopodobnie nikt nie zastanawia się nad tym parametrem przy wyborze urządzenia. Po przejściowym „szale” na ilość, trzeba spróbować zatrzymać dotychczasowych użytkowników dbając o to, aby aplikacje, do których się przyzwyczaili i (przede wszystkim) za które zapłacili, stały się dla nich głównym „balastem” powstrzymującym przed zmianą platformy.