Samochód bez kierowcy legalny w Nevadzie, jednak dla mas to wciąż abstrakcja
Google stać. Google stać na wypuszczanie projektów - niewypałów. Google stać na prowadzenie badań nad dziesiątkami czy nawet setkami spraw i rozwiązań. Stać go także na rozwijanie bardzo przyszłościowych projektów, mimo że szansa na ich realizacje jest odległa o przysłowiowe “lata świetlne”. Google stać nie tylko prozaicznie w kwestii pieniędzy, ale także wyobraźni. Takim pomysłem zrodzonym z wyobraźnie jest samochód od Google, który steruje się sam. I takie właśnie sposób jeżdżenia stał się legalny w Nevadzie w Stanach Zjednoczonych. Jednak spokojnie, to jeszcze nie moment, w którym Wielki Google staje się wszechobecny i natkniemy się na niego otwierając lodówkę czy idąc na ryby.
Prototypy Google Car zostały pokazane pod koniec zeszłego roku. To Toyoty Prius lub Audi TT wyposażone w zaawansowane (dostępne dotychczas tylko jednostkom militarnym) sensory ruchu, systemy nawigujące, dalmierze, szczegółowe dane, kamery i stałe połączenie z serwerami Google’a gwarantującymi odpowiednią moc obliczeniową. Google od razu zaczął lobbować w Nevadzie o wprowadzenie ustawy legalizującej te pozbawione kierowcy samochody i jak widać - udało się. Nevada (razem z Las Vegas) stała się pierwszym miejscem, w którym będzie można zobaczyć samoprowadzące się auta i równocześnie została również wielkim poligonem doświadczalnym. Google bez przeszkód może teraz testować tam swoje nowe zabawki.
Samochody Google mają zmniejszać ilość śmiertelnych wypadków eliminując czynnik ludzki z prowadzenia, mają też oszczędzać paliwo raz zapobiegać korkom. Testowe egzemplarze przejechały ponad 140 tysięcy mil po drogach Kalifornii.
Pozostaje tylko podstawowe pytanie - po co? Samochody te nie są na razie produkowane taśmowo, nie można ich kupić i prawdopodobnie nie będzie można jeszcze przez wiele lat. A nawet jeśli, to ich cena również będzie “wysoko zaawansowana”. Google znany jest przecież z oferowania gotowych rozwiązań na masową skalę, co najczęściej wiąże się z darmowością. Google Car nijak nie pasowałby do tego schematu.
Chociaż Google to gigant, to nawet on nie jest w stanie w najbliższej przyszłości zapewnić bezzałogowemu samochodowi odpowiednio dobrego odbioru. Jednak to tutaj leży punkt pokazujący jak dalekosiężnie myślą mąde głowy z Mountain View - Google Car nie dziś, nie za rok ani nawet za 5 lat. Ale może za 10, może za 15 czy 20? Jeśli tak, to Google jako będzie miał już przygotowany grunt i będzie pionierem tej dziedziny.
Pozytywne skutki Samochód Google ma także dziś. Firma pokazuje tym swoją siłę - stać nas, mamy odpowiednio rozwiniętą technologię, zasoby, inżynierów i potrafimy zrealizować cel. To pokaz siły w bardzo widowiskowym wykonaniu.
I nie, Google nie tak szybko wejdzie do lodówki, pralki czy miksera na masową i ogromną skalę. To jeszcze nie te czasy, konkurencja nie pozwala odpocząć ani na chwilę i gwarantując tym samym zdrową (przynajmniej dla konsumentów) rywalizację.
A samochód niewymagający człowieka, mimo że istnieje, to w umysłach konsumentów wciąż jest abstrakcją.
Google stać. Google stać na wypuszczanie projektów - niewypałów. Google stać na prowadzenie badań nad dziesiątkami czy nawet setkami spraw i rozwiązań. Stać go także na rozwijanie bardzo przyszłościowych projektów, mimo że szansa na ich realizacje jest odległa o przysłowiowe “lata świetlne”. Google stać nie tylko prozaicznie w kwestii pieniędzy, ale także wyobraźni. Takim pomysłem zrodzonym z wyobraźnie jest samochód od Google, który steruje się sam. I takie właśnie sposób jeżdżenia stał się legalny w Nevadzie w Stanach Zjednoczonych. Jednak spokojnie, to jeszcze nie moment, w którym Wielki Google staje się wszechobecny i natkniemy się na niego otwierając lodówkę czy idąc na ryby.
Prototypy Google Car zostały pokazane pod koniec zeszłego roku. To Toyoty Prius lub Audi TT wyposażone w zaawansowane (dostępne dotychczas tylko jednostkom militarnym) sensory ruchu, systemy nawigujące, dalmierze, szczegółowe dane, kamery i stałe połączenie z serwerami Google’a gwarantującymi odpowiednią moc obliczeniową. Google od razu zaczął lobbować w Nevadzie o wprowadzenie ustawy legalizującej te pozbawione kierowcy samochody i jak widać - udało się. Nevada (razem z Las Vegas) stała się pierwszym miejscem, w którym będzie można zobaczyć samoprowadzące się auta i równocześnie została również wielkim poligonem doświadczalnym. Google bez przeszkód może teraz testować tam swoje nowe zabawki.
Samochody Google mają zmniejszać ilość śmiertelnych wypadków eliminując czynnik ludzki z prowadzenia, mają też oszczędzać paliwo raz zapobiegać korkom. Testowe egzemplarze przejechały ponad 140 tysięcy mil po drogach Kalifornii.
Pozostaje tylko podstawowe pytanie - po co? Samochody te nie są na razie produkowane taśmowo, nie można ich kupić i prawdopodobnie nie będzie można jeszcze przez wiele lat. A nawet jeśli, to ich cena również będzie “wysoko zaawansowana”. Google znany jest przecież z oferowania gotowych rozwiązań na masową skalę, co najczęściej wiąże się z darmowością. Google Car nijak nie pasowałby do tego schematu.
Chociaż Google to gigant, to nawet on nie jest w stanie w najbliższej przyszłości zapewnić bezzałogowemu samochodowi odpowiednio dobrego odbioru. Jednak to tutaj leży punkt pokazujący jak dalekosiężnie myślą mąde głowy z Mountain View - Google Car nie dziś, nie za rok ani nawet za 5 lat. Ale może za 10, może za 15 czy 20? Jeśli tak, to Google jako będzie miał już przygotowany grunt i będzie pionierem tej dziedziny.
Pozytywne skutki Samochód Google ma także dziś. Firma pokazuje tym swoją siłę - stać nas, mamy odpowiednio rozwiniętą technologię, zasoby, inżynierów i potrafimy zrealizować cel. To pokaz siły w bardzo widowiskowym wykonaniu.
I nie, Google nie tak szybko wejdzie do lodówki, pralki czy miksera na masową i ogromną skalę. To jeszcze nie te czasy, konkurencja nie pozwala odpocząć ani na chwilę i gwarantując tym samym zdrową (przynajmniej dla konsumentów) rywalizację.
A samochód niewymagający człowieka, mimo że istnieje, to w umysłach konsumentów wciąż jest abstrakcją.Google stać. Google stać na wypuszczanie projektów - niewypałów. Google stać na prowadzenie badań nad dziesiątkami czy nawet setkami spraw i rozwiązań. Stać go także na rozwijanie bardzo przyszłościowych projektów, mimo że szansa na ich realizacje jest odległa o przysłowiowe “lata świetlne”. Google stać nie tylko prozaicznie w kwestii pieniędzy, ale także wyobraźni. Takim pomysłem zrodzonym z wyobraźnie jest samochód od Google, który steruje się sam. I takie właśnie sposób jeżdżenia stał się legalny w Nevadzie w Stanach Zjednoczonych. Jednak spokojnie, to jeszcze nie moment, w którym Wielki Google staje się wszechobecny i natkniemy się na niego otwierając lodówkę czy idąc na ryby.
Prototypy Google Car zostały pokazane pod koniec zeszłego roku. To Toyoty Prius lub Audi TT wyposażone w zaawansowane (dostępne dotychczas tylko jednostkom militarnym) sensory ruchu, systemy nawigujące, dalmierze, szczegółowe dane, kamery i stałe połączenie z serwerami Google’a gwarantującymi odpowiednią moc obliczeniową. Google od razu zaczął lobbować w Nevadzie o wprowadzenie ustawy legalizującej te pozbawione kierowcy samochody i jak widać - udało się. Nevada (razem z Las Vegas) stała się pierwszym miejscem, w którym będzie można zobaczyć samoprowadzące się auta i równocześnie została również wielkim poligonem doświadczalnym. Google bez przeszkód może teraz testować tam swoje nowe zabawki.
Samochody Google mają zmniejszać ilość śmiertelnych wypadków eliminując czynnik ludzki z prowadzenia, mają też oszczędzać paliwo raz zapobiegać korkom. Testowe egzemplarze przejechały ponad 140 tysięcy mil po drogach Kalifornii.
Pozostaje tylko podstawowe pytanie - po co? Samochody te nie są na razie produkowane taśmowo, nie można ich kupić i prawdopodobnie nie będzie można jeszcze przez wiele lat. A nawet jeśli, to ich cena również będzie “wysoko zaawansowana”. Google znany jest przecież z oferowania gotowych rozwiązań na masową skalę, co najczęściej wiąże się z darmowością. Google Car nijak nie pasowałby do tego schematu.
Chociaż Google to gigant, to nawet on nie jest w stanie w najbliższej przyszłości zapewnić bezzałogowemu samochodowi odpowiednio dobrego odbioru. Jednak to tutaj leży punkt pokazujący jak dalekosiężnie myślą mąde głowy z Mountain View - Google Car nie dziś, nie za rok ani nawet za 5 lat. Ale może za 10, może za 15 czy 20? Jeśli tak, to Google jako będzie miał już przygotowany grunt i będzie pionierem tej dziedziny.
Pozytywne skutki Samochód Google ma także dziś. Firma pokazuje tym swoją siłę - stać nas, mamy odpowiednio rozwiniętą technologię, zasoby, inżynierów i potrafimy zrealizować cel. To pokaz siły w bardzo widowiskowym wykonaniu.
I nie, Google nie tak szybko wejdzie do lodówki, pralki czy miksera na masową i ogromną skalę. To jeszcze nie te czasy, konkurencja nie pozwala odpocząć ani na chwilę i gwarantując tym samym zdrową (przynajmniej dla konsumentów) rywalizację.
A samochód niewymagający człowieka, mimo że istnieje, to w umysłach konsumentów wciąż jest abstrakcją.
Google stać. Google stać na wypuszczanie projektów - niewypałów. Google stać na prowadzenie badań nad dziesiątkami czy nawet setkami spraw i rozwiązań. Stać go także na rozwijanie bardzo przyszłościowych projektów, mimo że szansa na ich realizacje jest odległa o przysłowiowe “lata świetlne”. Google stać nie tylko prozaicznie w kwestii pieniędzy, ale także wyobraźni. Takim pomysłem zrodzonym z wyobraźnie jest samochód od Google, który steruje się sam. I takie właśnie sposób jeżdżenia stał się legalny w Nevadzie w Stanach Zjednoczonych. Jednak spokojnie, to jeszcze nie moment, w którym Wielki Google staje się wszechobecny i natkniemy się na niego otwierając lodówkę czy idąc na ryby.
Prototypy Google Car zostały pokazane pod koniec zeszłego roku. To Toyoty Prius lub Audi TT wyposażone w zaawansowane (dostępne dotychczas tylko jednostkom militarnym) sensory ruchu, systemy nawigujące, dalmierze, szczegółowe dane, kamery i stałe połączenie z serwerami Google’a gwarantującymi odpowiednią moc obliczeniową. Google od razu zaczął lobbować w Nevadzie o wprowadzenie ustawy legalizującej te pozbawione kierowcy samochody i jak widać - udało się. Nevada (razem z Las Vegas) stała się pierwszym miejscem, w którym będzie można zobaczyć samoprowadzące się auta i równocześnie została również wielkim poligonem doświadczalnym. Google bez przeszkód może teraz testować tam swoje nowe zabawki.
Samochody Google mają zmniejszać ilość śmiertelnych wypadków eliminując czynnik ludzki z prowadzenia, mają też oszczędzać paliwo raz zapobiegać korkom. Testowe egzemplarze przejechały ponad 140 tysięcy mil po drogach Kalifornii.
Pozostaje tylko podstawowe pytanie - po co? Samochody te nie są na razie produkowane taśmowo, nie można ich kupić i prawdopodobnie nie będzie można jeszcze przez wiele lat. A nawet jeśli, to ich cena również będzie “wysoko zaawansowana”. Google znany jest przecież z oferowania gotowych rozwiązań na masową skalę, co najczęściej wiąże się z darmowością. Google Car nijak nie pasowałby do tego schematu.
Chociaż Google to gigant, to nawet on nie jest w stanie w najbliższej przyszłości zapewnić bezzałogowemu samochodowi odpowiednio dobrego odbioru. Jednak to tutaj leży punkt pokazujący jak dalekosiężnie myślą mąde głowy z Mountain View - Google Car nie dziś, nie za rok ani nawet za 5 lat. Ale może za 10, może za 15 czy 20? Jeśli tak, to Google jako będzie miał już przygotowany grunt i będzie pionierem tej dziedziny.
Pozytywne skutki Samochód Google ma także dziś. Firma pokazuje tym swoją siłę - stać nas, mamy odpowiednio rozwiniętą technologię, zasoby, inżynierów i potrafimy zrealizować cel. To pokaz siły w bardzo widowiskowym wykonaniu.
I nie, Google nie tak szybko wejdzie do lodówki, pralki czy miksera na masową i ogromną skalę. To jeszcze nie te czasy, konkurencja nie pozwala odpocząć ani na chwilę i gwarantując tym samym zdrową (przynajmniej dla konsumentów) rywalizację.
A samochód niewymagający człowieka, mimo że istnieje, to w umysłach konsumentów wciąż jest abstrakcją.