Jak nazwać kogoś kto publikuje treść prywatnego e-maila w mediach społecznościowych?
Przykra sprawa. Wysłałem e-maila do pewnej osoby. E-mail miał charakter prywatno-biznesowy. Osoba ta opublikowała pełną treść tej korespondencji z podaniem mojego imienia i nazwiska oraz wytłumaczeniem kontekstowym kim jestem w co najmniej dwóch mediach społecznościowych (o których wiem), przy okazji okraszając ją niewybrednym, ośmieszającym mnie komentarzem. Nie trudno się domyśleć, że wywołało to kolejne negatywne komentarze na mój temat.
Zanim przejdę do meritum sprawy, należy się małe wytłumaczenie. Zdaję sobie sprawę z tego, że część Czytelników Spider's Web zapewne wie o kogo i o jakiego e-maila chodzi, ale zdecydowałem się nie upubliczniać nazwiska osoby, która dopuściła się publicznej jego publikacji i bardzo proszę w komentarzach o niepodawanie go. Celem publikacji tego wpisu nie jest w żadnej mierze "odegranie się" na tej osobie. Celem niniejszej publikacji jest napiętnowanie postawy, którą osoba ta przyjęła. Przy okazji łamiąc prawo.
Przy pomocy obserwujących mój profil osób na Twitterze udało mi się dotrzeć do wykładni prawa na temat tajemnicy korespondencji. Tajemnica korespondencji (w tym również korespondencji przesyłanej drogą mailową) jest istotnym elementem prawa do poszanowania życia prywatnego - czytam na blog.e-prawnik.pl. Jest chroniona w szczególności przez:
Konstytucję RP w art. 49, zgodnie z którym:
"Zapewnia się wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się. Ich ograniczenie może nastąpić jedynie w przypadkach określonych w ustawie i w sposób w niej określony".
Blog.e-prawnik odsyła również do Kodeksu cywilnego i art. 23. Dotarłem do jego treści. Oto ona:
Art. 23 Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.
Art. 24. § 1 Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.
§ 2 Jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych.
§ 3 Przepisy powyższe nie uchybiają uprawnieniom przewidzianym w innych przepisach, w szczególności w prawie autorskim oraz w prawie wynalazczym.
Postąpiłem więc według wykładni prawa. Poprosiłem o usunięcie wpisu najpierw w jednym medium społecznościowym, w którym zauważyłem publikację mojego e-maila. Osoba ta spełniła moją prośbę, ale nie poinformowała mnie o tym, że wpis o tej samej treści został również opublikowany w innym medium społecznościowym. Zauważyłem go dopiero kilkanaście godzin później zapewne już po tym, jak zdążył wyrządzić mi dużo większą szkodę moralną. Poprosiłem o usunięcie i tego wpisu. Zostało to wykonane, choć już bez informacji zwrotnej.
Zgodnie z artykułem 23 Kodeksu Cywilnego poprosiłem osobę o opublikowanie na swoich profilach w obu mediach społecznościowych stosownego oświadczenia przepraszającego mnie za publikację treści mojego e-maila oraz za ton towarzyszącego publikacji komentarza, który mógł zostać odebrany przeze mnie jako obraźliwy. Prośba została wykonana. Przy okazji informuję, że nie zamierzam korzystać z żadnych dodatkowych form zadośćuczynienia.
Na koniec mój komentarz: to, że "bloger" jest w zasadzie osobą publiczną, nie oznacza, że nie ma podstawowych praw chroniących jego dobra osobiste. Abstrahując od treści e-maila, która - jak rozumiem - wydała się mojemu interlokutorowi nieodpowiednia, śmieszna, czy nawet obraźliwa, to ten fakt nie upoważnia go do publicznej publikacji prywatnej korespondencji. I to nawet nie tylko dlatego, że jest to niezgodne z prawem działanie, ale również dlatego, że jest to bardzo nieeleganckie. Żeby nie nazwać tego ostrzej.
Tytułowe pytanie zadałem "retorycznie" na moim Twitterze, gdzie jestem całkiem popularnym użytkownikiem. Pytanie było równie zaczepne i nastawione na odpowiednią reakcję jak to, w jaki sposób okraszony została publikacja e-maila ode mnie przez rzeczoną osobę. Nie będę cytował niektórych odpowiedzi, jakie otrzymałem, bo mimo, iż nie informowałem (jak i tu nie informuję) o kogo chodzi, to na pewno czytając je zrobiłoby się jej (tej osobie) bardzo przykro.
I to właśnie w całej sprawie boli mnie najbardziej.