Paweł Tkaczyk: Pokaż mi, kto Cię kopiuje, a powiem Ci, kim jesteś
Dzisiejsze wydanie Spider's Web otwiera gościnny wpis Pawła Tkaczyka.
Pokaż mi, kto Cię kopiuje, a powiem Ci, kim jesteś. O legalnym i korzystnym powielaniu treści.
Jakiś czas temu czytałem w popularnym dzienniku lokalnym artykuł o IPv6. Bodźcem do napisania artykułu był ?news? o tym, że cała infrastruktura jakiejś uczelni została przestawiona na nowy protokół. Przedstawiciel administratorów uczelni wyjaśnił dziennikarce, jakie są zagrożenia powodowane przez IPv4 (zbyt mało adresów IP jak na ilość podłączonych do sieci urządzeń) oraz jakie korzyści płyną z IPv6. Dziennikarka skrzętnie wszystko zanotowała, a następnie napisała artykuł? o tym, jak to wynalazek lokalnej politechniki pomoże zrewolucjonizować internet! Dziennikarka odniosła wrażenie, że IPv6 to wynalazek jej rozmówców! Artykuł powisiał na oficjalnej stronie gazety na tyle długo, żeby spora część ?zorientowanych w temacie? internautów zdążyła go obśmiać, następnie treść została zmieniona.
Niestety, przypadek nie jest odosobniony ? dziennikarze bardzo często ?prześlizgują się? po temacie pisząc artykuł, który poziomem odbiega (w dół!) od tego, co mógłby bez wysiłku naskrobać ktoś, kto zajmuje się daną dziedziną zawodowo (albo chociaż jest zaangażowanym amatorem).
Przed pojawieniem się internetu ta rzesza ?znających się na temacie? może i miała coś do powiedzenia, ale nie miała wystarczającej siły głosu, by przebić się ze swoją wiedzą do ogólnej świadomości. Z kolei media tradycyjne, ze swoim potężnym zasięgiem, korzystały z tego, serwując nam jedynie ?newsy?, czyli artykuły informujące nas o tym czy innym wydarzeniu. O pogłębionych analizach w większości przypadków nie było mowy ? bo kto miałby je zrobić? Przecież o odnalezieniu pomnika Majów (dzisiejsza ?Wyborcza?) pisze się raz na ile lat? Komu z dziennikarzy opłaca się zgłębiać temat? Mały wywiadzik z archeologiem i przechodzimy do kolejnych zagadnień.
Internet zmienił to wszystko. Dzisiejszy czytelnik jest jedynie o jedno kliknięcie myszką od pogłębionej analizy ? jeśli oczywiście potrafi ją znaleźć.
Z jednej strony mamy zatem media tradycyjne, z olbrzymią bazą czytelników, wyrobioną reputacją wiarygodnego źródła wszechstronnej informacji. Niestety, jakość tej informacji (a co za tym idzie, reputacja źródła) za sprawą internetu nieco się chwieje. Z drugiej strony mamy wyspecjalizowane źródła informacji, tworzone przez ludzi, którzy znają temat ?od podszewki?. Jakości dostarczanej przez nich informacji nie można nic zarzucić, problemem jest zasięg (nie mają wielkiego grona czytelników) oraz wąska nisza (znają się jedynie na wąskim wycinku ogólnej wiedzy). Aż chciałoby się zapytać: dlaczego nikt ich jeszcze ze sobą nie zestawił? Problemem jest? hurtownik.
Ciężko oczekiwać, że media tradycyjne za każdym razem będą szukać współpracownika do rzetelnego opracowania informacji na jakiś niszowy temat. Utrzymanie terminów wydawniczych w gazecie codziennej byłoby niemożliwe. Kolejną sprawą jest problem, kto oceniałby jakość informacji od takiego eksperta? Przecież nie redakcja ? bo się na tym nie zna, dlatego właśnie tego eksperta potrzebuje. Niebezpieczeństwo wypuszczenia nierzetelnej informacji jest tak duże, że marka woli informacje niższej jakości, ale ze źródła o ustalonej reputacji. Dlatego tradycyjnie media polegają na ?hurtowniach? informacji, takich jak agencje prasowe. Ten pośrednik nie ma być może bardziej rzetelnych informacji, niż dziennikarze. Ale jego zaletą jest to, że informacje w ogóle ma. Na każdy temat. I wstępnie sprawdza ich wiarygodność, ręcząc za nią. Za takie ułatwienie pracy media gotowe są płacić.
Ominięcie pośrednika, jak wynika z powyższych rozważań, byłoby korzystne dla obu stron. Media tradycyjne mają doskonałą reputację, którą są w stanie wymienić na wysokiej jakości informacje. Z kolei znawcy tematu mają wiedzę, jednak brakuje im reputacji (czy też, jeśli rozmawiamy w kategoriach internetowych, zasięgu). Nośnikiem tej wymiany jest treść.
Wymiana wartościowych treści za reputację to koncept, który Scott Karp nazwał ?content graph?. Nazwa jest analogią do ?social graph? ? koncepcji mocno eksploatowanej przez serwisy społecznościowe z Facebookiem na czele. ?Pokaż mi, kogo znasz, a powiem Ci, kim jesteś? ? jak płytko by to nie brzmiało, sprawdza się w praktyce. Dlaczego zatem nie powiedzieć ?Pokaż mi, gdzie Cię publikują, a powiem Ci, jak dobre jest Twoje pisanie??
Jeśli mój artykuł o budowaniu marki ukaże się w ?Briefie? czy ?Marketing w praktyce? jest to ? dla mnie obiektywnie ? dużo lepszy artykuł, niż taki, który ukazał się tylko na moim blogu, prawda?
Dlaczego taka wymiana nie działała od samego początku? Cóż, winne są tradycyjne media, które ?przeceniały? wartość swojej reputacji. Nie godziły się na wymianę, uważając, że promocja wynikająca z ?pisania pod ich marką? przezwycięży niedoskonałości treści. Na szczęście internet przekonał tradycyjnych wydawców, że dobra treść jest równie ważna, co solidna reputacja źródła ? ludzie świadomi, mający do wyboru poświęcenie czasu na przeczytanie jednego artykułu, oczywiście wybiorą ten wyższej jakości (pod warunkiem, że dotarcie do niego nie zajmie im zbyt wiele czasu ? a właśnie czas dotarcia był barierą, którą internet zlikwidował).
Co zatem obserwujemy dzisiaj? Wyspecjalizowane, technologiczne blogi ? takie jak Spider's Web ? swobodnie wymieniają swoją wysokiej jakości zawartość na uwagę ze strony tradycyjnych mediów. Artykuły Spider's Web są dostępne m.in. przez serwisy Agory, Webhosting czy Komputer Świat. Co ma z tej wymiany Spider's Web? Oczywiście reputację ? powiedzenie ?drukuje nas Gazeta.pl i Komputer Świat? otwiera wiele kolejnych drzwi. Co ma Agora? Dogłębne analizy, których nie da się ?wycisnąć? z jej zespołu, a co za tym idzie, lepszą reputację jako źródła wiadomości. Bo rola tradycyjnego wydawcy dzisiaj zmienia się. Za czasów ?małej dostępności informacji? rolą gazety było dostarczanie informacji. Dziś jest ich więcej, niż jesteśmy w stanie przetworzyć. Rolą mass mediów powinno być dziś filtrowanie informacji, ręczenie swoją reputacją za jakość i wiarygodność dostarczanej treści, niekoniecznie jej tworzenie.
Jaki w tym wszystkim był genialny ruch Spider's Web? W marketingu nazywa się to ?strategią selektywnego inwestowania? ? nie próbujemy zawojować całego rynku, ale próbujemy zdominować pewną niszę. Zebranie pod jednym dachem kilku wartościowych autorów poszerzyło niszę Spider's Web ? mass media wiedzą, że dość szeroki parasol o nazwie ?technologia? znalazł swój dom na Spider's Web, nie jest to tylko np. blog o użyteczności. Z drugiej strony skoncentrowanie się na analizach z zakresu technologii (za to cenię ten blog) obnażyło słabość porównywalnych informacji, które można było zdobyć w ?ogólnych? mediach. Stąd już tylko krok do zapukania do drzwi tradycyjnego wydawcy i powiedzenie ?W tym miejscu jesteśmy lepsi od Was. Popracujmy razem.? Jak widać, zadziałało. I będzie działać w innych niszach. Jeśli zatem znasz się na jakimś temacie lepiej, niż jest opisywany w gazetach, zapukaj do tej gazety. Prawdopodobieństwo, że uprzejmie, acz stanowczo Ci podziękują, jest dziś dużo mniejsze, niż pięć lat temu.
Paweł Tkaczyk