Jak sobie radzi "Meet the iPad"
Pierwsza oficjalna reklama iPada, która debiutowała w szczycie medialnym podczas transmisji gali Oskarów radzi sobie nieźle jako tzw. "viral" w sieci. Jednak jeśli mierzyć potencjał rynkowy iPada popularnością reklamy i poziomem naturalnie generowanego buzzu, to nowy super-gadżet Apple'a nie jest hitem. Może to dlatego, że sam spot jest? średni.
Spot wyemitowany po raz pierwszy podczas Oskarów oglądało 41 milionów osób (jeśli przyjąć, że średnia oglądalność gali to również średnia liczba tych, którzy oglądali reklamy wyświetlane podczas niej). Oto jak spot się prezentował:
W tydzień po emisji oskarowej warto sprawdzić jak spot radzi sobie jako tzw. "viral" w sieci, czyli naturalnie, bez przymusu, popularyzowany i oglądany przez użytkowników internetu. Branżowy serwis marketingowy Ad Age prowadzi cykliczne badania Visible Measures, gdzie zliczane są wszystkie odsłony reklam wyświetlanych w sieci. "Meet the iPad" zadebiutował z prawie 2,5 milionami wyświetleń w tygodniu. To dało reklamie Apple'a drugie miejsce w zestawieniu za reklamą "E-trade", która wyprzedza spot iPada o pół miliona wyświetleń. Warto dodać, że "E-trade" jest na liście od Super Bowl, który odbył się 7 lutego. Widać więc, że mimo mocnego startu spotu reklamowego iPada nie jest to taki hit, jaki można byłoby się spodziewać po - bądź co bądź - najbardziej oczekiwanym gadżecie elektronicznym 2010 r.
Przed jednoznacznie krytyczną oceną wyników spotu iPada trzeba się jednak nieco pohamować. Apple to bowiem? nietypowa firma także pod względem działań reklamowych. Podczas gdy większość globalnych korporacji robi wszystko aby "virale" rozchodziły się jak najszybciej i najszerzej po całym Globie, tak Apple robi coś zupełnie odwrotnego - nie promuje spotów na Facebooku, ani żadnych innym portalu społecznościowym, a na swoim kanale YouTube zazwyczaj blokuje możliwość pobierania kodu reklamy do umieszczenia jej w innych miejscach oraz nie pozwala na komentowanie spotów (co oczywiście nie oznacza, że nie da się tego zrobić?, ale to znacznie obniża potencjał naturalnych odruchów dzielenia się tym, co oglądają przeciętni użytkownicy internetu). Siły marketingowe Apple'a wolą płacić spore pieniądze na spektakularne spoty internetowe na stronach NYTimes.com, czy WSJ.com. To wszystko znacznie obniża potencjał reklam Apple'a jako naturalnych "virali".
Niemniej jednak brak wybitnie spektakularnego sukcesu pierwszej reklamy iPada to dość symptomatyczna sprawa zważywszy na to, jak wielkie medialne zainteresowanie towarzyszy tabletowi Apple'a od oficjalnej styczniowej prezentacji przez Steve'a Jobsa. Może to dlatego, że sam spot reklamowy jest średnio udany. Przede wszystkim podczas pierwszego oglądania (a na tym poprzestanie przecież znaczna liczba konsumentów) można odnieść wrażenie, że to po prostu kolejna reklama iPhone'a. Spot utrzymany jest bowiem w bardzo podobnej konwencji - mamy duże demo samego urządzenia i prezentację podstawowych możliwości gadżetu. To stylistyka eksplorowana i w pełni zagospodarowana przez iPhone'a praktycznie od samego początku jego promocji. iPad prosił się więc o coś innego, szczególnie, że w fizycznym wymiarze rzeczywiście wygląda jak przerośnięty iPhone. W telewizji trudno poprawnie oddać różnicę pomiędzy wielkością różnych obiektów, szczególnie jeśli tak jak w przypadku iPhone'a i iPada zajmują one centralne miejsce na szerokości całego ekranu.
Klasycznym sposobem na promowanie reklamowe urządzenia, którego nie ma jeszcze na rynku byłoby oddziaływanie na emocje w taki sposób, aby konsument czuł rządzę żądzę jego posiadania. Ciekawe jak potoczą się kolejne odcinki strategii promocyjnej iPada.