REKLAMA

SEC w Apple. Czy wyjaśni wątpliwości?

Kilka dni temu pojawiła się elektryzująca informacja, że Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (Security and Exchange Commission) zdecydowała się wszcząć oficjalne śledztwo w sprawie oświadczeń Apple na temat stanu zdrowia swojego prezesa, Steve'a Jobsa. SEC postanowiła się przyjrzeć sprawie po licznych głosach zaniepokojonych akcjonariuszy Apple.

SEC w Apple. Czy wyjaśni wątpliwości?
REKLAMA

Amerykańskie firmy publiczne (takie, które są notowane na giełdzie) zobligowane są prawnie do informowania publicznie o wszystkich sprawach mający "wymiar materialny", czyli taki, który może stanowić podstawę do decyzji udziałowców na temat kupna bądź sprzedaży akcji firmy. W przypadku firm, których sukces nie zależy bezpośrednio od stanu zdrowia jednostki, zakres informacji publicznie ogłaszanych przez władze spółek wydaje się być łatwy do zdefiniowania. Jednak w przypadku spółek publicznych, w których jednostki mają wymiar ikoniczny, rozgraniczenie prywatności od wartości niematerialnej nie jest proste.

REKLAMA

Wydaje się, że podstawą regulacji prawnych w tym zakresie jest zapis, że prawo inwestorów do wiedzy jest silniejsze niż prywatne prawa zarządców spółek. Jednakże zakres tego, co powinno być publicznie ogłaszane - szczególnie w przypadkach, kiedy stan zdrowia danego menedżera jest ciągle diagnozowany - pozostaje otwarty do interpretacji.

REKLAMA

Nowoczesna i zaawansowana diagnostyka medyczna jest w dzisiejszych czasach zarówno wiedzą jak i sztuką. Co więc zrobić ma prezes Apple, aby działać zgodnie z prawem, kiedy bardzo prawdopodobne jest pojawienie się wątpliwości przy danej diagnozie? Jak szczegółowo musi on informować swoich akcjonariuszy o kolejnych etapach diagnostyki?

Wchodząc do Apple SEC niejako sankcjonuje problem polityki informacyjnej Apple na temat stanu zdrowia swojego prezesa. Nie ma bowiem wątpliwości, że decyzja regulatora rynku giełdowego w Stanach Zjednoczonych związana jest z ostatnimi oświadczeniami Steve'a Jobsa. 5 stycznia poinformował on o "braku równowagi hormonalnej", na który znaleziono już odpowiedni dla niego sposób leczenia. 14 stycznia Jobs opublikował drugi list, w którym poinformował, że "problemy ze zdrowiem są bardziej złożone niż dotychczas się to wydawało" i że udaje się na półroczny urlop zdrowotny. Natura tych problemów nie została jednak wyjaśniona zarówno w pierwszym, jak i drugim liście.

Śledztwo Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd ma szansę finalnie wyjaśnić wątpliwości prawne wokół tego, jak należy informować o stanie zdrowia charyzmatycznych prezesów firm, którzy stanowią wymierną wartość niematerialną dla swoich spółek. Przyda się to również samej firmie Apple, ponieważ w obliczu tych niejasności jej wycena giełdowa narażona jest na szkody związane z kolejnymi fałszywymi doniesieniami o krytycznym stanie zdrowia Jobsa. Wpadkę Bloomberga, który swego czasu omylnie opublikował nekrolog Steve'a Jobsa można łagodnie nazwać chwilowym brakiem profesjonalizmu. Tyle, że do akcji wkroczyli ostatnio bezwzględni hackerzy - zapewne opłacani przez spekulantów giełdowych - którzy najpierw zainfekowali serwis MacRumors podczas relacji z keynote Phila Schillera na tegorocznym MacWorld obraźliwymi hasłami na temat Jobsa, a ostatnio opublikowali fałszywy artykuł o umierającym prezesie Apple w opiniotwórczym serwisie internetowym Wired.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA